Nr ISSN 2082-7431
Polska Podziemna
Akcja na "Komitet Ukraiński".


Akcja na "Komitet Ukraiński".

Autor: Mateusz Maroński.

Mieszczący się w czasie okupacji pod adresem ul. Kopernika 13 w Warszawie "Komitet Ukraiński" oficjalnie był ośrodkiem kulturalnym integrującym zamieszkałą w stolicy mniejszość ukraińską. W rzeczywistości pełnił rolę ośrodka werbunkowego dla nacjonalistycznych organizacji ukraińskich i kolaborującej z Niemcami dywizji SS "Galizien".
Według raportu gubernatora Fischera w ciągu dwóch miesięcy 1943 roku komitet zwerbował na potrzeby tej jednostki 173 oficerów i podoficerów. Swoją działalnością wspierał również ugrupowania odpowiedzialne za prześladowania i mordy na Polakach na Wołyniu i wschodniej Małopolsce.
Na czele Komitetu stał ppłk. Michaił Pohotowko, zaś jego zastępcą był (nieznany z imienia) Szyło. Poza kierowaniem antypolską organizacją obaj mieli mieć również na koncie donosy na Polaków. Z początkiem 1944 roku na obu wydany został wyrok śmierci, którego wykonanie zlecono Referatowi 993/W (kryptonim "Wapiennik") Wydziału Bezpieczeństwa i Kontrwywiadu Oddziału II (Informacyjno-Wywiadowczy) KG AK. Dowódcą kompanii był por. Stefan Matuszczyk "Porawa".



Od lewej: por./kpt. Stefan Matuszczyk "Porawa" - dowódca akcji i ppor. Tadeusz Towarnicki "Naprawa".
Źródło zdjęcia: Internet. Domena publiczna.

Rozpracowanie Pohotowki i Szyły "Porawa" postanowił poprowadzić dwutorowo. Z jednej strony na organizowanych co niedzielę w świetlicy komitetu przedstawieniach zaczęła pojawiać się wywiadowczyni oddziału Izabela Horodecka "Teresa". Znała ona biegle rosyjski, zaś do komitetu wchodziła w towarzystwie ukraińskiego lekarza, z którym skontaktował ją dowódca II plutonu Tadeusz Towarnicki "Naprawa".
Niestety o ile "Teresa" miała okazję przyjrzeć się dokładnie wszystkim oglądającym wystąpienia, to bez rysopisu nie udało jej się zidentyfikować Pohotowki ani Szyły. Na szczęście równolegle z jej działaniami, "Porawa" starał się dostać do Pohotowki przez żołnierza I plutonu Włodzimierza Bieżana "Klawisza".
"Klawisz" urodził się i wychował w miejscowości Podkamień w okolicach Lwowa. Biegle władał ukraińskim i znał ukraińskie obyczaje. Mając 12 lat wstąpił do wojska jako elew i w latach 1930-1934 służył w orkiestrze 4. Pułku Piechoty Legionów w Kielcach grając na akordeonie.
Również w Kielcach jednak w orkiestrze 2 Pułku Artylerii służył Ukrainiec nazwiskiem Chołowacki. Obaj muzycy poznali się przed wojną. Szczęśliwym trafem, w 1944 roku mieszkali oni obok siebie na Marymoncie.

