
316 Dywizjon Myśliwski "Warszawski".
316. Dywizjon Myśliwski "Warszawski" został sformowany na podstawie rozkazu brytyjskiego Ministerstwa Lotnictwa z 15 lutego 1941 roku. Za brytyjskim rozkazem nastąpił rozkaz Naczelnego Wodza PSZ gen. Władysława Sikorskiego.
Dniem narodzin dywizjonu, który stał się jego świętem uznaje się 22 luty 1941 roku.
Tego dnia do bazy RAF Pembrey w Walii (10 Grupa Myśliwska), które miało stać się miejscem formowania jednostki, przybyli pierwsi polscy oficerowie: S/Ldr Juliusz Frey (dowódca dywizjonu), F/Lt Wieńczysław Barański (dowódca eskadry), F/O Aleksander Gabszewicz i F/O Tadeusz Sawicz.
Po nich przybyli kolejni, jednak mimo starań S/Ldr Frey'a etatowy stan 24 pilotów udało się osiągnąć dopiero 3 kwietnia.
Tymczasem 2 marca do Pembrey przybył brytyjski dowódca dywizjonu (w początkowym okresie jednostki polskie posiadały oprócz polskiego, także brytyjskiego dowódcę) S/Ldr. C. J. Donovan. Ze względu na swój anty-polski charakter współpraca między Polakami a ich brytyjskim dowódcą od początku nie układała się dobrze. Wyspiarz miał nawet nakazać podległemu mu brytyjskiemu personelowi śledzić i obserwować Polaków i raportować o każdym uchybieniu.

Na zdjęciu F/Ltn Wieńczysław Barański, pierwszy dowódca Eskadry "A" w Dywizjonie 316.
24 lutego Dywizjon odebrał swój pierwszy samolot myśliwski: Hawker Hurricane Mk. I. Rozpoczęło się szkolenie naziemne i w powietrzu.
Literami kodowymi dywizjonu malowanymi na samolotach były SZ, stąd potocznie pilotów jednostki nazywano Szakalami. 316. dziedziczył tradycję 113. i 114. Eskadry, IV Dywizjonu Myśliwskiego 1. Pułku Lotniczego stacjonujących przed wojną na warszawskim Okęciu.
Z tych właśnie eskadr wywodziło się sporo pilotów nowo-formowanego dywizjonu. Piloci bardzo przywiązani do swoich przedwojennych emblematów, malowali na samolotach Eskadry "A" puchacza - godło Eskadry 113, zaś na samolotach Eskadry "B" jaskółkę - godło Eskadry 114.
Stan taki utrzymał się do 3 lutego 1942 roku, kiedy po burzliwej dyskusji całego personelu latającego uchwalono statut bojowej odznaki-godła jednostki, przyjmując dla całego Dywizjonu jako godło Puchacza.
25 marca (mimo braków kadrowych) Dywizjon 316. stał się jednostką operacyjną wystawiając 3 dwu-samolotowe sekcje w gotowości. Do lotów jednak tego dnia nie doszło.
3 kwietnia Szakale osiągnęli stan osobowy przewidziany przez regulamin. Obsada wyglądała następująco:
S/Ldr Juliusz Frey - dowódca dywizjonu
S/Ldr C.J. Donovan - dowódca brytyjski
Eskadra "A":
F/Lt Wieńczysław Barański - dowódca eskadry;
F/O Bronisław Mickiewicz;
F/O Tadeusz Nowierski;
P/O Dariusz Gozdecki;
P/O Franciszek Kozłowski;
P/O Bolesław Rychlicki;
P/O Stefan Stegman;
P/O Stanisław Szmejl;
Sgt Tadeusz Dobrucki;
Sgt Eugeniusz Gottowt;
Sgt Władysław Mudry;
Eskadra "B":
F/Lt Wacław Wilczewski - dowódca eskadry;
F/O Aleksander Gabszewicz;
F/O Tadeusz Sawicz;
F/O Roman Nartowicz;
F/O Zbigniew Nosowicz;
P/O Bohdan Anders;
P/O Bernard Buchwald;
Sgt Jerzy Szymankiewicz;
Sgt Romuald Gadus;
Sgt Władysław Kiedrzyński;
Sgt Karol Sumara.
Ponadto oficerem technicznym był F/O Edward Christman, adiutantem F/Lt Bernard Krupa, oficerem taktycznym (ang. Intelligence Officer, popularnie zwany "inteligentnym") F/O Władysław Przemeński zaś lekarzem jednostki F/O Bolesław Piętocha.
Ze względu na położenie bazy Pembrey w południowo-zachodniej Walii, głównym zadaniem Szakali w momencie wejścia do akcji były loty w osłonie żeglugi morskiej. 1 kwietnia podczas jednego z takich lotów w godzinach popołudniowych para Hurricane'ów w składzie F/O Gabszewicz i P/O Anders napotkali 3 bombowce Heinkel He-111.
Pierwszy zaatakował F/O Gabszewicz, który wyeliminował tylnego strzelca i zapalił bombowiec. Dzieła zniszczenia dokończył P/O Anders i Niemiec runął do morza. Polacy ruszyli w stronę pozostałych dwóch bombowców, lecz po oddaniu krótkiej serii napastnikom udało skryć się w chmurach. Para Szakali wróciła na lotnisko otwierając konto zwycięstw Dywizjonu.
Każdemu z lotników przyznano po 1/2 zestrzelenia. Jak się później okazało drugi zaatakowany He-111 rozbił się neutralnej Irlandii, gdzie załogę internowano, jednak to zestrzelenie, ani nawet uszkodzenie nie zostało zapisane na konto Dywizjonu Warszawskiego.

Na zdjęciu L/O Aleksander Gabszewicz.
9 kwietnia kolejne zestrzelenie dla jednostki zapisał F/O Sawicz, strącając kolejnego He-111. Większość załogi bombowca ratowała się na spadochronach i trafiła do niewoli. Podczas przesłuchiwania jeńców przez oficera RAF, jeden z niemieckich lotników odpiął ze swojego munduru odznakę pilota i poprosił o przekazanie jej pilotowi, który go strącił.
Niemiec nie wiedział, że strącił go Polak. Pytanie, czy gdyby został o tym poinformowany nadal zdobyłby się na ten dżentelmeński gest musi pozostać bez odpowiedzi.
13 kwietnia 1941 roku, w pierwszą Wielkanoc Polaków na wyspach Brytyjskich Dywizjon 316. odwiedził I Zastępca Inspektora Sił Powietrznych G/Cpt Wacław Iwaszkiewicz, przedwojenny dowódca Centrum Wyszkolenia Oficerów Lotnictwa, słynnej "Szkoły Orląt".
Wielu pilotom z dywizjonu "Warszawskiego" sam przypinał odznakę pilotów tzw. GAPĘ. Dwa tygodnie później Dywizjon odwiedził G/Cpt Stefan Pawlikowski, oficer łącznikowy przy dowództwie lotnictwa myśliwskiego RAF, czyli de facto dowódca polskiego lotnictwa myśliwskiego.
Tymczasem piloci kontynuowali loty w osłonie konwojów. Do spotkania z wrogiem nie dochodziło. Czerwiec przyniósł Szakalom pierwszą stratę. 2 czerwca podczas lotu do Hanworth P/O Anders pilotując samolot Miles Magister wleciał w zaporę balonową w okolicy Newport. Pilot poległ na miejscu.
18 czerwca Dywizjon został przebazowany na południe na lotnisko Colerne położone w Anglii na wschód od Bristolu. Przenosząc się na nowe lotnisko Dywizjon przezbroił się w Hurricane'y Mk. II.
Kwestią sporną pozostaje, w którym momencie Dywizjon 316. opuścił znienawidzony dowódca brytyjski S/Ldr Donovan.
Bernard Buchwald podaje, że miało to miejsce już w kwietniu, jednak wykaz działań dywizjonu (Operational Record Books) wskazuje, że dopiero 13 czerwca S/Ldr Donovan został przeniesiony do sztabu 10 Grupy, ale jego transfer i tak został wstrzymany i pozostał O.C. (Officer Commanding - Oficer Dowodzący) Dywizjonu 316.
Jerzy Cynk zaś wskazuje, że w kwietniu S/Ldr Donovan miał nagle przestać uznawać niektórych stopni oficerskich polskich lotników, co eskalowało konflikt między nim a Polakami, aż do dowództwa 10 Grupy Myśliwskiej. Na skutek tego konfliktu uprawnienia S/Ldr Donovana miały zostać ograniczone, ale oficjalne zwolnienie ze stanowiska dowódcy na rzecz S/Ldr Frey'a miało nastąpić dopiero 22 lipca 1941 roku.
Najbardziej prawdopodobne wydaje się zatem, że Polacy uwolnili się od nieprzychylnego Brytyjczyka mniej więcej w okresie czerwiec/lipiec 1941 roku.
Całkowitym przeciwieństwem S/Ldr Donovana okazał się dowódca bazy RAF Colerne, G/Cpt A.V. Harvey. O jego sympatii dla Polaków niech świadczy fakt, że kiedy po krótkim pobycie w Colarne Szakale mieli przenieść się na zachód do Chrurchstanton, Brytyjczyk wyprawił na ich cześć przyjęcie pożegnalne. Polacy odwdzięczyli mu się, bukietem biało-czerwonych róż... zrzuconych z powietrza, podczas odlotu do nowej bazy.
Stacjonując w Colerne Warszawiacy przygotowywali się do wykonywania nowych zadań. W drugiej połowie 1941 roku, ryzyko inwazji na wyspy brytyjskie zostało zażegnane. RAF przygotowywał się do odwrócenia roli i z taktyki defensywnej, przechodzili powoli na loty ofensywne nad Francję. Pierwszy taki lot, w sile całego dywizjonu odbył się 10 lipca. Zadaniem Polaków była osłona bombowców Blenheim, mających zbombardować port w Hawr.
Oprócz 316. bombowce osłaniał także polski 317. Dywizjon Wileński. Oba dywizjony stanowiły osłonę bezpośrednią bombowców (close escort), nie wolno im było zatem oddalać się od osłanianych maszyn. Górną osłonę stanowiły dwa brytyjskie dywizjony Spitfire'ów i to ich zadaniem było wypatrywać i atakować wrogie myśliwce, aby nie mogły się zbliżyć do serca wyprawy bombowej. Nad kanałem La Manche, górna osłona wdała się w walkę z Messerschmittami. Ich osłona byłą tak skuteczna, że żaden Niemiec nie przedarł się w rejon działania Polaków. Bombowce zrzuciły swój ładunek i cała wyprawa zawróciła w stronę Anglii. Polacy wrócili zadowoleni ze swojego pierwszego lotu nad teren wroga.

