Nr ISSN 2082-7431
Polska Podziemna
Akcja pod Arsenałem.


Akcja pod Arsenałem.

Autor: Mateusz Maroński.

Akcja pod Arsenałem, która miała miejsce 26 marca 1943 roku, pozostaje najsłynniejszą akcją Polskiego Podziemia. Ogromna w tym zasługa Aleksandra Kamińskiego (szefa Biura Informacji i Propagandy Okręgu Warszawa AK i redaktora naczelnego "Biuletynu Informacyjnego"), który jeszcze pod okupacją jako Juliusz Górecki wydał w konspiracji "Kamienie na Szaniec", które do dziś pozostają lekturą szkolną.
Początek ciągu zdarzeń, które doprowadziły do starcia na ulicy Długiej, miał miejsce w nocy z 18 na 19 marca 1943 roku. Tamtej nocy w swoim mieszkaniu na ulicy Osieckiej na Grochowie aresztowany został Henryk Ostrowski "Heniek".
Razem z nim aresztowana została jego niedawno poślubiona żona Walentyna i podkomendny Stanisław Ciszewski. "Heniek" był dowódcą Hufca "Praga", który razem z hufcami "Centrum", "Wola" i "Południe" tworzyły podporządkowane Kedywowi KG AK Warszawskie Grupy Szturmowe (GS), nazywane również Oddziałem Specjalnym (OS) "Jerzy" (od pseudonimu dowódcy por. Ryszarda Białousa "Jerzego").

Do dziś nie udało się ustalić, kto był bezpośrednio odpowiedzialny za aresztowanie "Heńka". Najbardziej prawdopodobna jest wersja o konfidencie Gestapo w bezpośrednim otoczeniu Ostrowskiego, choć niekoniecznie związanego z organizacją GS.
Za tą wersją przemawia fakt, że Niemcy już w momencie aresztowania, mieli o "Heńku" dużo informacji, zaś w samym mieszkaniu bardzo szybko odnaleźli skrytki z materiałami konspiracyjnymi. Sam Ostrowski wspominał później, że podczas przesłuchania Niemcy, używali zwrotów "typowych" dla jego znajomego (ponieważ niepodważalnych dowodów nie udało się uzyskać jego nazwisko pozostaje nieznane). Podczas transportu "Heniek" ustalił wspólną wersję ze swoją żoną i Ciszewskim, dzięki czemu odsunął od nich dalsze śledztwo.
"Heniek" bardzo szybko został poddany brutalnemu śledztwu. Jego oprawcami byli SS-Oberscharführer Herbert Schultz i SS-Rottenführer Ewald Lange. Pomimo tortur "Heniek" nie wydał nikogo; nie podał żadnych nazwisk, ani znanych mu adresów, choć zorientował się, że Niemcy posiadają sporą wiedzę na temat Szarych Szeregów.

Niestety w jednym ze znalezionych w jego mieszkaniu notesów znaleziono adres jego kolegi, dowódcy Hufca Południe Jana Bytnara "Rudego". Stało się to powodem jego aresztowania około godziny 4:30 nad ranem dnia 23 marca 1943 roku w mieszkaniu przy al. Niepodległości 159. Razem z "Rudym" zatrzymano jego ojca. Szczęśliwie matka "Rudego" znajdowała się poza Warszawą, zaś siostra Danuta dzień wcześniej nie zdążyła wrócić do domu przed godziną policyjną i przenocowała u znajomej.
Danuta nie chcąc martwić rodziny zadzwoniła do sąsiadów rodziny Bytnarów, aby Ci przekazali, że noc spędzi u koleżanki. Sąsiedzi Ci, słysząc aresztowanie Bytnarów zadzwonili na podany przez Danutę numer i zawiadomili ją o aresztowaniu Ojca i Brata, a także że w jej mieszkaniu trwa kocioł.
Kiedy tylko minęła godzina policyjna Danuta pobiegła do mieszkania bliskiego przyjaciela "Rudego", Tadeusza Zawadzkiego "Zośki". "Zośka" był dowódcą Hufca Centrum i zastępcą dowódcy GS "Jerzego". Na wieść o aresztowaniu przyjaciela, "Zośka" postawił na nogi warszawskie GS.
O aresztowaniu zostali poinformowani wszyscy, których adres mógł znać "Rudy", a także przystąpiono do opróżniania znanych mu lokali. Tadeusz od razu powziął decyzję, że Janka trzeba odbić. Dlaczego podobnego ruchu nie wykonano po aresztowaniu "Heńka"? Nie wiadomo. Czy zaważyły tutaj bardzo bliskie więzi łączące Tadeusza i Janka? A może wieść o aresztowaniu "Heńka" nie zdążyła dotrzeć do "Zośki"? Dziś nie sposób odpowiedzieć na to pytanie.



