Nr ISSN 2082-7431
Polska Podziemna
Rząd Rzeczpospolitej Polskiej na Uchodźstwie.


Klęska Francji, początek walki u boku Wielkiej Brytanii.


Koniec "dziwnej wojny".

Wiosną 1940 r. armia niemiecka była już w stanie gotowości do kolejnej inwazji. Jej obiektem miały być tym razem Dania, Norwegia, Holandia, Belgia i Francja. Działania rozpoczęły się 9 kwietnia 1940 r. atakiem niemieckim na Danię i Norwegię.
10 maja Niemcy uderzyli na Belgię i Holandię, a w trzy dni później - na Francję. Postępy wojsk niemieckich, słusznie nazwane "Blitzkrieg" - Wojną Błyskawiczną, były tak szybkie, że zaskoczyły nawet dowództwo Wehrmachtu.
Po przełamaniu linii wojsk alianckich, niemieckie kolumny pancerne wraz z piechotą szybko rozprawiły się z Belgią i Holandią i otoczyły część sił alianckich wraz z Brytyjskim Korpusem Ekspedycyjnym pod Dunkierką.
2 czerwca 1940 r., na jej plażach zakończono ewakuację 338 000 ludzi, cały ciężki sprzęt utracono, a 14 czerwca wojska niemieckie wjechały do Paryża.



Po złamaniu armii polskiej, taktyka "wojny błyskawicznej" udowodniła również swoją wyższość we Francji.

Klęski armii francuskiej dopełniły nastroje defetystyczne. Rząd Paula Reynauda ustąpił 16 czerwca, a nowym szefem gabinetu został Philippe Petain, który już następnego dnia wystąpił z propozycją zawieszenia broni. Ostatecznie akt kapitulacyjny podpisano 22 czerwca w Compiegne, w tym samym wagonie, w którym Foch przyjmował w 1918 r. kapitulację wojsk niemieckich.
Na mocy tego aktu Francja została podzielona na dwie strefy: północną - okupowaną przez Niemcy, obejmującą trzy piąte terytorium kraju, oraz tzw. strefę wolną - południową.

Udział jednostek polskich w tych zmaganiach był dość poważny, choć nie miał generalnie większego wpływu na ich wynik.
W Norwegii walczyła Brygada Strzelców Podhalańskich generała Szyszko-Bohusza, przyczyniając się wydatnie do zdobycia przez wojska sojusznicze Narviku.
Wojsko Polskie wzięło także zauważalny udział w kampanii francuskiej, chociaż walczyło w rozproszeniu, na różnych odcinkach frontu, nie zdoławszy z winy Francuzów osiągnąć pełnej sprawności bojowo-organizacyjnej. Pierwsi udział w walkach wzięli lotnicy oraz marynarze.

1 Dywizja Grenadierów gen. Ducha walczyła w składzie 20 Korpusu broniącego Linii Maginota na wschód od Metzu. 21 czerwca dywizja przestała istnieć, a jej żołnierze otrzymali rozkaz przebijania się do portów zachodniej i południowo-zachodniej Francji lub do Szwajcarii, a stamtąd do Wielkiej Brytanii.
Łączne straty jednostki wyniosły około 900 zabitych, 2 800 rannych i 1 500 zaginionych.

2 Dywizja Strzelców Pieszych gen. Prugara-Ketlinga po ciężkich, uporczywych bojach (łączne straty: 2 719 żołnierzy) i wyczerpaniu amunicji - przekroczyła 20 czerwca granicę szwajcarską, gdzie została internowana.
10 Brygada Kawalerii Pancernej gen. Maczka walczyła w Szampanii, staczając boje w Champaubert, Montgivroux i Montbard. Kiedy brygada znalazła się w okrążeniu, a próby przebicia się nie dały rezultatu, gen. Maczek nakazał przedzieranie się małymi grupami na południe. Straty brygady wyniosły około 1 200 ludzi. Polskie jednostki brały również udział w obronie Bretanii.

Beznadziejne decyzje francuskiego dowództwa spowodowały jednak rozproszenie dwóch pozostałych większych jednostek polskich: przybyłej z Norwegii Samodzielnej Brygady Strzelców Podhalańskich oraz 3 Dywizji Piechoty.
Z klęski Francji ocalało 27 614 żołnierzy, łącznie z przebywającą w Syrii Samodzielną Brygadą Strzelców Karpackich, która nie dała się rozbroić Francuzom i przeszła do Palestyny.
Reasumując - straty wyniosły aż 66 % stanu osobowego, co było odsetkiem bardzo poważnym.