Na zdjęciu F/O Tadeusz Sawicz.
14 lipca podczas lotu w osłonie żeglugi F/O Klawe atakuje bombowiec He-111. Niemiec zaczyna mocno dymić z obu silników i ratuje się ucieczką w stronę Francji. F/O Klawe niestety nie może kontynuować pościgu, gdyż po długim patrolu w jego Hurricanie kończy się paliwo. Zaliczono mu prawdopodobne zniszczenie samolotu wroga.
19 lipca dowódca eskadry "A". F/Lt Barański zostaje przeniesiony do stacji kontroli (Operations Room - Ops), jego miejsce na stanowisku dowódcy zajmuje F/O Gabszewicz.
24 lipca, ponownie w parze z Dywizjonem Wileńskim, Szakale osłaniają bombowce, które tym razem atakować mają port w Breście. Tym razem dochodzi do starcia z wrogiem. S/Ldr Frey i F/O Gabszewicz wspólnie strącają Messerschmitta Bf-109, a chwile później F/O Gabszewicz uszkadza kolejnego.
Dywizjon wraca do bazy bez strat własnych, dopisując na konto dywizjonu jeden samolot pewny i jedno uszkodzenie. Konto dywizjonu wynosi 3-1-1 (3 strącenia pewne, 1 prawdopodobne, 1 uszkodzenie).
2 sierpnia Warszawiacy przebazowują się do Church Stanton. 7 sierpnia podczas lotu doszło do samoczynnego przerwania linek sterowych w samolocie F/O Kozłowskiego. Nie mogąc kontrolować maszyny pilot wyskoczył na spadochronie i bezpiecznie wylądował. Hurricane rozbił się 1.5 mili dalej, ulegając całkowitemu zniszczeniu.
10 sierpnia S/Ldr Frey odchodzi na odpoczynek na stanowisko dowódcy dywizjonu szkolnego w Polskiej 16. Szkole Pilotażu Podstawowego (No. 16 (Polish) Flying Training School). Nowym dowódcą dywizjonu zostaje F/Lt Wacław Wilczewski.
18 sierpnia 1941 roku powołano do życia 2. Polskie Skrzydło Myśliwskie (2.PSM) składające się z dywizjonów 302. "Poznańskiego", 316. "Warszawskiego" i 317. "Wileńskiego". Dowódcą nowej wielkiej jednostki mianowano dotychczasowego dowódcę Dywizjonu 317. Stanisława Brzezinę, którego awansowano do stopnia Wing Commandera (W/Cdr).
28 sierpnia podczas lotu patrolowego doszło do zderzenia maszyn F/O Gozdeckiego i F/O Szalewicza, na skutek czego ten pierwszy wpadł do morza i poniósł śmierć na miejscu. F/O Szalewiczowi udało się dociągnąć do lotniska i bezpiecznie wylądować na uszkodzonej maszynie.
4 września 2. Skrzydło po raz pierwszy wykonało lot pełnym składem trzech dywizjonów. Formacja prowadzona przez dowódcę Dywizjonu 302. S/Ldr Witorzeńca osłaniała bombowce dokonujące nalotu na okręty w porcie w Cherbourgu.
1 października na skutek awarii silnika podczas startu rozbija się Sgt Romuald Gadus. Pilot ponosi śmierć na miejscu.
11 października szeregi dywizjonu zasila Sgt Tadeusz Góra. Choć szkolenie na pilota myśliwca ukończył dopiero tydzień wcześniej, nie można powiedzieć, że był on pilotem nowicjuszem. Przed wojną był bowiem wybitnym pilotem szybowcowym.
18 maja 1938 roku startując ze słynnego po dziś dzień lotniska szybowcowego w Bezmiechowej przeleciał 577 km lądując nieopodal Wilna (gdzie mieszkali jego rodzice). Za ten wyczyn został jako pierwszy pilot na świecie odznaczony międzynarodowym medalem Lilienthala, które do dziś pozostaje najwyższym wyróżnieniem przyznawanym pilotom szybowcowym.
W październiku do pilotów dywizjonu warszawskiego dotarła długo oczekiwana wiadomość. Jednostka miała się przezbroić w Spitfire'y. Docelowym typem miały być Mk.V, ale dla celów szkoleniowych 13 października, dostarczono na lotnisko Churchstanton starsze wersje Mk.II. Docelowe Spitfire'y Mk. Vb zaczęły przybywać 15 października.

Na zdjęciu: Sgt. Tadeusz Góra.
8 listopada 2. PSM razem z 1. PSM wzięło udział w pełnym składzie (po raz pierwszy na Spitfire'ach) w dużej operacji "Circus 110", jako osłona wyprawy bombowej na fabryki w Lille. Wyprawa została zaatakowana przez niemieckie Bf-109 i Fw-190. W tej wyprawie szczęście sprzyjało pilotom 317., którzy bez strat własnych dopisali nowe zestrzelenia na swoje konto.
Szakale mieli mniej szczęścia. Dowódca Dywizjonu 316. S/Ldr Wilczewski zaginął. 14 listopada obowiązki dowódcy Dywizjonu 316. objął dowódca Eskadry "A" F/Lt Aleksander Gabszewicz, zaś jego miejsce zajął F/O Tadeusz Sawicz.
21 listopada do Szakali dotarła informacja, że S/Ldr Wilczewski został zestrzelony i trafił do niemieckiej niewoli. Ogólnie w czasie operacji "Circus 110" w której brało udział 6 polskich dywizjonów myśliwskich, zgłoszono 2-1-2 zwycięstw. Okupione to zostało stratą 4 pilotów, z których jeden zginął a trzech (w tym dwóch dowódców dywizjonów) trafiło do niewoli. Ponadto 3 uszkodzone maszyny lądowały awaryjnie już na terenie Wielkiej Brytanii. Na szczęście pilotom nic się nie stało.
W połowie listopada po powrocie z kolejnego lotu w osłonie konwojów, jeden z pilotów zaraportował, że w konwoju będącym w obszarze działania Dywizjonu 316. płyną dwa polskie okręty. Na rozkaz dowódcy jednostki wszystkie 12 maszyn wystartowały aby dokonać defilady przed Marynarką Wojenną RP. Owymi okrętami okazały się OORP "Kujawiak" i "Krakowiak.
11 listopada, w Dzień Niepodległości 2. PSM wizytuje prezydent RP Władysław Raczkiewicz. 28 listopada ma miejsce zmiana na stanowisku dowódcy 2. PSM. Ustępującego W/Cdr. Stanisława Brzezinę zastąpił dotychczasowy dowódca Dywizjonu 302. W/Cdr Stefan Witorzeńc.
12 grudnia nastąpiła rotacja dywizjonów między 1. i 2. Polskim Skrzydłem Myśliwskim, kiedy to miejscami zamieniły się dywizjony 306. "Toruński" i 316. "Warszawski". Od tej pory nowym domem Szakali stało się najsłynniejsze i najbardziej "polskie" lotnisko na wyspach brytyjskich - Northolt. W tym czasie 1. PSM poza Dywizjonem 316. tworzyły dywizjony 303. "Kościuszkowski" i 315. "Dębliński". Dowódcą skrzydła był W/Cdr Tadeusz Rolski.
Przy okazji warto wspomnieć, że niespodziewany rozkaz przeniesienia na nowe lotnisko mocno skomplikował plany Warszawiaków. Mianowicie przygotowując się do pierwszych Świąt Bożego Narodzenia w historii jednostki, personel postanowił zorganizować je wg polskiej tradycji, ale także jak najobficiej. W tym celu dokonano zbiórki funduszy za które nie tylko zakupiono trunki, ale przede wszystkim zawczasu także dwie dorodne świnie, które dodatkowo jeszcze podtuczono.
Rozkaz o przeprowadzce spowodował, że świniobicie trzeba było przyspieszyć. Trudno powiedzieć, czy wynikało to trudności logistyczno/formalnych w przetransportowaniu do nowej bazy dwóch świń, czy w braku odpowiedniego miejsca do uboju na nowym lotnisku. Bardziej prawdopodobne wydaje się to pierwsze, gdyż w Churchstanton ubój dokonano w ... rusznikarni.
15 grudnia 316. po raz pierwszy wystartował jako część 1. PSM na wymiatanie nad kanałem La Manche. Do spotkania z wrogiem nie doszło. Kolejny taki lot miał miejsce już 3 dni później i tym razem również nie napotkano wroga. Mimo to nie obyło się bez strat. Z powodu braku paliwa P/O Dobrut-Dobrucki lądował w terenie przygodnym odnosząc przy tym lekkie obrażenia i uszkadzając samolot.
24 grudnia miała miejsce pierwsza Wigilia na wyspach brytyjskich dla Dywizjonu 316. 1. PSM wyprawiło tradycyjną wieczerzę, na którą poza polskim personelem zaproszono również gości, a wśród nich, dowódcę 11 Grupy Myśliwskiej A/V/C Leigh Mallory'ego.
Ostatnia wyprawa bojowa nad teren okupowanej Francji w sile skrzydła miała miejsce 28 grudnia. W styczniu szeregi Dywizjonu zasilił G/Cpt Jerzy Bajan. Pilot ten jeszcze przed wojną był legendą polskiego lotnictwa.
Razem z Karolem Pniakiem i Stanisławem Mackiem tworzyli zespół akrobacyjny znany jako "Trójka Bajana". Ich popisowym numerem był start w formacji 3 samolotów, ze skrzydłami połączonymi sznurami, wykonanie wiązanki akrobacyjnej i lądowanie bez zerwania sznurów. Ponadto w 1934 roku razem z Gustawem Pokrzywką na prestiżowych zawodach Challenge zajął pierwsze miejsce, powtarzając wyczyn słynnego duetu Żwirko-Wigura.

Na zdjęciu: G/Cpt Jerzy Bajan.