"Klawisz" mieszkający z matką odnowił znajomość z Chołowackim, który w tym czasie grał w orkiestrze przy Komitecie Ukraińskim. Podczas spotkań z dawnym znajomym, Bieżan grał na akordeonie ukraińskie piosenki, które znał z młodości, słuchając jednocześnie żali swojego gościa na brak akordeonisty w orkiestrze Komitetu.
Wkrótce na spotkania do domu Bieżana Chołowacki zaczął przychodzi w towarzystwie innych ukraińskich muzyków, aby ostatecznie wciągnąć "Klawisza" do orkiestry. Grając w Komitecie "Klawisz" poznał rozkład pomieszczeń w budynku i sylwetkę Pohotowki. Teraz należało go przekazać "Teresie". W tym celu na jeden z koncertów "Teresa" wybrała się z matką "Klawisza", która wskazała jej prezesa Komitetu. "Teresa" mogła przystąpić do rozpracowania.
Obserwacja Komitetu wykazała, że Pohotowko mieszkając w tym samym budynku, w zasadzie nie opuszcza kamienicy pod adresem Kopernika 13, przechodząc tylko przez bramę wjazdową z jednej strony budynku na drugą. "Teresa" zasugerowała wykonanie wyroku w biurze Pohotowki, jednak "Porawa" odrzucił ten pomysł.
Prezes Komitetu często opuszczał biuro i przemieszczał się po budynku, więc ciężko byłoby trafić na odpowiedni moment. Zamiast tego "Porawa" postanowił go zlikwidować w jego mieszkaniu zanim wyjdzie do pracy. Zadanie likwidacji otrzymał II pluton pchor. "Naprawy". Likwidatorami mieli być Lucjan Wiśniewski "Sęp" i znający język ukraiński Jerzy Zbrożek "Bomir". Plan zakładał, że wykonawcy przebrani w niemieckie mundury zostaną bez problemu wpuszczeni do środka i wykonają wyrok.



Od lewej: Włodzimierz Bieżan "Klawisz", Izabela Horodecka "Teresa".
Źródło zdjęć: Narodowe Archiwum Cyfrowe.

Na datę wykonania wyroku wybrano 14 lutego 1944 r. Dzień wcześniej z magazynów łączniczki pobrały broń dla uczestników i przetransportowały ją w wyznaczone miejsca w pobliżu miejsca akcji. Ze względu na znajdujący się w pobliżu (na styku ulic Nowego Światu i Krakowskiego Przedmieścia) posterunek policji, jako ubezpieczenie zaangażowano prawie cały II pluton.
Broni, potrzeba było tak dużo, że łączniki (przenosząc ją w podręcznych torbach) musiały kursować po 3 razy. Jak wspomina "Teresa", podczas jednego "kursu", omal nie wypadł jej na chodnik pistolet, który cudem zaplątał się w sweter. Podczas kolejnego takiego "kursu" "Teresa" potknęła się, i wyładowana bronią torba z impetem uderzyła w bruk. Na szczęście broń nie wysypała się z torby, a łączniczka zdążyła się pozbierać, nim dobiegł do niej przechodzień, którego mógłby zaskoczyć ciężar wspomnianej torby.
14 lutego do mieszkania Pohotowki pukają "Sęp" i "Bomir". Jednak drzwi do mieszkania nie otwierają się. Uchyla je tylko lekko - nie zdejmując przy tym łańcucha - żona Pohotowki. W tym momencie Tadeusz Szoll "Kołoda" przecina kabel telefoniczny łączący Komitet ze światem zewnętrznym. Kobieta bierze ludzi w mundurach za podwładnych swojego męża i zaczyna ich rugać, że nachodzą go w mieszkaniu i że powinni przyjść do biura w godzinach urzędowych.
Pomimo, iż łańcuch nie stanowiłby większej przeszkody, a dodatkowo obaj żołnierze wyposażeni byli w granaty, "Bomir" i "Sęp" postanawiają zawinąć akcję. Pewne było już, że nie udałoby się jej załatwić "po cichu", a mogło doprowadzić do poważnej wymiany ognia w centrum miasta.