Na początku wielkiej ofensywy niemieckiej Sikorski był dobrej myśli. 20 maja przekonywał np. gabinet, że zmiany w rządzie francuskim są bardzo dla Polski korzystne, zaś czołgi francuskie i lotnictwo sprzymierzonych uzyskały "widoczną przewagę" nad przeciwnikiem. Mimo to minister Stroński był zdania, że należy rozważyć kwestię ewakuacji rządu z Angers, do innego, bezpieczniejszego regionu Francji. Minister Strasburger zasugerował natomiast, by złoto polskie wywieźć do Anglii, Kanady lub USA.

Rada Ministrów zebrała się ponownie 28 maja, tym razem z udziałem Prezydenta Władysława Raczkiewicza. Zastanawiano się nad skutkami "zdradzieckiej kapitulacji króla Belgii", która miała miejsce właśnie tego dnia. Premier zapewniał Prezydenta i ministrów, że:

"na szczęście nie ma mowy o jakimkolwiek załamaniu się moralnym. Wręcz przeciwnie, tak w Paryżu jak i w Londynie postanowienie wytrwania za wszelką cenę do zwycięskiego końca jest mocniejszym niż kiedykolwiek, a morale wojska przedstawia się pierwszorzędnie".



Po lewej: Polscy żołnierze u boku Walijczyków podczas wojny francusko-niemieckiej w 1940 r.

Wysłuchawszy tego bardzo optymistycznego orędzia, niewiele mającego wspólnego z ówczesną rzeczywistością, Prezydent Raczkiewicz zaapelował o zachowanie spokoju i zespolenie wysiłków. Posiedzenie zostało zamknięte przez premiera stwierdzeniem, które zażenowało nawet niektórych z zebranych:

"rząd spełnił już najważniejsze zadanie, stwarzając wzór dotąd nieosiągniony i przewyższający wysiłkiem swoim nawet to, co i czego dokonał Wódz Naczelny w 1920 roku".

Tymczasem pod koniec maja, kiedy przewaga wojsk niemieckich stawała się niezaprzeczalna, zaczęła wyłaniać się perspektywa ewakuacji rządu polskiego do Anglii.
29 maja ambasador brytyjski przy rządzie polskim Kennard zapytywał Foreign Office, czy nie powinien już podjąć wstępnych kroków, aby umożliwić Prezydentowi Raczkiewiczowi, premierowi Sikorskiemu i rządowi przeniesienie się do Anglii. Londyn zwlekał jednak z odpowiedzią, uważając, że z propozycją taką winni wystąpić sami Polacy. Kiedy jednak klęska stała się oczywista, 15 czerwca z Foreign Office depeszowano do Kennarda:

"Proszę zawiadomić rząd polski, że chętnie przyjmiemy go tu, jeżeli im to odpowiada". Równocześnie powiadomiono ambasadora Raczyńskiego, że: "rząd Jego Królewskiej Mości udzieli rządowi polskiemu gościny w Zjednoczonym Królestwie".

W końcowej fazie działań, gdy wojska francuskie znajdowały się już w pełnym rozkładzie, premier Sikorski rozstał się na sześć dni z rządem, by bezskutecznie starać się nawiązać kontakt osobisty z francuskim wodzem naczelnym. Tymczasem rząd za sugestią Francuzów, przeniósł się w okolice Bordeaux, do miejscowości Libourne. Tam też, po bezowocnych staraniach, 17 czerwca dotarł gen. Sikorski. Tego samego dnia poinformował on Kennarda, że chciałby gros polskich sił zbrojnych przerzucić do Anglii drogą morską.
W Libourne tymczasem wielu wysokim funkcjonariuszom rządowym udzielił się nastrój paniki.
17 czerwca odbyło się posiedzenie Rady Ministrów, na którym przemawiał Wódz Naczelny i premier rządu. Jego słowa, że:

"w danych warunkach nie widać szans dalszego prowadzenia wojny we Francji, która najwidoczniej się załamała całkowicie i na którą pod względem wojskowym nie ma, co liczyć", brzmieć musiały dość dramatycznie, zwłaszcza w uszach ministrów, którzy jeszcze zaledwie dziesięć dni wcześniej słyszeli z ust Sikorskiego zgoła, co innego.