W czasie wojny obronnej 1939 roku ppłk. Bajan był komendantem Szkoły Orląt w Dęblinie. Ranny w bombardowaniu utracił władzę w dwóch palcach lewej ręki. Po dotarciu do Wielkiej Brytanii, pełnił funkcje sztabowe, ale skonstruował specjalny uchwyt mocowany do lewej dłoni, który pozwalał operować urządzeniami pokładowymi. Tak przygotowany przybywa w początku 1942 roku do Dywizjonu 316., aby nauczyć się latać na Spitfire'ach.
Ponieważ przewyższał on rangą wszystkich w dywizjonie, S/Ldr Gabszewicz, chciał przekazać mu dowództwo. G/Cpt Bajan odparł, że przybył aby nauczyć się latać na Spitfire'ach, a jeśli mu się to uda, to chce latać jako szeregowy pilot, a nie dowódca.
12 i 13 lutego Dywizjon 316. wziął udział w operacji "Fuller", czyli polowaniu na niemieckie okręty, które z portu w Breście przedarły się przez kanał La Manche do Norwegii. Drugiego dnia operacji, w powietrzu zderzają się Sgt. Musiał i F/O Radwański. Pierwszy z nich ginie, drugi ratuje się na spadochronie.
20 lutego w trakcie lotu na atakowanie lotnisk w pobliżu St. Omer, Sgt Kopa, po bezpośrednim trafieniu woduje w kanale La Manche. Nigdy nie został odnaleziony. 28 lutego w wodach kanału wodują F/O Górski i P/O Dobrut-Dobrucki. Następnego dnia mimo ciężkich warunków pogodowych na ochotnika do lotów poszukiwawczych zgłaszają się wszyscy piloci. Poderwanych zostaje wylosowanych 12 pilotów. Mimo determinacji pilotów poszukiwania nie przynoszą skutków.
1 marca na stanowisko dowódcy Eskadry B, przybywa z 306. Dywizjonu "Toruńskiego" F/Lt Stanisław Skalski, będący już w tym momencie jednym z czołowych polskich asów.
13 marca całe skrzydło wystartowało w ramach operacji "Circus 114" (osłona bombowców Boston bombardujących Hazebrouck). Nad St. Omer doszło do walki z Messerschmittami Bf-109, podczas której F/O Wyszkowski strącił jednego przeciwnika przerywając ponad pół roczny zastój na koncie zwycięstw dywizjonu.
Piloci Dywizjonu 303. zgłosili dodatkowo dwa zestrzelenia pewne i jedno uszkodzenie, okupione stratą jednego pilota, który dostał się do niewoli.
Dwa tygodnie później, podczas operacji Ramrod 18, Szakale uszkodzili 4 Focke-Wulf'y FW-190.
1 kwietnia Dywizjon 315. odchodzi z 1. PSM na odpoczynek. Jego miejsce zajmuje 317. Dywizjon "Wileński". 4 kwietnia startując skrzydłem w nowym składzie doszło do starcia nad St. Omer. W wyniku walki Sgt Szymański strącił jednego wroga na pewno i jednego prawdopodobnie, dodatkowo jedno zestrzelenie pewne zaliczył dowodzący skrzydłem W/Cdr Rolski. Niestety w locie tym zginął F/O Muszel.
Dzień 10 kwietnia zapisuje się na kartach Dywizjonu jako najlepszy w dotychczasowej historii, a czas pokaże, że jako jeden z lepszych w całej jego historii. Tego dnia podczas operacji Ramrod Dywizjon zalicza 4 zestrzelenia pewne, 4 prawdopodobne i 3 uszkodzenia (4-3-3). Wszystko bez strat własnych. Wyniki indywidualne przedstawiają się następująco: S/Ldr Gabszewicz 1-0-0, F/Lt Skalski 1-0-0, F/O Szumowski 1-0-0, F/O Dec 0-1-0, P/O Wyszkowski 1-0-1, P/O Cholajda 0-1-0, P/O Szymankiewicz 0-1-1, Sgt Góra 0-0-1.
11 kwietnia 11 Grupa Myśliwska zorganizowała konkurs strzelecki. Wzięły w nim udział 22 dywizjony myśliwskie. Pierwsze 3 miejsca przypadły dywizjonom Polskiego Skrzydła Northolt. Wyniki przedstawiały się następująco: 303. -808 punktów, 316.-432 punkty, 315.-183 punkty. Najlepszy dywizjon RAF uzyskał 150 punktów.
12 kwietnia podczas operacji Circus 122, Sgt Szymański strącił jednego FW-190. Niestety strącony zostaje F/O Buchwald. Pilot ląduje awaryjnie na francuskiej plaży i trafia do niewoli. W swoich wspomnieniach F/O Buchwald podaje, że nim to nastąpiło zdążył strącić jeszcze jednego FW-190, jednak to zwycięstwo nigdy nie zostało oficjalnie zaliczone ani jemu, ani na konto dywizjonu. Po przymusowym lądowaniu pilot zostaje umieszczony w obozie jenieckim Stalag Luft III w niemieckim Sagan (obecnie polski Żagań). Brał tam udział w kopaniu tuneli, które posłużyły później do słynnej "Wielkiej Ucieczki", która miała miejsce w nocy z 24 na 25 marca 1944 roku.
Sam F/O Buchwald nie zdążył uciec z obozu, przed wykryciem ucieczki przez Niemców. Paradoksalnie, zapewne dzięki temu przeżył wojnę, bowiem z 76 lotników którzy uciekli, 73 zostało bardzo szybko schwytanych. Na rozkaz Hitlera 50 z nich zostało rozstrzelanych. Wśród zamordowanych było 6 Polaków.
19 kwietnia W/Cdr Rolski odchodzi do dowództwa 11 Grupy Myśliwskiej. Jego miejsce na stanowisku dowódcy 1. PSM zajmuje W/Cdr Marian Pisarek.
22 kwietnia Dywizjon 316. przenosi się na lotnisko Heston. Po raz pierwszy z nowego lotniska Dywizjon startuje 24 kwietnia. Do spotkania z wrogiem nie doszło.
Zupełnie inaczej wyglądał lot następnego dnia. Startując całym skrzydłem Polacy mieli osłaniać bombowce w ich wyprawie na Hazebrouck. Kiedy bombowce zrzuciły swój ładunek doszło do starcia z niemieckimi myśliwcami. W wyniku walki Szakale uzyskali 3-0-3 zwycięstw. Pewne zestrzelenie zgłosili S/Ldr Gabszewicz, F/O Dec i P/O Wyszkowski, zaś uszkodzenie wrogich maszyn zgłosili F/Lt Skalski, F/O Radomski i P/O Cholajda. Zwycięstwa odniesiono bez strat.
Dwa dni później 27 kwietnia, S/Ldr Gabszewicz strąca nad Dunkierką wrogi myśliwiec.
29 kwietnia 1 PSM ponosi ciężką stratę. Tego dnia skrzydło startuje jako osłona bombowców Boston, lecących zbombardować Dunkierkę. Skrzydło prowadzi W/Cdr Pisarek lecąc razem z Dywizjonem 317. na samej górze zgrupowania.
Niżej leci Dywizjon 316. zaś na samym dole 303. W okolicach Hardelot na wybrzeżu Francji podczas skrętu w stronę Dunkierki Dywizjon 317. zostaje zaatakowany z góry przez FW-190. Nieprzyjacielowi udało się niepostrzeżenie wejść miedzy polskie dywizjony. Przeciwnik został spostrzeżony w ostatniej chwili. W/Cdr Pisarek dał rozkaz do zwrotu w ich kierunku. Dywizjon 317. poszedł w rozsypkę. Niemcy mieli przewagę wysokości i prędkości. Podczas walki strącone zostały samoloty W/Cdr Pisarka i S/Ldr Ozyry. Obaj zginęli.

Na zdjęciu: Hawker-Hurricane z malowaniem Dywizjonu 303. Autor zdjęcia: Mateusz Maroński.
S/Ldr Gabszewicz w porę spostrzegł wroga i zwrócił Szakali w ich stronę w ostatniej chwili, tak że Niemcy chybili ataku. W błyskawicznej walce Sgt Sumara strąca jednego wroga, zaś Sgt Kiedrzyński uszkadza kolejnego. Lecący najniżej dywizjon 303. nie zdążył wziąć udziału w walce.
30 kwietnia F/Lt Stanisław Skalski, dotychczasowy dowódca eskadry w Dywizjonie 316, zostaje mianowany dowódcą Dywizjonu 317. Nowe stanowisko obejmie 6 maja. Ten wybitny polski pilot, nie wziął udziału w feralnym locie skrzydła poprzedniego dnia. 29 kwietnia czekając na loty zasnął w fotelu.
Kiedy skrzydło zostało poderwane, S/Ldr Gabszewicz zakazał go budzić. Na nogi postawił go dopiero warkot silników. Skalski ruszył do samolotu i wystartował w pościgu za resztą skrzydła, ale już ich nie dogonił, więc zawrócił na lotnisko. Kiedy dowiedział się o śmierci swoich bliskich przyjaciół - Pisarka i Ozyra - nie mógł sobie darować, i nie mógł darować dowódcy dywizjonu, że nie pozwolił go budzić. Dowódcą skrzydła po W/Cdr Pisarku mianowano W/Cdr Stefana Janusa - dotychczasowego dowódcę Dywizjonu 315. Dowódcą eskadry po F/Lt Skalskim został przybyły do dywizjonu F/Lt Wacław Król.
3 maja dywizjon wraz z całym skrzydłem bierze udział w operacji "Circus 145". Celem operacji było wciągnięcie w walkę myśliwców wroga przed późniejszą wyprawą bombową. Warszawiacy zgłosili 1-1-1 samolotów wroga: strącenie pewne zgłosił P/O Jaworski, prawdopodobne F/Lt Skalski zaś uszkodzenie wroga Sgt Kiedrzyński.
5 maja podczas "Rodeo 19" Sgt Kiedrzyński strącił jednego FW190 na pewno, zaś S/Ldr Gabszewicz jednego prawdopodobnie. Następnego dnia trzem pilotom zaliczono wspólne (każdemu po 1/3) "prawdopodobne" zestrzelenie wroga. Byli to S/Ldr Gabszewicz, F/O Radomski i F/O Walendowski.