Jan Bytnar "Rudy". Źródło: Domena publiczna.

Tymczasem Niemcy w pośpiechu jeszcze na Pawiaku rozpoczęli przesłuchiwanie "Rudego". Byli przekonani, że w ich ręce wpadł ktoś wysoko postawiony w strukturach Szarych Szeregów, dlatego jak najszybciej chcieli wydobyć z niego nazwiska i adresy.
Janek jednak nie poddawał się i zachował trzeźwość myślenia. Na jego udzie znajdowała się wciąż nie do końca zagojona rana po postrzale w poprzedniej akcji. Chcąc ją w jakiś sposób zamaskować, podczas przesłuchania Janek "narobił" w spodnie, i tak się krzątał, aby rana na pewno została przykryta kałem. Wzbudziło to obrzydzenie, śmiech i szykany Niemców.
Nie miało to dla Janka w tamtej chwili znaczenia, on swój cel osiągnął i okpił swoich oprawców (podczas kolejnych tortur starał się tak nastawiać na ciosy, by nie dało się odróżnić czy rana na nodze to wynik postrzału, czy katownia).
Kiedy pierwsze przesłuchanie na Pawiaku nie przyniosło rezultatu, "Rudy" został przetransportowany do siedziby Gestapo w al. Szucha, gdzie dostał się w ręce Schultza i Langego. Tutaj kontynuowano tortury fizyczne: bicie pejczem, polewanie wrzątkiem, przypalanie papierosem. "Rudy" podał jedynie nazwiska ludzi już nieżyjących.
Kiedy tortury fizyczne nie przyniosły rezultatu, Niemcy sięgnęli po wyjątkowo perfidne tortury psychologiczne. Postawili przed nim "Heńka" i oznajmili mu, że to właśnie "Heniek" go wydał i wskazał jako swojego dowódcę z Grup Szturmowych. Janek (niesłusznie) uwierzył w zdradę przyjaciela, jednak to go nie złamało i nadal odmawiał współpracy.

Kiedy Niemcy katowali "Rudego", "Zośka" podjął starania o jego odbicie. Wstępny plan miał już w głowie przygotowany, gdyż dyskusje na temat takiej akcji toczyły się od czasu, kiedy z gestapo zwolniony został Konrad Okolski "Kuba".
"Kuba" był często przewożony z Pawiaka na Szucha, więc po wyjściu na wolność udzielił wielu cennych informacji na temat godzin, trasy i wozów używanych do transportu więźniów, jak również eskortujących żołnierzy.
"Zośka" nie mógł jednak podjąć decyzji o przeprowadzeniu takiej akcji samemu. Skontaktował się ze Stanisławem Broniewskim "Orszą", który tymczasowo zastępował "Jerzego". Jednak i "Orsza" nie mógł podjąć takiej decyzji, dlatego z pomocą naczelnika Szarych Szeregów Floriana Marciniaka "Nowaka" podjęli próbę kontaktu z dowódcą Oddziałów Dyspozycyjnych Kedywu, mjr Janem Kiwerskim "Lipińskim".
Ten niestety znajdował się poza Warszawą i udało się spotkać jedynie z jego zastępcą por. Mieczysławem Kurkowskim "Mietkiem". Do spotkania doszło przed Politechniką Warszawską około godziny 15.00 i przebiegło w burzliwej atmosferze. "Zośka" przedstawił plan akcji (o którym za chwile), podział obowiązków między uczestników i nalegał na wydanie pozwolenia na jej wykonanie.