18 czerwca rząd zastanawiał się, co i kogo ewakuować do Anglii, przy czym podkreślano, że: "nie wolno nad żadną miarą powtarzać tak słusznie przez nas krytykowanych Zaleszczyk i Kut".
Ale paniki i tak nie dało się opanować. O 11.45 wspólnie obradował rząd i Rada Narodowa. Sikorski przekonywał zebranych, że honor i interes Polski określają jej miejsce "u boku Wielkiej Brytanii, związanej z nami trwającym już sojuszem".

Jeszcze tego samego dnia Sikorski udał się do Londynu samolotem przysłanym przez Churchilla. 19 czerwca konferował on z brytyjskim premierem, a rozmowy przyniosły porozumienie dotyczące ewakuacji władz polskich i wojska.

Początki działalności Rządu Rzeczpospolitej Polskiej w Wielkiej Brytanii.
Kryzys lipcowy.

Pierwsze posiedzenie rządu w nowym miejscu odbyło się 26 czerwca 1940 r.
Uczestniczyli w nim: Sikorski, Sosnkowski, Zaleski, Strasburger, Stroński, Stańczyk i w zastępstwie Hallera podsekretarz Karol Popiel. Sikorski zaczął od zreferowania swoich rozmów z Churchillem, a następnie zapowiedział redukcję aparatu rządowego.
Według wstępnego projektu miałyby pozostać jedynie: Prezydium Rady Ministrów, MSZ, Ministerstwo Skarbu oraz Informacji i Dokumentacji. Przeciwko projektowi wystąpił Jan Stańczyk szef przewidywanego do likwidacji Ministerstwa Opieki Społecznej.



Na zdjęciu: Prezydent Raczkiewicz przemawiający na obradach Rady Narodowej.

6 lipca Rada Ministrów ponownie rozpatrywała projekt reorganizacji rządu, przy czym posiedzenie rozpoczęło od apelu premiera by:

"nie rozwałkowywać zbytnio spraw związanych z ostatnią przeszłością, których ocenę zostawić należy lepszej chwili. Sam gotów jest wiele puścić w niepamięć, pod warunkiem jednak, że wszyscy sami z sobą zrobią właściwy rachunek sumienia".

Sikorski wypowiadał te słowa, kiedy znany był już powszechnie list otwarty byłego ambasadora w Paryżu Juliusza Łukaszewicza z 3 lipca, oskarżający Sikorskiego i rząd o zaprzepaszczenie wojska.
Nie jest wykluczone więc, że w tej sytuacji premier zdecydował się złagodzić pierwotny program radykalnej reorganizacji rządu, by nie tworzyć dodatkowych frontów walki. Na tym samym posiedzeniu minister Kot, przedstawił Radzie Ministrów rezolucję ludowców zapowiadającą ustąpienie z Rady Narodowej, "w razie nie wyciągnięcia konsekwencji w stosunku do osób nieodpowiadających kryteriom spełnionego obowiązku i charakteru". Równocześnie jednak Mikołajczyk przesłał deklarację wymierzoną przeciwko opozycji, wspierając tym samym premiera.
On sam natomiast, na omawianym posiedzeniu, dokonał także oceny postawy Francji. Z wielką goryczą mówił, że: "zawiodły: naród, żołnierz, armia. Nie było woli walki i zwycięstwa. Zawiedli wodzowie, do których mieliśmy największe zaufanie".

Dwa dni później Rada Ministrów powróciła do sprawy reorganizacji rządu. Tym razem rozwinięty projekt przedstawił Sosnkowski, zapowiadając zniesienie Ministerstwa Spraw Wojskowych (jego agendy miał przejąć sztab naczelnego wodza), Ministerstwa Sprawiedliwości i Ministerstwa Opieki Społecznej, których zakres działania miały przejąć stosowne referaty w Prezydium Rady Ministrów.
Walka o reorganizację, czyli o znaczne ograniczenie liczby resortów i stanu etatowego aparatu rządowego, trwała jeszcze kilka dni. Sikorski prowadził rozmowy z Hermanem Liebermannem, który jako przewodniczący Komitetu Zagranicznego Polskiej Partii Socjalistycznej zdecydowanie przeciwstawiał się projektom likwidacji kierowanego przez socjalistów Ministerstwa Opieki Społecznej, oraz z Mikołajczykiem, domagającym się ukarania Stańczyka za przedwczesne opuszczenie Francji.
11 lipca Stańczyk zagroził dymisją, co jego zdaniem oznaczałoby wycofanie się socjalistów z rządu.