7 maja 1 Polskie Skrzydło Myśliwskie zostało wzmocnione Dywizjonem 302. "Poznańskim" w celu wzmocnienia przed planowaną operacją desantową pod Dieppe. Jednocześnie tymczasowo rozwiązane zostało 2 Polskie Skrzydło Myśliwskie.
3 czerwca nad Hawrem Sgt Góra zniszczył jednego FW-190 na pewno, zaś P/O Wyszkowski jednego prawdopodobnie.
5 czerwca doszło do dużej bitwy powietrznej z udziałem 1 Polskiego Skrzydła Myśliwskiego w obszarze Hawr-Caen. W bitwie tej F/Lt Król zestrzelił jednego Niemca na pewno, P/O Samofał jednego prawdopodobnie. Były to ostatnie zestrzelenia Warszawiaków w roku 1942.
6 czerwca na zasłużony odpoczynek od lotów bojowych, do sztabu 11 Grupy zostaje przeniesiony S/Ldr Aleksander Gabszewicz. Był on jednym z 4 pierwszych pilotów jacy przybyli 22 lutego 1941 roku do Pembrey aby sformować 316. Dywizjon Myśliwski. Pomagał on tworzyć tą jednostkę przechodząc kolejno od stanowiska zastępcy dowódcy eskadry, przez dowódcę eskadry aż do dowódcy dywizjonu. Czas pokaże, że jego drogi z Dywizjonem 316. jeszcze się skrzyżują.
Tymczasem nowym dowódcą Szakali został przybyły z dywizjonu 306. Toruńskiego S/Ldr Janusz Żurakowski.
Do końca miesiąca pogoda mocno ograniczyła działalność bojową Dywizjonu. Do spotkań z wrogiem nie doszło.
Ze względu na utrzymującą się złą pogodę planowana na 7 lipca operacja "Jubillee", znana szerzej jako "Rajd pod Dieppe" została odwołana. Doszło do niej dopiero 19 sierpnia, niestety Dywizjonowi 316. nie dane było wziąć w niej udziału, gdyż 30 lipca, Szakale zmieniają się miejscem z Dywizjonem 308. "Krakowskim".
Nowym lotniskiem Dywizjonu staje się Hutton Cranswick w północnej Anglii. Przesunięcie dywizjonu na północ równało się z odsunięciem go od intensywnych lotów bojowych nad kontynent. Dla pilotów miał to być okres odpoczynku, ale niestety nie był on wolny od wypadków.
28 sierpnia podczas lotu treningowego P/O Balon zahacza skrzydłem o powierzchnię morza. Samolot rozbija się, a pilot ginie w głębinach.
25 września ponownie powołano do życia 2 Polskie Skrzydło Myśliwskie. W jego skład weszły Dywizjony 303., 316. i 317. Dowódcą skrzydła mianowano W/Cdr Wojciecha Kołaczkowskiego.
4 października dowódca Eskadry "A" F/Lt Nartowicz odchodzi na stanowisko instruktora w 58 O.T.U. (Operational Training Unit). Dowódcą eskadry zostaje F/O Kozłowski.
22 listopada podczas treningowego lotu nocnego doszło do kolizji Spitfire'a pilotowanego przez Sgt Orzechowskiego z Beaufigthter'em z jednostki szkolnej. W wyniku kolizji Sgt Orzechowski zginął.
1 grudnia F/Lt Król odchodzi z dywizjonu. Nowym dowódcą eskadry "B" zostaje F/Lt Karwowski. 12 grudnia podczas lotu przy złej widoczności ginie F/O Kowalski.
20 grudnia Dywizjon 316. razem z 303. wykonały operację "Circus 244", której celem było odciągnięcie uwagi wroga od głównej wyprawy bombowej. Do spotkania z samolotami nieprzyjaciela nie doszło
31 grudnia S/Ldr Żurakowski zdał dowodzenie dywizjonu przybyłemu z Dywizjonu 317. F/Lt Marianowi Trzebińskiemu.
21 stycznia 1943 roku dwa dywizjony z 2 PSM (303. i 316.) wsparły 1 PSM podczas operacji "Rodeo 156". 49 Spitfire'ów pod dowództwem G/Cpt Pawlikowskiego starło się nad Abbeville z 20 FW-190. Polakom przyznano 5 strąceń prawdopodobnych i jedno uszkodzenie, z tego po jednym zestrzeleniu prawdopodobnym zaliczono P/O Szymankiewiczowi i F/Sgt Gallusowi z Dywizjonu 316.
Tak znaczna ilość zestrzeleń prawdopodobnych przy braku strąceń pewnych spowodowana była gęstą pokrywą chmur w rejonie bitwy. Po prostu piloci nie mogli obserwować "końca" swoich ofiar, gdyż te ciągnąc za sobą warkocz dumy ginęły w chmurach.

Na zdjęciu: Supermarine Spitfire z Dywizjonu 316.
11 marca cały personel Dywizjonu 316. drogą lądową przeniósł się do Northolt, gdzie wszedł w skład 1 PSM. W przeciwnym kierunku podążyli piloci Dywizjonu 306, których przeniesiono do 2. PSM. Dywizjony zamieniły się nie tylko lotniskami ale i maszynami. Tym samym Dywizjon 316. przezbroił się w Spitfire'y Mk. IX, należące dotychczas do "Toruniaków". Oczywiście na samolotach naniesiono odpowiednie oznaczenia dywizjonowe.
Już następnego dnia po przezbrojeniu "Warszawiacy" mieli okazję sprawdzić swoje nowe Spitfire'y w locie bojowym. Tego dnia razem z Dywizjonem 315. wystartowali w celu osłony Latających Fortec w ich nalocie na Rouen. Doszło do starcia z wrogiem nad Hawrem. F/O Jaworski zestrzelił na pewno jednego Bf-109, zaś P/O Kiedrzyński jednego FW-190.
Dzień później, 14 marca, ponownie lecąc w osłonie B-17, tym razem nad Amiens, doszło do kolejnego starcia. F/O Zakrzewski strącił jednego FW-190. Niestety w locie tym poległ F/O Zakrzewski.
Wraz z przebazowaniem do Northolt i przezbrojeniu na Spirfire'y IX. wzrosła liczba ofensywnych zadań wykonywanych przez Dywizjon 316.
15 marca dowódcą Eskadry "A" zostaje przybyły miesiąc wcześniej F/O Władysław Gnyś. Temu przedwojennemu pilotowi 121 Eskadry Myśliwskiej, przypisuje się pierwsze strącenie samolotu wroga wśród pilotów alianckich w II Wojnie Światowej. 1 września 1939 roku przed godziną 7 strącił dwa niemieckie bombowce Do-17.
4 kwietnia podczas operacji "Ramrod 51" w osłonie 70 B-17, doszło do starcia Dywizjonów 315. i 316. z niemieckimi FW-190. F/O Gęca został zestrzelony i dostał się do niewoli. 27 kwietnia podczas lotu szkolnego dochodzi do kolizji samolotów Sgt Gierczyckiego i Sgt Plenkiewicza. Obaj piloci zginęli na miejscu.
Maj przyniósł nasilenie lotów bojowych. 4 maja W/Cdr Kołaczkowski poprowadził Dywizjony 316. i 315. do operacji "Ramrod 68" w celu osłony Latających Fortec. Doszło do starcia z wrogiem podczas którego F/O Maciejowski prawdopodobnie zestrzelił jednego FW-190 i uszkodził kolejnego.
13 maja ta sama para dywizjonów wzięła udział w operacji "Ramrod 71". Prowadzący skrzydło W/Cdr Kołaczkowski i P/O Góra zaliczyli po jednym prawdopodobnym zestrzeleniu, zaś F/O Blok z 315. i S/Ldr Bieńkowski (gościnnie lecący z 316.) uszkodzili dwa kolejne.
14 maja podczas "Ramrod 73" F/O Karnowski zaliczył jedno zestrzelenie prawdopodobne, zaś F/O Jaworski jedno uszkodzenie przeciwnika.
15 maja 36 Spitfierów z dywizjonów 303., 315. i 316. razem z G/Cpt Pawlikowskim wzięło udział "Circus 297". Choć piloci dywizjonu 315. zgłosili jedno zestrzelenie i jedno uszkodzenie, to w locie tym poległ G/Cpt Stefan Pawlikowski.
G/Cpt Pawlikowski był jednym z najwybitniejszych polskich oficerów lotnictwa, i jednym z dwóch polskich pilotów (obok gen. Ludomiła Rayskiego), który wykonywał loty bojowe zarówno podczas I jak i podczas II Wojny Światowej.
17 maja podczas operacji "Rodeo 217" Dywizjonowi 316. zaliczono jedno zestrzelenie prawdopodobne (F/O Próchnicki) i jedno uszkodzenie (S/Ldr Żurakowski).
1 czerwca nastąpiła zmiana w składzie 1. PSM. Dywizjony 303.i 316. opuścił dywizjon 315. zaś jego miejsce zajęły Dywizjony 302. i 317.
11 czerwca podczas "Rodeo 229" nad Beauvais, doszło do starcia z Bf-109. F/O Maciejowski strącił jednego nieprzyjaciela.
17 czerwca podczas "Circus 311" F/O Próchnicki uszkadza jednego FW-190, ale w walce ginie F/Lt Stefan Stegman.
20 czerwca dowódcą 1 PSM zostaje dawny dowódca Dywizjonu 316. W/Cdr Aleksander Gabszewicz. Piloci bywają przesądni. Sporą wagę przywiązują do symboli/talizmanów. Bardzo często dany pilot latał na jednej konkretnej maszynie, utrzymując, że w innych nie lata mu się tak dobrze.
Bardzo często dowódcy dywizjonów, a czasem nawet eskadr wybierali dla siebie jako maszynę dyspozycyjną tą, której oznaczenie indywidualne pokrywało się z pierwszą literą ich imienia, nazwiska bądź pseudonimu.
S/Ldr Aleksander Gabszewicz, jako dowódca Dywizjonu 316. na swoją maszynę wybrał tą oznaczoną SZ-G. W lotnictwie myśliwskim RAF utarł się zwyczaj, że od stopnia W/Cdr wzwyż, piloci mogli oznaczać swoje maszyny dowolnymi oznaczeniami (w praktyce nie przekraczającymi 4 znaków).