Od lewej mjr. Jan Kiwerski "Lipiński" dowódca Oddziału Dyspozycyjnego Komendy Głównej AK, por. Miczysław Kurkowski "Mietek" zastępca mjr. "Lipińskiego", Stanisław Broniewski "Orsza" dowódca akcji i Tadeusz Zawadzki "Zośka" zastępca "Orszy". Źródło: Domena publiczna.

"Mietek" nie chciał zgodzić się na przeprowadzenie akcji i trudno mu się dziwić. Byłaby to pierwsza tego typu akcja zbrojna na terenie Warszawy. W razie sukcesu należało się liczyć z odwetem Niemców na społeczności miasta. W razie klęski, doszłoby nie tylko do odwetu za samą próbę, ale mogłoby dojść również do wyniszczenia cennego oddziału.
Dodatkowo równo miesiąc temu Gestapo aresztowało Jana Piekałkiewicza - Delegata Rządu na kraj i wtedy nie podjęto prób odbicia. Dlaczego zatem ryzykować to wszystko dla podharcmistrza "Rudego"?
Wszystkie te argumenty zbijał "Zośka", jednak "Mietek" nie zdecydował się ostatecznie na wydanie pozwolenia na akcję, ale nie zabronił kontynuowania przygotowań. "Orsza" podjął decyzję, że wszyscy spotkają się jeszcze raz przed godziną 17.00 (o tej godzinie więźniarka ruszała z Szucha na Pawiak), w nadziei że do miasta wróci mjr "Lipiński".
"Zośka" i "Orsza" wrócili do lokalu konspiracyjnego, gdzie oczekiwali uczestnicy akcji. Ze względu na osobiste zaangażowanie "Zośki" akcją miał dowodzić "Orsza". Nastąpiło powtórzenie planu odbicia "Rudego", który zakładał jako miejsce wykonania skrzyżowanie ulic Bielańskiej, Długiej i Nalewki w pobliżu Arsenału - budynku Archiwum Miejskiego.



Miejsce akcji, Arsenał - budynek archiwum miejskiego. Źródło: Domena publiczna.

Na wybór miejsca akcji wpływ miało kilka czynników. Po pierwsze musiało być oddalone od al. Szucha, tak aby wywiadowca w siedzibie Gestapo miał wystarczająco dużo czasu aby zatelefonować z informacją, że "Rudy" jest transportowany.
Po drugie, więźniarka jadąc ulicą Bielańską w stronę Nalewek musiała wykonać dwa zakręty o 90 stopni, co wymuszało wyhamowanie pojazdu. Po trzecie spodziewano się, że bliskość bramy wjazdowej do Getta na ul. Nalewki może uśpić czujność Niemców w więźniarce.

Bezpośredni uczestnicy akcji tworzyli grupę "Atak" pod dowództwem "Zośki" i zostali podzieleni na 4 sekcje:

- "Butelki" w składzie: Jan Rodowicz "Anoda" (dowódca), Tadeusz Bojko "Bolec", Henryk Kupis "Heniek" i Stanisław Pomykalski "Stasiek". Sekcja rozstawiona została na rogu Długiej i Nalewki w ruinach Pasażu Simmonsa;
- "Sten I" w składzie: Sławomir Maciej Bittner "Maciek" (dowódca), Eugeniusz Koecher "Kołczan" i Wiesław Krajewski "Sem". Oddział rozstawiony na ulicy Nalewki w ruinach Pasażu Simmonsa kilka metrów za Sekcją "Butelki";
- "Sten II" w składzie: Jerzy Gawin "Słoń" (dowódca), Tadeusz Krzyżewicz "Buzdygan" i Tadeusz Szajnoch "Cielak" rozstawieni dalej w ciągu ulicy Nalewki;
- "Granaty" w składzie: Maciej Aleksy Dawidowski "Alek" (dowódca), Hubert Lenk "Hubert" i Jerzy Zapadko "Mirski". Ostatnia sekcja ataku stanowiąca jednocześnie zabezpieczenie od strony Getta.