Tymczasem akcja przeciwników Sikorskiego nabierała rozmachu. List otwarty Łukaszewicza był jej pierwszym aktem. Wkrótce po nim, 12 lipca ogłosił podobny list gen. Stefan Dąb-Biernacki. Dzień wcześniej Prezydent Raczkiewicz zażądał od Sikorskiego, by ten usunął ze stanowisk ministra skarbu Strasburgera oraz ministra Kota.
Prezydent zarzucił pierwszemu zaprzepaszczenie złota polskiego we Francji, zaś Kotowi brak umiaru, taktu i karności obywatelskiej, wytykając mu też zabiegi mające na celu pociągnięcie do odpowiedzialności członków rządu Sławoja-Składkowskiego.
Zarzuty zaprzepaszczenia złota nie były tylko pustym oskarżeniem, bowiem złoto polskie było depozytem w Banku Francji i zostało wysłane do Ameryki na statku francuskim. Na polecenie Petaina zdeponowano je w forcie Bamako w Sudanie Francuskim, gdzie doczekało desantu alianckiego w listopadzie 1942 r.

List Raczkiewicza stał się przedmiotem debaty Rady Ministrów w dniu 12 lipca. Na posiedzeniu tym odrzucono żądanie prezydenta, natomiast w sprawie ministra Kota, Sikorski napisał:

"Niechaj mi wolno będzie stwierdzić, z całą stanowczością, że godzenie w człowieka, który domaga się odpowiedzialności za straszliwe winy poprzednich rządów, gdy jednocześnie uczestnicy tych win zajmują nadal stanowiska państwowe i docierają nawet do najbliższego otoczenia Pana Prezydenta Rzeczpospolitej, byłoby czymś nie pojętym".

Raczkiewicz jednak nie ustępował. 18 lipca na podstawie art. 13 pkt c Ustawy Konstytucyjnej, odwołał Sikorskiego z urzędu premiera i powołał na to stanowisko ministra Zaleskiego. Spawa Kota i Strasburgera nie była zasadniczą przyczyną decyzji Raczkiewicza.
18 lipca Prezydent depeszował do Ignacego Paderewskiego, że w związku z memoriałem Sikorskiego z 19 czerwca współpraca z dotychczasowym prezesem Rady Ministrów stała się niemożliwa.
Dokładnie w tych samych dniach obradowała, zwołana przez Mikołajczyka, Rada Narodowa.

19 lipca, po wznowieniu obrad, Mikołajczyk poinformował zebranych o zdymisjonowaniu Sikorskiego i powierzeniu funkcji premiera Zaleskiemu. Wywiązała się bardzo zacięta i dramatyczna dyskusja. Część Rady Narodowej ze Stanisławem Joźwiakiem (przedstawiciel sfer kupieckich Wielkopolski), Władysławem Banaczkiem (Stronnictwo Ludowe) i Ignacym Szwarcbartem - zadeklarowała pełne zaufanie do Sikorskiego.
Ostatecznie Rada uchwaliła wniosek Szwarcbarta, który stwierdzał, że jakiekolwiek zmiany na stanowisku naczelnych władz RP byłyby ze wszech miar szkodliwe.
Naczelnemu Wodzowi pospieszył również w sukurs pierwszy wiceminister spraw wojskowych gen. Kukiel.
Zwołał on krótką naradę kilku wyższych oficerów, w wyniku której do Zaleskiego udała się delegacja, by nakłonić go do rezygnacji z misji powierzonej przez Raczkiewicza.



Na zdjęciu: Dwóch antagonistów. Premier rządu W. Sikorski i Prezydent RP Władysław Raczkiewicz.


Interwencja odegrała co prawda swoją rolę, choć trzej delegaci otrzymali następnie upomnienia służbowe, a Kukiel na znak solidarności z ich akcją podał się do dymisji z funkcji wiceministra.