I tak W/Cdr Stanisław Skalski dowodząc skrzydłem oznaczał swojego Mustanga inicjałami SS, zaś W/Cdr Jan Zumbach analogicznie JZ. W styczniu 1943 Aleksander Gabszewicz obejmując dowództwo 2 PSM jako W/Cdr swojego Spitfire'a oznaczył literami SZ-G (a także wizerunkiem boksującego psa), pomimo iż 316. nie wchodził w skład dowodzonej przez niego formacji. Te same oznaczenia nosiły jego maszyny kiedy dowodził później 1. Polskim Skrzydłem Myśliwskim, 18. Polskim Sektorem Myśliwskim i ostatecznie 131 Polskim Skrzydłem Myśliwskim.
Jednocześnie ze zmianą na stanowisku dowódcy skład 1. PSM został zredukowany do dwóch dywizjonów: 303. i 316.
24 czerwca doszło do bitwy 1 PSM nad Nieuport, podczas której piloci Dywizjonu 316. zgłosili jedno zestrzelenie (Sgt Bartłomiejczyk) i jedno uszkodzenie (F/O Sobolewski). Dodatkowe uszkodzenie wroga zgłosił Dywizjon 303., który niestety stracił w tym locie dwóch pilotów, którzy trafili do niewoli.
26 czerwca doszło do niewyjaśnionej straty pilota. Podczas operacji "Ramrod 108", w trakcie lotu na wysokości 10 000m Spitfire Sgt Feliksa Grzywacza wszedł nagle w nurkowanie i rozbił się. Pilot nie zgłosił przez radio problemów. Prawdopodobnie na skutek awarii instalacji tlenowej (Spitfire'y nie posiadały hermetyzowanej kabiny), u pilota doszło do hipoksji i utraty przytomności. Koledzy mogli jedynie bezsilnie patrzeć jak ich przyjaciel nieuchronnie zbliża się do ziemi.
4 lipca 1. PSM osłaniało powracające z nalotu B-17. Nad Argentan formacja została zaatakowana przez wroga. Po jednym strąceniu zaliczyli prowadzący skrzydło W/Cdr Gabszewicz oraz F/O Ciastuła, z czego ten drugi przeżył chwile grozy.
Kiedy F/O Ciastuła wsiadł na ogon jednego FW-190, momentalnie na jego ogonie pojawili się dwaj Niemcy. Pilot ratował się unikiem, ale w rezultacie nie tylko nie zgubił dwóch napastników, ale jego niedoszła ofiara dołączyła do pościgu i tym sposobem na swoje "szóstej" miał już trzy "foki".
Sytuacja niekorzystna, ale paradoksalnie trzech atakujących wzajemnie sobie przeszkadzało. W pewnym momencie w całej tej pełnej manewrów pogoni, prawdopodobnie aby uniknąć zderzenia z kolegą, jeden z Niemców znalazł się przed ściganym Polakiem. F/O Ciastuli ta chwila wystarczyła. Posłał celną serię, która wykończyła Niemca. Jednocześnie wykorzystał chwilę zamieszania i urwał się pogoni, po czym dołączył do reszty formacji. Nie był to jednak koniec jego problemów.
W trakcie powrotu do Anglii, silnik jego Spitfire'a pracował nierówno, wyraźnie wskazując uszkodzenie. Wierna i wytrwała maszyna doprowadziła jednak pilota na lotnisko, gdzie po wylądowaniu okazało się, że w silniku znajdują się ślady po niemieckich pociskach.
6 lipca podczas wymiatania ("Rodeo 240") w sile obu dywizjonów skrzydła doszło do starć z wrogiem. Prowadzący skrzydło W/Cdr Gabszewicz i F/Sgt Gallus z 316. strącili po jednym Bf-109. Piloci 303. zgłosili w tym locie strącenie 3 i uszkodzenie 1 wroga. Wszystko bez strat własnych wśród Polaków.
9 lipca podczas "Ramrod 127" wykonanego całym skrzydłem Sgt Murkowski strącił jeden samolot wroga na pewno i jeden prawdopodobnie.
10 lipca podczas lotu na osłonę bombowców 13 maszyn Dywizjonu 316. prowadzone przez W/Cdr Gabszewicza skutecznie odparły atak 40 myśliwców wroga. Niestety żadnego wrogiego samolotu nie strącono, ale nie to było zadaniem Szakali.
Osłodą dla pilotów był telegram z podziękowaniami od dowódcy 8 Armii Powietrznej USA, która ten nalot wykonywała.
Do końca miesiąca Dywizjon 316. wykonał jeszcze kilka operacji "Rodeo" i "Ramrod" jednak do starć z wrogiem nie dochodziło. Ogólnie w lipcu 1. PSM wykonało 20 operacji "Rodeo" i 8 "Ramrod".
W sierpniu kontynuowano loty z podobną częstotliwością.
9 sierpnia podczas jednej z operacji w powietrzu zderzyły się Spitfire'y F/O Lecha Kondrackiego i F/O Michała Maciejowskiego. Pierwszy z nich zginął, drugi ratował się na spadochronie i trafił do niewoli.
12 sierpnia Dywizjon 316. jako część 1. PSM wzięło udział w wyjątkowej operacji "Ramrod 194". Wyjątkowość tej misji polegała na tym, że od upadku Francji w 1940 roku, była to pierwsza operacja dziennych myśliwców RAF nad terytorium III Rzeszy. Spitfire'y działały na granicy swojego zasięgu, więc większość maszyn nie wróciła bezpośrednio na lotnisko macierzyste, tylko lądowała na pierwszych napotkanych lotniskach na terenie Anglii w celu uzupełnienia paliwa.
19 sierpnia 1. PSM w sile 23 maszyn, osłaniając amerykańskie B-26 Marauder starło się nad Amiens z około 30 FW-190. Prowadzący skrzydło W/Cdr Gabszewicz i piloci 316. zestrzelili 6 Niemców na pewno, 1 prawdopodobnie i uszkodzili 3 kolejne.
Wyniki indywidualne przedstawiają się następująco: W/Cdr Gabszewicz 1-0-1, F/Lt. Kaczmarek 2-0-0, F/Lt Jeka 1-0-1, F/O Jaworski 1-0-0, F/O Kuryłowicz 1-0-0, F/O Wiza 0-1-1. Zwycięstwa okupione zostało stratą F/O Próchnickiego, który zestrzelony został nad kanałem La Manche.
22 sierpnia skrzydło po raz kolejny osłaniał Marauder'y. W okolicy Bernay-Beaumont doszło do starcia z FW-190. Piloci 316. zaliczyli 2-0-2 zestrzeleń: F/O Wiza 1-0-1, F/O Kuryłowicz 1-0-0, a F/O Cholajda 0-0-1.
Piloci 303. dopisali jeszcze jedno zestrzelenie i jedno uszkodzenie. Z lotu nie powróciło dwóch pilotów. F/Sgt Erwin Janusz poległ, zaś F/O Kuryłowicz musiał ratować się na spadochronie, kiedy w jego Spitfie'rze stanął silnik. Pomimo, że przed skokiem podał dowództwu swoje położenie, to wbrew własnej woli F/O Kuryłowicz ustanowił rekord dryfując po wodach kanału w swoim nadmuchiwanym dinghy przez 85 godzin.
W tym czasie wielokrotnie widział przelatujące nad nim samoloty, ale z góry jego nikt nie dostrzegał. Wśród poszukujących go samolotów były oczywiście maszyny 316. Dopiero 4 dnia został wyłowiony przez brytyjskie okręty.
Poza poszukiwaniem kolegi kontynuowano intensywne loty operacyjne, ale piloci 316. nie mieli do końca miesiąca bezpośredniej styczności z wrogiem. W ciągu całego sierpnia Skrzydło wykonało 27 operacji "Ramrod" i "Rodeo". W ramach tych operacji Dywizjon 316. wykonał 331 samolotozadania.
Na przełomie sierpnia i września 1 PSM wzięło udział w większej operacji "Starkey". Wykonane w tym czasie "Ramrody" i "Circusy" oznaczane były dodatkowo litera "S" np. "Ramrod S.43". W początkowych planach operacja "Starkey" miała być desantem rozpoznawczym w rejonie Boulogne. Operacja była sukcesywnie okrajana z kolejnych elementów, aż skończyło się jedynie na pozorowanych przygotowaniach do inwazji w celu wciągnięcia jak największej ilości sił wroga do walki.
W ciągu pierwszych 9 dni, kiedy 1 PSM wykonało 13 lotów w ramach operacji "Starkey". Podczas lotu 4 września F/O Góra z 316. prawdopodobnie zestrzelił FW-190, zaś F/Sgt Szymkowiak z 303. jednego pewnego. 6 września znów doszło do spotkania z wrogiem, ale tym razem wszystkie 5 zwycięstw padło łupem Dywizjonu 303.
Kulminacyjnym momentem Operacji "Starkey" był "Ramrod S.43", kiedy to osłaniano pozorowaną flotę inwazyjną, składającą się z 355 okrętów, na których nie znajdowało się żadne wojsko. Podobno taki ruch na kanale La Manche, ostatni raz miał miejsce na przełomie maja i czerwca 1940 roku, podczas operacji "Dynamo", czyli ewakuacji Brytyjskiego Korpusu Ekspedycyjnego spod Dunkierki. Okazało się, że Niemcy tym razem nie połknęli haczyka i nie skierowali w ten rejon większych niż zwykle sił. 1. PSM wróciło do wykonywania regularnych zadań typu "Ramrod".
15 września S/Ldr Trzebiński odchodzi na odpoczynek, a jego miejsce jako dowódca Dywizjonu 316. zajął S/Ldr Paweł Niemiec. 21 września Dywizjon 316. bierze udział w operacji "Ramrod 218". Jest to ostatni lot operacyjny Warszawiaków w 1943 roku, bowiem 22 września dywizjon zostaje wyłączony ze składu 1. Polskiego Skrzydła Myśliwskiego i przeniesiony do północnej Angli na lotnisko Acklington na zasłużony odpoczynek.
W związku z przygotowaniami do planowanej na 1944 roku inwazji na kontynent (Operacja "Overlord"), RAF przystąpił do gruntownej reorganizacji, tak aby jak najefektywniej wspierać przygotowania do inwazji, i wojska lądowe już na kontynencie. W ramach tej reorganizacji rozwiązane zostało Army Cooperation Command i Fighter Command.