Grupą "Ubezpieczenie" dowodzić miał Władysław Cieplak "Giewont". Grupa podzielona została na 3 sekcje:

- "Stare Miasto" w składzie: Józef Saski "Katoda" (dowódca), Stanisław Jastrzębski "Kopeć" i Zdzisław Olech "Rawicz". Sekcja miała za zadanie zabezpieczyć akcję na ulicy Długiej od strony Starego Miasta.
- "Getto" w składzie: Tytus Trzciński "Tytus" (dowódca), Feliks Pendelski "Felek", Józef Pleszczyński "Ziutek", Jerzy Tabor "Pająk" i Kazimierz Łodziński "Kapsiut". Oddział zabezpieczał akcję na ulicy Długiej na zachód od Arsenału;
- "Sygnalizacja", która zabezpieczała akcję od strony ul. Bielańskiej i placu Teatralnego, a jednocześnie to właśnie jej członkowie mieli dać znać o nadjeżdżającej więźniarce. W skład sekcji weszli: Konrad Okolski "Kuba" (dowódca), Witold Bartnicki "Kadłubek" i Andrzej Wolski "Jur".

Plan ataku zakładał, że po otrzymaniu potwierdzenia od sekcji Sygnalizacji, "Orsza" gwizdkiem da znak do rozpoczęcia akcji. Sekcja "butelki" miała obrzucić szoferkę więźniarki butelkami z benzyną w momencie kiedy ta skręcałaby w stronę ulicy Nalewki. Gdyby to nie spowodowało jej zatrzymania, sekcja Sten I, miała otworzyć ogień w szoferkę z pistoletu maszynowego prostopadle do kierunku jazdy, tak aby nie ranić więźniów.
Gdyby i to nie pomogło, sekcja Sten II miała już strzelać prawie na wprost kierowcy w nadziei, że po pierwszych strzałach przewożeni więźniowie padną na podłogę. Gdyby i tą zaporę udało się Niemcom sforsować, ostatnia sekcja, miała unieruchomić silnik więźniarki granatami. Ewakuacja ewentualnych rannych miała się odbyć dorożką, nad którą pieczę sprawował Jerzy Pepłowski "Jurek TK" i Andrzej Zawadowski "Gruby". Plan był gotowy, zadania rozdzielone, a ludzie udali się na swoje miejsca w okolicy Arsenału. Otwarte pozostały dwie kwestie: czy "Rudy" będzie przewożony na Pawiak i czy mjr Kiwerski zdąży wrócić na czas by dać zgodę na akcję.



Uczestnicy akcji. Od lewej: Jan Rodowicz "Anoda" dowódca Sekcji "Butelki", Maciej Bittner "Maciej" dowódca Sekcji "Sten I", Jerzy Gawin "Słoń" dowódca Sekcji "Sten II" i Maciej Aleksy Dawidowski "Alek" dowódca Sekcji "Granaty".

Informację o tym, że "Rudy" znajduje się na Szucha, "Zośka" i "Orsza" otrzymali za pośrednictwem Floriana Marciniaka od hm. Heleny Danielewiczowej, która działała w legalnym Patronacie Opieki nad Więźniami i miała dostęp do więźniów i strażników Pawiaka. Poza legalnymi obowiązkami działała aktywnie w podziemiu. To ona przekazała informację, że Janek trafił na Szucha.
Informacja, czy będzie tego dnia przewożony z powrotem, miała pochodzić od jednego z najcenniejszych polskich wywiadowców: Zygmunta Kaczyńskiego "Wesołego". "Wesoły" aktywnie działa w Szarych Szeregach, zaś na co dzień pracował jako akwizytor firmy Wedel.
Z racji swoich obowiązków bywał w zasadzie codziennie w al. Szucha i swobodnie poruszał się po gmachu Gestapo. Co ciekawe Niemcy sami zabiegali o jego względy, aby kupione od niego czekoladki wysłać do rodzin w Niemczech, gdzie cała czekolada była wysyłana dla żołnierzy na front.