W związku z niepowodzeniem, "Porawa" przekazał wykonanie akcji I plutonowi por. NN "Rysia". Odebranie sobie akcji i przekazanie jej "Patrolowi Bąków" z I Plutonu, "Sęp" wspomina jako poniżenie. Wyraźnie wskazuje to na swoistą rywalizację pomiędzy poszczególnymi plutonami.
Na nowy termin wykonania wyroku wyznaczono na 31 marca. Tym razem Pohotowkę postanowiono "robić" w jego gabinecie. Na głównych wykonawców "Ryś" wyznaczył wspomnianych już braci Bąków: Bolesława "Szlaka", Leona "Doktura" i Stanisława "Burzę". Bezpośrednio wspierać miał ich Bronisław Gwiaździński "Sokół", Jan Kowalczyk "Kieł", Adam Grymaszewski "Jastrząb" i Czesław Gwiaździński "Gołąb".
Ponadto do budynku, z zadaniem opanowania holu i klatki schodowej (jedynej drogi odwrotu) mieli wejść także Józef Niemyski "Ćwach", Erwin Tetzlaff "Zakalec", Ryszard Czarnecki "Kurzawa", Stefan Rogowiec "Szaruga" i dowódca plutonu "Ryś".



Miejsce akcji na mapie Warszawy. Czerwoną kropką zaznaczona lokalizacja kamienicy przy ul. Kopernika 13.
Źródło zdjęcia: Internet. Domena publiczna.

Kilka dni przed wykonaniem akcji "Porawa" skierował do komitetu "Klawisza" i "Bomira" w celu przeprowadzenia rozpoznania. O ile ten pierwszy zachował nerwy ze stali i swobodnie obracał się wśród Ukraińców, o tyle tego drugiego zjadły nerwy i przerażenie zaczęło malować się w jego oczach. "Klawisz" wyprowadził kolegę z budynku rzucając żart w stronę Ukraińców, jednocześnie ganiąc go, że jego zachowanie obaj mogli przypłacić życiem.
Po tym wydarzeniu "Bomir" sam zgłosił się do "Porawy" z prośbą o przeniesienie. Przekonał się, że takie sytuacje są ponad jego nerwy. "Porawa" nie tylko nie potępił swojego podkomendnego, ale docenił jego szczerość.
Przekazując go do sekcji wywiadowczyń, pod komendę "Teresy" miał powiedzieć: "Jestem z całym uznaniem dla . Nie każdy potrafi zdobyć się na tak szczere postawienie sprawy. Dla mnie ważne jest, kiedy wiem, czego od każdego ze swoich ludzi mogę wymagać".

30 marca 1944 roku do mieszkania Janusza Wojdy "Norwida", przy ul. Tamka 23 łączniczki "Teresa", Jadwiga Idzikowska "Ewa", Hanna Gołaszewska "Hanka", Władysława Nowakiewicz "Mira" i Zofia Rusecka "Zosia" przetransportowały broń.
Następnego dnia, 31 marca chwilę po godzinie 8 rano, do budynku przy ul. Kopernika 13 weszli "Klawisz" i "Teresa" i skierowali się wprost pod biuro Pohotowki na pierwszym piętrze. Po upewnieniu się, że cel znajduje się w środku, "Teresa" zajęła miejsce na ławce na korytarzu, a "Klawisz" udał się do mieszczącej się w pobliżu cukierni, aby telefonicznie przekazać informację, że wszystko idzie zgodnie z planem.
Następnie wrócił do "Teresy", gdzie miał się upewnić, że nic nie uległo zmianie, po czym zgodnie z planem po upływie 10 minut, wyszedł z budynku i udał się w stronę ul. Tamka, gdzie przekazał informacje osobiście wykonawcom.