W ich miejsce powołano 2nd Tactical Air Force (2nd TAF), która miała wspierać działania inwazyjne, i Air Defence of Great Britain (ADGB) czyli jak sama nazwa wskazuje Obrona Powietrzna Wielkiej Brytanii. To właśnie do ADGB włączony został Dywizjon 316.
Jako ciekawostkę warto wspomnieć, że dowództwo RAF szybko zrozumiało, że likwidacja nazwy Fighter Command - które tak chlubnie zapisało się w pamięci Brytyjczyków i pilotów RAF i stało się niejako synonimem zwycięstwa w Bitwie o Anglię - było błędem z punktu widzenia psychologicznego i propagandowego, więc wkrótce powrócono do nazwy Fighter Command w odniesieniu do ADGB.

Na zdjęciu: S/Ldr Józef Jeka, dowódca eskadry w Dywizjonie 316.
8 października do Acklington przybył F/O Bolesław Gęca, który 4 kwietnia został zestrzelony nad Francją. Pilotowi udało się uniknąć niewoli i trafił pod opiekę francuskiego ruchu oporu, którego kolejne komórki pomogły mu przebyć całą Francję i pokonać granicę z Hiszpanią. Następnie F/O Gęca dociera do ambasady brytyjskiej w Madrycie i z pomocą Brytyjczyków przez Gibraltar wraca szczęśliwie do Wielkiej Brytanii.
Pobyt w Acklington upłynął 316. na lotach treningowych, patrolowych i w osłonie żeglugi, czyli dla jednostki myśliwskiej na odpoczynku. 16 lutego 1944 Dywizjon 316. przebazował się do Woodvale ma zachodnim wybrzeżu Anglii. Tam odtwarzano właśnie 3. PSM rozwiązane we wrześniu 1943 roku. Na razie całe skrzydło tworzył tylko Dywizjon 316., zaś na dowódcę tego skrzydła mianowano W/Cdr Jana Zumbacha.
W/Cdr Zumbach bez wątpienia pozostaje jedną z najbarwniejszych i najbardziej nietuzinkowych postaci w historii polskiego lotnictwa. Odznakę pilota, tzw. "Gapę" uzyskał w 1938 roku. Nie wziął udziału w wojnie obronnej, gdyż w tym czasie leczył się po wypadku lotniczym. Przedarł się do Francji gdzie latał w kluczu kominowym, a po upadku "Wielkiej Francji" przedostał się do Anglii, gdzie z 303. Dywizjonem wziął udział w Bitwie o Anglię.
Następnie dowodził tą jednostką podczas operacji "Jubilee" (rajd pod Dieppe), aż dosłużył się stanowiska dowódcy skrzydła. Jednak to nie jego błyskotliwa kariera i wspinanie się po kolejnych szczeblach dowódczej drabiny czynią z niego postać obok której ciężko przejść obojętnie.
Wybiegając historią w przód, W/Cdr Zumbach skończy II Wojnę Światową, z 13 zaliczonymi zwycięstwami, na 6 miejscu na liście polskich Asów (Lista Bajana). Już po wojnie, ale będąc jeszcze oficerem Polskich Sił Powietrznych i RAF zacznie trudnić się przemytem z kontynentalnej Europy na Wyspy Brytyjskie, wykorzystując do tego samoloty Królewskich Sił Powietrznych.
Nie mogąc powrócić do Polski, po odejściu ze służby będzie dalej prowadził awanturniczy tryb życia, m.in. latając jako najemnik w dwóch wojnach domowych w Afryce i dalej jako przemytnik. U schyłku życia otworzy klub w Paryżu. W 1986 roku został prawdopodobnie zamordowany (francuska policja umorzyła śledztwo bez podania przyczyny zgonu). Jego ciało spoczęło na Powązkach Wojskowych w Warszawie.
Tymczasem wracając do roku 1944, Dywizjon 316. wykonuje nadal loty patrolowe i treningowe. 21 marca w trakcie lotu treningowego dochodzi do awarii silnika w samolocie F/Sgt Zygmunta Kowalskiego. Podczas awaryjnego lądowania w ciężkich warunkach atmosferycznych pilot rozbija maszynę i trafia do szpitala gdzie wkrótce umiera.
18 kwietnia Dywizjon 316. rozpoczyna przezbrajanie się na nowe myśliwce P-51 Mustang. 28 kwietnia jednostka przebazowuje się ponownie na wschodnie wybrzeże, tym razem do Coltishall. Mimo nadziei na loty ofensywne, przeprowadzano głównie loty treningowe na nowych maszynach "urozmaicane" czasami lotami patrolowymi.
6 czerwca 1944 roku nastąpiła długo oczekiwana inwazja na kontynent - operacja "Overlord". Choć główne wsparcie lotnicze dla sił inwazyjnych stanowiły dywizjony włączone do 2. TAF, to i jednostki zgrupowane w ADGB miały okazje do lotów nad kontynent, aby atakować cele na zapleczu frontu.
Do takiego lotu doszło 11 czerwca. Zadanie polegało na zniszczeniu wszelkich pojazdów wroga napotkanych na trasie przelotu. W czasie tego lotu zniszczono 11 pojazdów i 3 lokomotywy. Niestety podczas ataku z lokomotywą zderza się i ginie F/Sgt Ryszard Fusiara.
15 czerwca W/Cdr Zumbach odchodzi ze stanowiska dowódcy 3. PSM. Jego miejsce zajmuje W/Cdr Tadeusz Sawicz. 19 czerwca podczas misji ginie F/Sgt Józef Milej. Na skutek złych warunków atmosferycznych nikt nie zauważył momentu jego śmierci, a sam pilot nie zgłosił przed śmiercią problemów z maszyną.
26 czerwca S/Ldr Niemiec zostaje przeniesiony na stanowisko dowódcy Dywizjonu 306., zaś jego miejsce na czele 316. zajmuje weteran "Cyrku Skalskiego" - S/Ldr Bohdan Arct. Ciekawostką jest, że S/Ldr Bohdan Arct był pierwszym w historii Polskich Sił Powietrznych oficerem rezerwy, który w czasie wojny został mianowany dowódcą dywizjonu.
13 czerwca Niemcy po raz pierwszy wysyłają na Londyn swoją nową cudowną broń: V-1. Był to w istocie bezzałogowy samolot/pocisk wypełniony materiałami wybuchowymi, napędzany jednym z pierwszych silników odrzutowych (pulsacyjnym), który wystrzeliwany z terenów okupowanych leciał po prostej linii do wyznaczonego celu, gdzie po wyliczonym czasie następowało wyłączenie silnika i strome nurkowanie.
Broń ta nie był szczególnie celna, chodziło bardziej o aspekt psychologiczny. Ponieważ większość rakiet skierowana była na Londyn, przypomniała ona Brytyjczykom czasy Blitzu z lata 1940 roku. O ile dla cywili te pierwsze bomby były zaskoczeniem, o tyle dowództwo o cudownej broni Hitlera wiedziało wcześniej m.in. dzięki wywiadowi Armii Krajowej. Dzięki tym informacjom Anglicy mogli się zawczasu przygotować do obrony, co uczynili.

Na zdjęciu: P-51 Mustang Tadeusza Nowierskiego.
System obrony przed V-1 składał się z trzech pierścieni. Ten najbardziej zewnętrzny składał się z najszybszych maszyn myśliwskich (Mustangi, Tempesty, Typhoony), które były w stanie dogonić V-1 w locie. Jeśli niemiecka maszyna umknęła pilotom wchodziła w drugi krąg, który stanowiła gęsta artyleria przeciwlotnicza. Tu bardzo ważne było aby piloci polujący na latającą bombę, nie wlatywali w obszar działania artylerii, gdyż Ci mieli rozkaz strzelania do wszystkiego co lata. Jeśli i tą zaporę udałoby się pokonać, to na obrzeżach Londynu na V-1 czekała jeszcze zapora balonowa.
Ponieważ Dywizjon 316. został włączony do sił obrony (ADGB) i był już wyposażony w Mustangi, został przeznaczony do zwalczania "czarownic" czyli pocisków V1. W związku z tym 1 lipca został przebazowany do West Malling, na południowy-wschód od Londynu. Dokładnie na trasie przelotów "cudownej broni Hitlera".
Już 11 lipca postanowiono przenieść Warszawiaków nad sam brzeg kanału La Manche, tym razem na lotnisko Friston, choć jak wspominają to piloci, było to bardziej lądowisko niż lotnisko, zbudowane raczej jako miejsce awaryjnych lądowań uszkodzonych maszyn wracających znad Europy.
Lipiec upłynął Szakalom, na polowaniu na "czarownice". 3 lipca łupem W/O Murkowskiego padła pierwsza zestrzelona na konto Dywizjonu 316. Wydawałoby się, że strącanie lecącego po linii prostej obiektu nie powinno być najmniejszym problemem dla wysokiej klasy myśliwców, jakimi byli piloci 316.
Okazało się, że jednak nie była to sprawa tak prosta. Atutem V1 byłą na pewno jego prędkość. Jeśli udało się już taką maszynę dogonić, nie można było się do niej za bardzo zbliżyć na mniej niż 200 m, gdyż eksplozja ładunku mogła doprowadzić do uszkodzenia maszyny atakującej.
Przekonał się o tym na własnej skórze F/Sgt Pietrzak, który 12 lipca strącił V1 z odległości ok. 100 metrów. Eksplozja uszkodziła jego Mustanga w takim stopni, że pilot musiał ratować się na spadochronie. Zdarzało się również, że pilotom patrolującym przestrzeń powietrzną, po którymś kolejnym ataku, zwyczajnie kończyła się amunicja.
W takim wypadku piloci opracowali metodą strącania "czarownic" poprzez "podważanie" skrzydła V1 przy pomocy skrzydła własnego Mustanga. W założeniu wrogi pocisk, sterowany wyłącznie żyrokompasem, po wytrąceniu z równowagi powinien runąć do ziemi.
W praktyce niemiecka "cudowna broń" potrafiła wracać do pierwotnego położenia, a czasem robiła to z takim impetem, że obrywała skrzydło atakującego jej myśliwca (przekonał się o tym F/Lt Karnkowski). Chciałoby się rzec: złośliwość przedmiotów martwych.