Około godziny 17.00 na miejscu wykonania akcji zjawia się "Mietek". Niestety "Lipiński" nie powrócił. Wobec braku decyzji, zdecydowano się odwołać akcję. W tej niebywale ciężkiej chwili, największy wyraz żołnierskiej karności dał "Zośka". Kiedy kilka godzin wcześniej, gdy był czas na polemikę walczył o zgodę na akcję, teraz po otrzymaniu rozkazu nie tylko nie wdał się w dyskusję, ale od razu pomyślał o swoich podkomendnych.
Aby nie złamać ich ducha i uniknąć ewentualnej niesubordynacji, kazał przekazać im, że akcja zostaje odwołana, bo "Rudego" nie ma w więźniarce. Chwile później do "Orszy" i "Zośki" dotarła informacja od "Wesołego", że "Rudy" wraca na Pawiak. Kiedy na miejscu akcji pozostali już tylko dwaj dowódcy, minęła ich więźniarka ze skatowanym przyjacielem. Ogarnęło ich poczucie bezsilności. To pierwsze wystawienie do Akcji otrzymało kryptonim "Meksyk I". Stan pogotowia został utrzymany, ale następnego dnia "Rudy" nie był transportowany na Szucha. 25 marca "Rudy" znów został przewieziony do Gestapo, ale w związku z ciągłą nieobecnością mjr. Kiwerskiego do wystawienia akcji nie doszło. Po powrocie na Pawiak "Rudy" był w tak ciężkim stanie, że trafił do więziennego szpitala.



Gmach przy Alei Szucha nr 25, budynek przedwojennego Ministerstwa Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego, podczas okupacji niemieckiej Siedziba Dowódcy Sipo i SD w Warszawie. Miejsce w którym był przesłuchiwany Jan Bytnar.

26 marca Janek został ponownie przewieziony na przesłuchanie do siedziby Gestapo. Informacja o jego ciężkim stanie, dzięki informatorom na Pawiaku trafiła do oddziału późno, bo dopiero o 13:45. Teraz oczekiwano na mjr. Kiwerskiego, który o 16:00 miał wrócić do Warszawy i udać się na spotkanie z "Nowakiem" i "Orszą" (któremu towarzyszył "Giewont") przy Instytucie Głuchoniemych na pl. Trzech Krzyży.
W stosunku do wystawienia z dnia 23 marca, dokonano dwóch głównych zmian. Pierwszą była zmiana środków ewakuacji. Dorożka została zastąpiona przez pozyskany samochód DKW (popularna "dekawka"), za kierownicą którego zasiadł Jerzy Zborowski "Jeremi". Zastąpił on "Grubego".
Druga zmiana polegała na zabezpieczeniu medycznym akcji. W tamtym okresie OS "Jerzy" nie posiadał jeszcze własnego sanitariatu, ani kontaktów w szpitalach (nie było możliwości zapewnić w nich miejsca dla rannych). Państwo Mirowscy użyczyli swojego mieszkania, aby tam przewieźć skatowanego "Rudego". W mieszkaniu czekać miał Dr Andrzej Trojanowski z instrumentariuszką Zofią Trojanowską "Tamarą" i łączniczką Marią Broniewską "Elżbietą".

O 15.00 miała miejsce ostatnia odprawa, zaś o 16.00 uczestnicy akcji zaczęli opuszczać mieszkanie na Wilczej i udawać się w stronę Arsenału. Drugie wystawienie akcji otrzymało kryptonim "Meksyk II". Wiadomo było, że "Rudy" trafił na Szucha i przechodzi tam tortury. Niewiadome było, czy będzie tego dnia transportowany ponownie na Pawiak. Potwierdzenie miało przyjść od "Wesołego". Tego dnia Kaczyński jak zwykle udał się z czekoladkami do siedziby Gestapo. Około godziny 17.00 zobaczył jak "Rudy" wnoszony jest na noszach do więźniarki.
Zgodnie z planem miał opuścić siedzibę Gestapo i udać się do pobliskiej kawiarni, aby zadzwonić na telefon kontaktowy, który następnie miał przekazać informację do restauracji, w której czekał "Jur". Aby sygnał dotarł na czas, "Wesoły" musiał wyjść z Gestapo najpóźniej o 17:00.
Niestety w ostatniej chwili został zatrzymany przez przypadkowego Niemca, który chciał dokonać zakupu. Kiedy w końcu się go pozbył, było już za późno aby iść do kawiarni. "Wesoły" wykazał się nerwami ze stali i postanowił zaryzykować. Wszedł do gabinetu jednego z Niemców, który kupował u niego słodycze i zapytał czy może skorzystać z telefonu.
Pod samym nosem Niemców zatelefonował na umówiony numer i podał zaszyfrowaną wiadomość: "Wysyłam towar, bezwzględnie musi być odebrany!", po czym bezpiecznie wyszedł na ulicę. Wiadomość została dalej przekazana do "Jura", który oczekując przy telefonie w ruchliwej restauracji, nie dopuszczał, aby ktokolwiek choć na chwilę zajął telefon. Jednemu z klientów, który chciał przedzwonić dał do zrozumienia, że ma broń i że ten nie może skorzystać z telefonu.