Kryzys został przezwyciężony dzięki pośrednictwu gen. Sosnkowskiego. 19 lipca na wniosek generała przyjęto sześciopunktową podstawę, ujmująca warunki przesilenia. W punkcie pierwszym Prezydent Raczkiewicz przyjął "do wiadomości, iż sprawa oddzielenia władzy wojskowej od politycznej będzie podjęta w trybie narad między Prezydentem, rządem i stronnictwami".
W punkcie trzecim natomiast zgodzono się, że "będzie utrzymana zasada jedności narodowej, która powinna być oparta na zgodnej i harmonijnej współpracy stronnictw, na głębokim zaufaniu członków Rządu oraz na lojalnym stosunku do Prezydenta RP, nacechowanym dbałością o powagę urzędu głowy państwa".
W przezwyciężeniu kryzysu nie obeszło się bez udziału Anglików, którzy nie ukrywali, że odejście Sikorskiego z urzędu premiera oznaczałoby dla nich zmianę polityki rządu polskiego w niepożądanym kierunku.

Przesilenie lipcowe definitywnie zadecydowało o losach reorganizacyjnych Sikorskiego. Postawiony pod groźbą zasadniczej konfrontacji premier likwidował drugorzędne w tej sytuacji fronty walki.
16 lipca Rada Ministrów przywróciła Stańczykowi funkcję ministra opieki społecznej, a 29 lipca na kolejnym posiedzeniu rządu, Sikorski zreferował nową wersję planu, którego myśl przewodnia sprowadzała się do powierzenia określonego resortu każdemu z ministrów reprezentujących jedno z czterech stronnictw koalicji rządowej, a jednocześnie zniesienia stanowiska ministra w Prezydium Rady Ministrów (był nim Stanisław Kot, pełniący tym samym nieformalną funkcję wicepremiera) i utworzenia Ministerstwa Spraw Wewnętrznych.
Jednocześnie premier odrzucił sugestię prezydenta o oddzieleniu władzy politycznej i wojskowej, skupianej w ręku Sikorskiego (Wódz Naczelny oraz premier rządu), przytaczając przy okazji opinię "przewodniczących stronnictw", którzy uznali, że taki rozdział byłyby szkodliwy dla losów spraw polskich.

Tak oto zakończyła się próba zasadniczej reorganizacji rządu. Zamiast radykalnego zmniejszenia liczby resortów, utworzono nowy - Ministerstwo Spraw Wewnętrznych. Kryzys lipcowy przyniósł też wzmocnienie pozycji gen. Sosnkowskiego, któremu Sikorski powierzył stałe zastępowanie premiera w razie jego nieobecności.

Polskie Siły Zbrojne na Zachodzie.


Mimo iż program reorganizacji rządu nie powiódł się, to nastąpiły spore zmiany z strukturach naczelnych władz wojskowych. Przede wszystkim znacznie zredukowano ich personel, a zwłaszcza biur Ministerstwa Spraw Wojskowych. Zlikwidowano stanowiska wiceministrów, tworząc funkcję generałów do zleceń.
Stanowisko pierwszego generała do zleceń objął Izydor Modelski (reprezentował on ministra spraw wojskowych w Radzie Narodowej i w Radzie Ministrów) a podlegały mu:

- wydział kontrwywiadu oddziału II sztabu naczelnego wodza,
- Biuro Prasy i Oświaty,
- Wojskowy Instytut Techniczny.

Drugim z nich był generał Bronisław Duch, który prowadził inspekcje i kontrole wyszkolenia wojsk.

Najważniejszą instytucją naczelnych władz wojskowych był sztab naczelnego wodza, którego szefem był płk dypl. (później generał brygady) Tadeusz Klimecki. Sztab zatrudniał wówczas około 100 oficerów, w tym 3 dyplomowanych.
Władze wojskowe główny swój wysiłek skupiały na odtwarzaniu Polskich Sił Zbrojnych.
Latem 1940 r. wojska lądowe, łącznie z Samodzielną Brygada Strzelców Karpackich, liczyły prawie 20 000 żołnierzy, w tym 4 840 oficerów.
W Polskich Siłach Powietrznych było wówczas ponad 6 400 żołnierzy, w tym 1 229 oficerów.
Polska Marynarka Wojenna liczyła niewiele ponad 1 500 marynarzy, w tym 142 oficerów.
Łącznie więc w siłach zbrojnych służyło ponad 27 600 żołnierzy, w tym 6 211 oficerów.