Mimo wszystko piloci tępili te bezzałogowce z pełną determinacją i odnosili w tym znaczące sukcesy. Tylko 6 lipca jednostka wykonała 42 samolotozadania na niszczenie V1. Następnego dnia W/O Murkowski zgłosił aż 7 zniszczonych V1. Należy tu wspomnieć, że strącenia V1 nie były wliczane do listy zestrzeleń poszczególnych pilotów, czy całych jednostek, tylko liczone były osobno.
Po początkowym entuzjazmie w walce z V1 do życia Dywizjonu zaczęła się wkradać rutyna.
Piloci zaczęli narzekać na monotonne loty przeciw V1. S/Ldr. Arct jako dowódca 316. (choć zapewne dowódcy innych jednostek robili to samo), zaczął naciskać na dowództwo, aby zezwoliło na loty ofensywne na kontynent równolegle z działaniami przeciw V1.
Należy nadmienić, że jednostki przewidziane do walki z V1 miały całkowity zakaz wykonywania jakichkolwiek innych lotów. Ciągłe nagabywanie dowództwa, przyniosło w końcu rezultaty. Wg wspomnień S/Ldr Arcta 14 sierpnia przyszedł upragniony rozkaz, zezwalający dywizjonom zwalczającym V1 do wykonania lotu nad kontynent, ale wg jasno określonego harmonogramu.
Rozkaz wchodził w życie następnego, 15 sierpnia i przewidywał, że 316. poleci dopiero 25 sierpnia. S/Ldr Arct nie dał jednak za wygraną i mając zawczasu przygotowany plan lotu na taką operację połączył się z dowództwem i poprosił o zgodę na lot jeszcze tego samego dnia.
Skoro zgoda na loty na kontynent była już wydana, plan lotu przygotowany, a sama operacja wykonana sekcją 6 samolotów nie osłabiała obrony Londynu przed V1, to pozwolenie na "przedpremierowy" lot zostało wydane.
S/Ldr Arct nie odmówił sobie poprowadzenia tej misji. Całkowicie zrozumiały przywilej dowódcy. Ponieważ do walki rwali się wszyscy piloci, towarzyszącą mu piątkę wyłoniono w drodze losowania. Patrol został poprowadzony w rejonie Paryż-Troyes-Reims. Początkowo lot był bardzo monotonny. Do spotkania z wrogiem nie doszło.
Dopiero w ostatniej fazie, podczas kierowania się nad Reims dostrzeżono wrogą formację, w sile około 20 maszyn. Polacy mieli jednak przewagę wysokości. S/Ldr Arct wydał rozkaz do ataku. Doszło do walki w wyniku której 316. zaliczył 4 zestrzelenia. Indywidualnie 2 zaliczył F/Lt Cholajda, 1 S/Ldr Arct i 1 W/O Feruga. Do kolejnej wyprawy nad Francję doszło 26 sierpnia, ale do spotkania z wrogiem tym razem nie doszło.
27 sierpnia Dywizjon 316. został przebazowany na północ na lotnisko Coltishall, kończąc jednocześnie swoje polowanie na "czarownice. Wg oficjalnych statystyk w okresie od 1 lipca do 26 sierpnia Dywizjon 316. zestrzelił 74 i 5/12 pocisków V1, co jest najwyższym wynikiem wśród polskich dywizjonów.
Najskuteczniejszym "łowcą czarownic" okazał się W/O Szymański, który strącił 8 V1. Ogółem Polacy ze wszystkich jednostek strącili 190 V-1, co stanowi ok 10% wszystkich strąconych pocisków.

Na zdjęciu: S/Ldr oraz dowódca 316 Dywizjonu Bogdan Arct.
Wraz z przeprowadzką na północ zmienił się charakter działań Dywizjonu. Teraz patrolowali oni wybrzeże Wielkiej Brytanii, ale także jako eskorta wykonywali loty nad okupowaną przez Niemców Norwegię. Tego że lot Mustangiem z Wielkiej Brytanii do Norwegii jest możliwy jako pierwszy dowiódł rok wcześniej F/Lt Lewkowicz z polskiego 309. Dywizjonu "Ziemi Czerwieńskiej", wykonując samowolny lot wbrew zakazom.
Loty do Norwegii nie były lubiane przez pilotów. W trakcie 6 godzinnego lotu, nad lądem pilot znajdywał się przez 10-30 minut. O ile przymusowe lądowania, czy skok ze spadochronem nad kanałem La Manche, dawały pilotowi nadzieję na ratunek (patrz przykład F/O Kuryłowicza), to taki sam przypadek nad Morzem Północnym musiał skończyć się śmiercią pilota.
1 września podczas lotu patrolowego wzdłuż brytyjskiego wybrzeża ginie F/Sgt Zygfryd Narloch. 3 września podczas lotu u wybrzeży Norwegii w korkociąg wpada F/O Konstanty Cynkier. Pilot zderza się z wodą i ginie.
6 września nadchodzi niespodziewany rozkaz lotu nad okupowaną Holandię, w celu ataku rzekomej ewakuacji Niemców z Amsterdamu w stronę III Rzeszy. Wspomniano wcześniej o przesądach pilotów i ich przywiązaniu do symboli. Namacalnym dowodem tego zjawiska stał się ten właśnie lot Dywizjonu 316. S/Ldr Arct, dowodząc jednostką za swoją maszynę dyspozycyjną obrał Mustanga oznaczonego SZ-A ("A" jak Arct).
Rankiem 6 września, mechanik dywizjonu przekazał dowódcy, że tenże Mustang musi iść na przegląd w związku z wylataną liczbą godzin. Mechanik też odradzał dowódcy jakichkolwiek lotów na innej maszynie, argumentując że "co swoja maszyna to swoja". Przegląd miał trwać raptem 2 dni, więc S/Ldr Arct przystał na to, zwłaszcza że pogoda nad kontynentem przez najbliższe dwa dni miała wykluczać poważniejsze operacje.
Dowódca postanowił zatem wziąć dwa dni wolnego, aby odwiedzić żonę. I właśnie w tym momencie z dowództwa przyszedł rozkaz lotu nad Holandię, gdzie Dywizjon miał zaatakować kolumnę wycofujących się Niemców. Ciekawa odskocznia od lotów nad Norwegię.
S/Ldr Arct zignorował rady swojego mechanika i polecił mu przygotować maszynę SZ-B. Na zaplanowanej trasie przelotu żadnego ruchu wojsk nie zaobserwowano. Po minięciu Amsterdamu do S/Ldr Arcta, zaczął dobiegać niepokojący dźwięk z silnika. Początkowo cichy zaczął narastać. Chwilę później do niepokojącego dźwięku, dołączyła wskazówka ciśnienia oleju, powoli zmierzająca do zera. Maszyna konała. S/Ldr Arct skierował się w stronę własnych linii, zaś pozostałe Mustangi stanowiły osłonę. Z silnika zaczął wydobywać się dym. Nie było szans dolecieć do alianckich pozycji. Pilot zdecydował się na skok ze spadochronem, nad terenem Holandii.
Choć udało mu się wylądować bezpiecznie, to S/Ldr Arct miał pecha, bo trafił na holenderskich policjantów, którzy choć dobrze się nim zajęli, to niestety odmówili pomocy w dotarciu do alianckich pozycji, w obawie o losy swoich rodzin. Resztę wojny S/Ldr Arct spędził w obozie jenieckim. Mniej szczęścia miał F/Sgt Andrzej Kawiński, który w tym locie trafiony przez artylerię poległ.
7 września dowództwo dywizjonu obejmuje S/Ldr Zygmunt Drybański. 8 września podczas lotu w złej widoczności rozbija się i ginie F/Lt Zdzisław Przygrodzki. Kolejna strata w dywizjonie miała miejsce 2 października, kiedy podczas lotu treningowego rozbija się i ginie Sgt Adrzej Bardecki.
14 października, podczas osłaniania bombowców atakujących Duisburg W/O Pietrzak strąca jednego Bf-109. Już 18 października dochodzi do kolejnego starcia z wrogiem. Podczas lotu nad Danią, w okolicach Aalborg, 6 Mustangów atakuje formację Bf-109, strącając bez strat 6 maszyn. Zwycięstwa indywidualne przedstawiają się następująco: F/Lt Walawski 2-0-0, F/Lt Karnkowski 1 1/2-0-0, W/O Pietrzak 1 1/2-0-0, W/Cdr Rutkowski 1/2-0-0, F/Lt Nentwich 1/2-0-0/.
22 października Dywizjon wykonuje ostatnie loty z Coltishall. 24 października Dywizjon zamienia się miejscami z Dywizjonem 315. i przebazowuje się na lotnisko Andrews Field, gdzie wchodzi w skład 133. Polskiego Skrzydła Myśliwskiego, obok 306. Dywizjonu "Toruńskiego" i 129. Dywizjonu RAF.
W ramach 133. Skrzydła głównym zdaniem 316. były loty na osłonę ciężkich bombowców. W listopadzie skrzydło wykonało 17 takich misji. 9 listopada podczas treningowych lotów nocnych, podczas lądowania w opadach śniegu rozbijają się i giną F/O Stanisław Zajdel i Sgt Andrzej Dąbrowski.
12 grudnia podczas operacji Ramrod, osłaniając bombowce, F/Lt Walawski strąca Bf-109. Jest to ostatnie zwycięstwo zapisane na koncie Dywizjonu 316.

Na zdjęciu: V-1. Autor zdjęcia: Mateusz Maroński.
Tego samego dnia następuje reorganizacja skrzydła. W miejsce odchodzącego brytyjskiego 129 Dywizjonu przychodzi polski Dywizjon 309. Pomimo licznych lotów operacyjnych do końca roku do spotkań z wrogiem nie doszło. Nawet w czasie niemieckiej ofensywy w Ardenach w ostatnich dniach grudnia 1944 roku.
Na przełomie grudnia i stycznia następuje zmiana na stanowisku dowódcy 133. Polskiego Skrzydła Myśliwskiego. W/Cdr Zumbach zostaje przeniesiony do 84. Grupy Myśliwskiej, a jego miejsce zajmuje W/Cdr Kazimierz Rutkowski.
Styczeń 1945 roku zaczął się do Dywizjonu pechowo. 2 stycznia w Holandii na skutek awarii silnika ginie F/Lt Teofil Szymankiewicz. 16 stycznia w skład 133. PSM zostaje włączony Dywizjon 315. Od tej pory skrzydło posiada 4 dywizjony: 306., 309., 315. i 316. 3 lutego podczas "Rodeo 411" zestrzelony zostaje P/O Sosnowski. Pilot trafia do niewoli.