Uczestnicy akcji. Od lewej: Eugeniusz Koecher "Kołczan" z Sekcji "Sten I", Hubert Lenk "Hubert" z Sekcji "Granaty", Tadeusz Krzyżewicz "Buzdygan" z Sekcji "Sten II" i Władysław Cieplak "Giewont" dowódca Grupy "Ubezpieczenie".

W tym samym czasie pod Instytutem Głuchoniemych, przedłużało się oczekiwanie na "Lipińskiego". Oczekujący nie wiedzieli, że jego pociąg złapał opóźnienie. Minęła 16:30 a dowódcy nadal nie było. Ustalono, że jeśli do 16:45 mjr Kiwerski nie przybędzie, "Orsza" i "Giewont" udadzą się do lokalu na Świętokrzyskiej by tam oczekiwać informacji, zaś Marciniak pozostanie na miejscu, i w razie nie przybycia dowódcy sam podejmie decyzję.
Nie doczekawszy się "Lipińskiego", "Orsza" i "Giewont" odjeżdżają na ul. Świętokrzyską. Chwilę po ich odjeździe, na pl. Trzech Krzyży prosto z dworca przybywa mjr Kiwerski. Na zaznajomienie się z sytuacją, planem akcji i wydanie decyzji, która miała odmienić charakter okupacji i starć w Warszawie ten wybitny wojskowy miał zaledwie 15 minut. Po wysłuchaniu raportu "Nowaka" odpowiedział prostym rozkazem: "Trzaskać".
Florian Marciniak natychmiast przekazuję informację "Orszy", który razem z "Giewontem" od razu udaje się pod Arsenał. Do "Zośki" prawie jednocześnie docierają "Orsza" ze zgodą na Akcję i "Jur" z informacją, że "Rudy" jest przewożony na "Pawiak". Jest godzina 17:20. Sekcja "Sygnalizacja" rozpoczyna wypatrywanie więźniarki.

O godzinie 17:30 "Kadłubek" stojący na ul. Bielańskiej w pobliżu Banku Polskiego, zdejmując kapelusz daje znak, że więźniarka marki Renault zmierza w stronę Arsenału. Sygnał dalej przekazuje "Kuba" i w momencie, kiedy "Orsza" gwizdkiem miał dać sygnał do rozpoczęcia akcji, na miejscu zjawił się granatowy policjant.
"Zośka" szybko reaguje i wzywa go do oddania broni i informuje, że ma do czynienia z Państwem Podziemnym. Kiedy to nie pomaga strzela do policjanta, który pada na ziemię. Równocześnie ze strzałem rozlega się gwizdek "Orszy". Więźniarka w tym czasie skręca z ul. Bielańskiej w Długą. Jednak kierowca (prawdopodobnie zaalarmowany przez strzały "Zośki") nie skręca następnie w ulicę Nalewki tylko jedzie dalej prosto ul. Długą w stronę ul. Przejazd (dziś Andersa).
Do akcji wkracza pod dowództwem "Anody" Sekcja "Butelki", która zapala szoferkę. Kierowca opada martwy na kierownicę, zaś z kabiny wyskakują dwaj konwojenci, których mundury płoną. Padają na ulicę i tam chwilę później konają. Pozostają jeszcze dwaj gestapowcy na pace razem z więźniami i Ci momentalnie odpowiadają ogniem.
Ponieważ więźniarka nie skręciła w ul. Nalewki cały plan akcji i włączania do niej kolejnych sekcji wziął w łeb. "Maciek" szybko przemieszcza swoich ludzi (sekcja "Sten I") na drugą stronę ulicy do (nieistniejących dziś) podcieni Arsenału i zza filaru zaczyna ostrzał Niemców.
W ślad za nim podąża "Słoń" ("Sten II") i "Alek" ("Granaty"). Podczas przebiegania przez ulicę postrzał otrzymuje "Buzdygan", raniony przez policjanta powalonego przez "Zośkę". Koledzy "Buzdygana" dobijają sługusa Niemców.
Od strony Getta pojawił się kolejny granatowy policjant, który starał się zachować przyzwoicie i rękami dawał znaki, że nie ma zamiaru mieszać się walki. Niestety pomny doświadczenia z postrzeleniem "Buzdygana", "Alek" strzela do policjanta i powala go na ziemię.