Wojska lądowe zostały skierowane do Szkocji, gdzie przez całe lato 1940 r., trwało formowanie 1 Korpusu Polskiego.
Początkowo jednostki polskie podlegały Dowództwu Obozów i Oddziałów Polskich w Szkocji (dowódca gen. Burchardt-Bukacki, od 1 sierpnia gen Kukiel).
Rozkazem Naczelnego Wodza z 28 września 1940 r. 1 Korpus został formalnie powołany, a dowództwo nad nim powierzono generałowi Kukielowi. Od 18 października korpus przeszedł w skład armii szkockiej, a w dwa dni później przejął odpowiedzialność na odcinku obrony Szkocji nad Morzem Północnym od zatoki Firth of Forth do Montrose.



Generał Sikorski z wizytą u Prezydenta Stanów Zjednoczonych - Franklina Delano Roosvelta.

Polskie siły lądowe w Wielkiej Brytanii, czyli skadrowany 1 Korpus, pozbawione były jednak w Zjednoczonym Królestwie bazy rekrutacyjnej. Sikorski, dla którego w miarę liczebne, nowocześnie uzbrojone i dobrze wyszkolone wojsko miało być jednym z najważniejszych instrumentów realizacji polskich celów wojny, wiązał ogromne nadzieje z patriotyczną postawą w obu Amerykach.
Już pod koniec 1939 r., do USA i Kanady udała się "misja dobrej woli" z gen. Józefem Hallerem, aby zbadać możliwości poboru i zaciągu ochotniczego do wojska polskiego. Misja Hallera nie przyniosła jednak zachęcających rezultatów.

Klęska Francji, która pozbawiła Polskie Siły Zbrojne bazy rekrutacyjnej, zrodziła ponownie zainteresowanie Polonią amerykańską. W sierpniu 1940 r., strona polska zwróciła się do władz Kanady z prośbą o wyrażenie zgody na założenie polskiego obozu wojskowego. Rząd kanadyjski udzielił na to zezwolenia miesiąc później. W kwietniu 1941 r., gen. Sikorski podpisał wspólnie z premierem Kanady Williamem Mackenzie Kingiem deklarację "w sprawie utworzenia Polskich Sił Zbrojnych w Kanadzie", a następnie uzyskał nieoficjalną zgodę Departamentu Stanu i prezydenta Roosvelta na prowadzenie zaciągu do wojska polskiego wśród Polonii Amerykańskiej. Jednostki lądowe Polskich Sił Zbrojnych, poza Brygadą Karpacką, znalazły się na froncie dopiero w 1944 r. Zgoła inaczej rzecz miała się z lotnictwem i marynarką wojenną.

10 lipca 1940 r. rozpoczęła się bitwa powietrzna, zwana Bitwą o Anglię. Lotnictwo polskie w Wielkiej Brytanii zaczęto formować w tym samym czasie, czyli w pierwszych dniach lipca. Jako pierwsze powstały dwa dywizjony bombowe: 300 i 301. Również w lipcu powstał dywizjon myśliwski 302, a 2 sierpnia dywizjon 303. Następne dywizjony myśliwskie i bombowe utworzone zostały nieco później - łącznie od lata 1940 do wiosny 1941 r. - 13.
W Bitwie o Anglię lotnictwo niemieckie straciło 1 733 samoloty, z czego na pilotów polskich przypadło 203 strąconych na pewno, 35 prawdopodobnie i 36 uszkodzonych maszyn.
W połowie września weszły do akcji także dwa dywizjony bombowe - 300 i 301, które do końca 1940 r. wykonały blisko 100 nalotów, zrzucając ponad 60 ton bomb.

Okręty polskie działające w ramach Rogal Navy w latach 1940 - 1941 używane były przede wszystkim do ochrony konwojów. W maju 1941 r. niszczyciel "Piorun" wziął udział w bitwie morskiej na Atlantyku z potężnym pancernikiem "Bismarck".

Działania lotnictwa i marynarki wojennej świadczyły dobitnie o obecności polskiej na polu walki. Jednak uwaga Sikorskiego skupiała się wówczas nie tyle na pomnażaniu naszego wysiłku zbrojnego, ile na tworzeniu możliwości najkorzystniejszych przesłanek dla powojennej sytuacji Polski.

Koniec części pierwszej.






następna strona

powrót do strony głównej


copyright 2007, Radosław ""Butryk"" Butryński
Design by Scypion