20 lutego podczas lotu treningowego ginie P/O Jerzy Mielnicki. Następnego dnia, 21 lutego, podczas ataku na cele naziemne, na skutek potężnej eksplozji trafionego pociągu z amunicją, doszło do licznych zniszczeń na ziemi.
Eksplozja była jednak na tyle silna, że uszkodziła dwie atakujące maszyny. W/O Stanisław Zych zginął, zaś P/O Eugeniusz Dyrmont-Jussewicz trafił do niewoli.
1 marca Niemcy wznowiły naloty na Londyn przy użyciu nowych wersji V1. Trzy z czterech dywizjonów skrzydła (306., 309. i 315.), zostały przesunięte do zwalczania "czarownic". Dywizjon 316. kontynuował loty na osłonę bombowców ("Ramrod"). 1 marca podczas takiego lotu na osłonę bombowców bombardujących Mannheim, wychodząc z chmur na niskiej wysokości, z przeszkodami terenowymi zderzają się W/O Józef Feruga i F/Sgt Ryszard Kamecki. Obaj piloci giną. 5 marca podczas kolejnego "Ramrodu" ginie F/Lt Stanisław Litak, kiedy pilot rozbija się podczas awaryjnego lądowania na skutek awarii silnika.
24 marca Dywizjon 316. (razem z 306. i 309.) bierze udział w operacji "Varsity" jako osłona. Choć operacja "Varsity" nie jest tak znana jak operacje "Overlord" (lądowanie w Normandii), czy Market Garden (desant w Holandii), to w istocie była to największa operacja powietrzno-desantowa w II Wojnie Światowej, kiedy w jednym dniu i w jednym miejscu zrzucono 16 tysięcy spadochroniarzy z brytyjskiej 6. i amerykańskiej 17. dywizji spadochronowej.
Celem operacji było wsparcie forsowania Renu przez 21. Brytyjską Grupę Armii. Operacja zakończyła się sukcesem.
9 kwietnia całe skrzydło w sile 42 Mustangów osłaniało wyprawę bombową na Hamburg. Nad Niemcami bombowce zostały zaatakowane przez odrzutowe Me-262. Polacy ruszyli do ataku. Łupem skrzydła padły 4 odrzutowce strącone i jeden uszkodzony. Niestety "Szakale" nie zapisali na swoim koncie żadnego zestrzelenia.
11 kwietnia w trakcie lotu treningowego zderzają się samoloty F/O Stanisława Bełzy i F/Sgt Zygmunta Boćkowskiego. Obaj zginęli. 19 kwietnia Dywizjon 316. podczas lotu "Ramrod 1545" atakuje niemieckie lotnisko. F/Lt Walawski niszczy dwie maszyny wroga (Me-410 i He-111), F/Lt Popiel niszczy jednego He-111 i uszkadza He-111 i Me-410 zaś W/O Tomaszewski uszkadza jednego Me-410. Niestety zniszczenia samolotów na ziemi nie są wliczane do oficjalnych kont zestrzeleń pilota czy jednostki.
25 kwietnia u schyłku II Wojny Światowej 6 dywizjonów Polskich Sił Powietrznych wzięło udział w misji, która musiała być dla nich bardzo satysfakcjonująca. Tego dnia kilkaset Lancasterów (w tym polskie Lancaster'y z 300. Dywizjonu Bombowego), w silnej osłonie myśliwskiej, w której znalazły się Dywizjony 303., 306., 309., 315., i 316. zbombardowały rezydencję Hitlera i reszty niemieckich dostojników w Berchtesgaden. Było to ostatnie zadanie bojowe w historii 133 Polskiego Skrzydła Myśliwskiego i 316. "Warszawskiego" Dywizjonu Myśliwskiego.

Na zdjęciu: S/Ldr Michał Cwynar, jeden z ostatnich dowódców dywizjonu.
8 maja 1945 roku następuje koniec wojny w Europie Zachodniej. W tym momencie znane są już porozumienia jałtańskie, które oddają Polskę w szpony Stalina. 16 maja Dywizjon 316. przebazowuje się ponownie do Coltishall, gdzie został włączony do 3. Polskiego Skrzydła Myśliwskiego.
20 maja w wypadku drogowym ginie F/Lt Janusz Walawski, pilot który loty odbywał jeszcze w trakcie Wojny Obronnej 1939 roku i w czasie wojny strącił 4 samoloty wroga. 3 lipca S/Ldr Drybański opuszcza jednostkę, której nowym dowódcą zostaje S/Ldr Michał Cwynar, jednak już 11 września zastępuje go S/Ldr Paweł Niemiec.
W międzyczasie 15 sierpnia jednostka wraca do Andrews Field. Jednocześnie rozwiązano 3. PSM. 5 listopada Dywizjon przenosi się na lotnisko Wick, gdzie zostaje do 10 marca 1946 roku. 10 marca 1946 roku jednostka przenosi się na swoje ostatnie lotnisko, do Hethel, gdzie koncentrowane były wszystkie polskie dywizjony myśliwskie.
Zbiegło się to w czasie z notą brytyjskiego Ministra Spraw Zagranicznych Ernesta Bevina, zapowiadającą rozwiązanie Polskich Sił Zbrojnych i "zachęcającą" Polaków do "powrotu" do ojczyzny, a w rzeczywistości do wyjazdu do zupełnie innego kraju, rządzonego przez komunistów.
20 maja 1946 roku brytyjskie Ministerstwo Wojny powołało do życia Polski Korpus Przysposobienia i Rozmieszczenia (PKPiR). Brytyjczycy zaczęli pozbywać się swojego najwierniejszego sojusznika. PKPiR był częścią składową brytyjskich sił zbrojnych (co komuniści wykorzystali do pozbawienia obywatelstwa polskich wyższych rangą oficerów), formacją ochotniczą i kontraktową.
Służba w nim miała trwać 2 lata, w czasie których żołnierzy kierowano na kursy mające ich przygotować do cywilnego życia. Cały czas namawiano do powrotu do Polski.
Trudno powiedzieć ilu członków personelu Dywizjonu 316. powróciło do Polski, i ilu przypłaciło to życiem lub zdrowiem. Jednym z pilotów 316. który zdecydował się na taki krok był W/Cdr Stanisław Skalski. Początkowo przyjęty do służby w Ludowym Wojsku Polskim, został w 1948 roku aresztowany pod zarzutem szpiegostwa, torturowany i w "procesie kiblowym" skazany na karę śmierci. W celi śmierci spędził 8 lat, nie wiedząc, że wyrok zamieniono mu na karę dożywocia. Z więzienia wyjdzie w 1956 roku.
31 maja 1946 roku Polskie Siły Powietrzne jako formacja zostały przez Brytyjczyków rozwiązane. 8 czerwca 1946 roku w Londynie miała miejsce wielka Parada Zwycięstwa. Rząd premiera Atlee nie chcąc narażać się Stalinowi wysłał zaproszenie do udziału w paradzie nie do żołnierzy Polskich Sił Zbrojnych, tylko do marionetkowego Tymczasowego Rządu Jedności Narodowej.
Z PSZ zaproszenie dostali jedynie piloci Dywizjonu 303. którzy mieli maszerować jako część RAF. W ramach solidarności z pozostałą częścią PSZ, "Kościuszkowcy" odmówili wzięcia udziału w paradzie.
Komuniści znad Wisły także odmówili wysłania żołnierzy, przez co na tej paradzie zabrakło reprezentacji kraju, który walczył od pierwszego do ostatniego dnia II Wojny Światowej. 14 września Dywizjon 316. razem z Dywizjonami 303., 305., 306., 307., 309. i 315. wziął udział w defiladzie lotniczej nad Londynem w rocznicę Bitwy o Anglię. 4 dni później, 18 września nad Coltishall odbyła się pożegnalna parada lotnicza wszystkich polskich dywizjonów myśliwskich w asyście myśliwców RAF.
11 grudnia 1946 roku 316. Polski Dywizjon Myśliwski "Warszawski" został rozwiązany.
W czasie swojej działalności "Szakale" wykonali 8198 samolotozadań w czasie 15 831 godzin. Ogółem na konto Dywizjonu zapisano:
- 45 1/2 samolotów zniszczonych na pewno w powietrzu;
- 19 samolotów zniszczonych prawdopodobnie w powietrzu;
- 21 samolotów uszkodzonych w powietrzu;
- 4 samoloty zniszczone na pewno na ziemi;
- 5 samolotów uszkodzonych na ziemi;
- 74 5/12 strąconych latających bomb V-1;
Zwycięstwa okupiono stratą 44 pilotów poległych i 9 którzy trafili do niewoli.
Autor: Mateusz Maroński.
Bibliografia:
Jerzy B. Cynk: Polskie Siły Powietrzne w Wojnie 1939-1943, Gdańsk 2001
Jerzy B. Cynk: Polskie Siły Powietrzne w Wojnie 1943-1945, Gdańsk 2002
Bernard Karol Buchwald: 316 Warszawski Dywizjon Myśliwski, Warszawa 1989
Bohdan Arct: Niebo w ogniu, Warszawa 1989
Bohdan Arct: W pościgu za V-1, Warszawa 1957
Wacław Król: Mój Spitfire WX-L, Warszawa 1975
Grzegorz Śliżewski: Karmazynowy Błękit Nieba - Działania bojowe I Polskiego Skrzydła Myśliwskiego w 1941 roku, Wrocław-Warszawa 2022
T. Królikiewicz, W. Matusiak: Polski Samolot i Barwa, Polskie Siły Powietrzne na Zachodzie 1940-1946, Warszawa 2014
Destiny Can Wait - The Polish Air Force In The Second World War, Nashville 1988
Jacek Kutzner: Zwycięstwa pilotów myśliwskich Polskich SIł Powietrznych na Zachodzie 1940-1945, Warszawa 2007
Stefan Gnyś: Pierwsze zwycięstwa, Poznań 2021
Katarzyna Ochabska: Stanisław Skalski, Wojkowice 2007
Piotr Sikora: Asy polskiego lotnictwa, Warszawa 2014
Piotr Sikora: Bitwy polskiego lotnictwa 1918-1945, Warszawa 2016
|