W tym czasie "Teresa" przeżywała nerwowe chwile. Siedząc sama na korytarzu przed biurem Pohotowki, wzbudziła zainteresowanie mężczyzny zajmującego biuro obok. Kilkukrotnie nalegał on, aby zajęła miejsce w poczekalni, jednak "Teresa" zbywała go, tłumacząc że korzysta z dużego lustra, które tylko tu się znajduje.
Po około 30 minutach nerwowego wyczekiwania na piętrze pojawili się bracia Bąkowie w asyście "Gołębia". "Teresa" wskazała im drzwi za którymi siedział Pohotowko, jednocześnie poprosiła też o likwidację Ukraińca który zwrócił na nią uwagę. Było jasne, że szybko skojarzyłby ją zamachem na Pohotowkę i opisał ją dokładnie Gestapo.
Jednocześnie z braćmi Bąkami, do budynku weszli "Ćwach", "Jastrząb", "Zakalec", "Kieł", "Kurzawa" i "Szaruga". Pierwszych trzech sterroryzowało hol, zatrzymując na parterze każdego kto wchodził do budynku. Druga trójka zajęła miejsce na półpiętrze osłaniając drogę odwrotu.
Po odejściu "Teresy", do gabinetu prezesa pierwszy wkracza "Szlak" i z dwóch pistoletów strzela do Pohotowki, który próbuje się zasłonić słuchawką telefonu. W tym czasie "Doktur", likwiduje próbującego się ukryć pod stołem Ukraińca wskazanego przez "Teresę". Przy okazji "Burza" nie odmawia sobie przyjemności "zlikwidowania" samego Hitlera, strzelając w jego obraz i obwieszczając tym samym koniec wojny.



Kamienica przy ul. Kopernika 13. Widok współczesny.
Źródło zdjęcia: Internet. Domena publiczna.

Podczas zwijania akcji, na parterze doszło do strzelaniny. Najprawdopodobniej na "Kła" rzuciła się jedna z Ukrainek. W wyniku strzelaniny po stronie ukraińskiej zginęły dwie osoby, a dwie zostały ranne. Oddział wycofał się bez strat w stronę ulicy Szczyglej.
Choć przekazanie broni "Teresie" miało nastąpić w bramie kamienic przy ul. Okólnik 11, to jak sama wspomina, kiedy dostrzegli ją wcześniej na rogu Szczyglej, byli w takim ferworze, że nie dało się ich poskromić i przekazanie broni nastąpiło na ulicy.
Niestety podczas przekazywania swojego STENa, "Doktur" wypalił wszystkie pozostałe naboje w chodnik. Na szczęście nikomu nic się nie stało, jednak huk był tak duży, że w oknach pobliskich kamienic od razu pojawili się "obserwatorzy".
Przeniesienie broni do pobliskiej kamienicy pod numerem 11 stało się niemożliwe. "Teresa" postanowiła zapakować całą broń do torby i zanieść ją do domu "Doktura" na ulicę Zajęczą. Tymczasem przeładowana torba pękła tak, że wystawała z niej lufa. Ponadto "Teresa" broń upchnęła także do kieszeni. Z pomocą w transporcie przyszedł jej "Zakalac". Po drodze mija ich samochód żandarmerii, ale Niemcy nawet nie zwracają na nich uwagi.

Na punkcie zbornym "Szlak" pokazuje "Teresie" dokumenty zabitego, a ta potwierdza, że jest to Pohotowko. Tymczasem dopiero w tym momencie zorientowano się o braku jednego z osłaniających, Jana Massa "Kima". Podczas zwijania akcji pominięto jego stanowisko na rogu Ordynackiej i Nowego Światu, zaś karny żołnierz stał na posterunku, do momentu kiedy "Ryś" wysłał po niego jednego ze swoich ludzi. Kilka dni później okazało się, że zabitym Ukraińcem, który interesował się "Teresą" był właśnie Szyło. Tym samym za jednym razem udało się zlikwidować oba cele.

Koniec.


Bibliografia:

Robert Bielecki, Juliusz Kulesza: Przeciw konfidentom i czołgom, Warszawa 1996.
Tomasz Strzembosz: Akcje zbrojne podziemnej Warszawy 1939-1944, Warszawa 1983.
Izabela Horodecka: Szybko i skutecznie, Warszawa 2017.
Emil Marat, Michał Wójcik: Ptaki drapieżne, Kraków 2016.







powrót.


copyright 2020, Mateusz Maroński
Design by Butryk