Walka niebezpiecznie przedłuża się. W każdej chwili mogły pojawić się niemieckie posiłki, których słabo uzbrojeni żołnierze grupy "Ubezpieczenie" nie byliby w stanie zatrzymać. "Zośka" decyduję się na ostateczne rozstrzygnięcie i rzuca się ze wszystkimi do szturmu.
Z paki wyskakuje jeden z gestapowców i ucieka. "Zośka" dobiega do szoferki, ale tam widzi tylko palące się zwłoki kierowcy. Do paki więźniarki pierwszy doskakuje "Kołczan" i dostrzega martwego ostatniego Niemca, który zastygł w pozycji jakby składał się do strzału.
Z więźniarki zaczęli wysypywać się ludzie, którym nakazano uciekać. Jednym z nich okazał się być również "Heniek", który od razu prosi kolegów o broń i zadanie. Na samym końcu paki skatowany na noszach leżał "Rudy". Koledzy szybko przenieśli jego i rannego "Buzdygana" do dekawki w której czekał "Jeremi" i natychmiast zostali zabrani do wspomnianego wcześniej mieszkania na ul. Ursynowskiej. W samochodzie znajduje się również "Zośka". Jest godzina 17:45. "Orsza" gwizdkiem sygnalizuje zakończenie akcji.



Miejsce akcji, widok na ul. Długą. Po lewej budynek Pasażu Simmonsa i fragment gmachu Arsenału: Domena publiczna.

W czasie, kiedy główne wydarzenia toczyły się pod Arsenałem, swoje trudne chwile przeżywało "Ubezpieczenie". Jeszcze przed pierwszym gwizdkiem "Orszy", przed sekcją "Katody", na ul. Długiej (bliżej pl. Krasińskich) przejechał trzyosobowy silnie uzbrojony patrol niemiecki na motorze. "Katoda" stanął przed nie lada dylematem.
Przepuszczenie Niemców w rejon, gdzie za chwilę miała się pojawić więźniarka, mogło znacząco wzmocnić siły okupanta w miejscu akcji i doprowadzić do klęski. Otwarcie do nich ognia w tym miejscu, mogło doprowadzić do spalenia całej akcji. "Katoda" postanowił nie reagować, i wzrokiem "odprowadził" Niemców, którzy na szczęście szybko minęli skrzyżowanie Długiej i Bielańskiej i nie wzięli udziału w walce.
Ponadto na ulicy pojawiła się wojskowa ciężarówka, która zaparkowała przy jednej z kamienic, zaś żołnierze zaczęli ją ładować beczkami. W momencie pierwszych strzałów Niemcy po krótkiej dyskusji między sobą szybko wsiedli do ciężarówki i oddalili się od miejsca akcji. Kiedy walka przedłużała się, "Katoda" pobiegł w stronę miejsca akcji.
W połowie drogi spotkał "Anodę", który poprosił go o zamianę pistoletów, gdyż nie miał już nabojów, zaś wymiana pocisków w rewolwerach bębenkowych, zajmowała trochę czasu. "Katoda" niechętnie odstąpił swoje pistolety przyjacielowi, po czym wskoczył do pobliskiej bramy i zaczął przeładowywać pustą broń otrzymaną od "Anody". Nagle zobaczył przed sobą celującego doń Niemca. "Katoda" unosi broń do której zdążył załadować zaledwie dwa naboje i naciska na spust, jednak strzał nie pada. Przeciwnika na szczęście powala "Kopeć". W tym momencie mija ich samochód wiozący "Rudego". Sekcja "Katody" odchodzi w stronę Starego Miasta.

Zgodnie z planem uczestnicy akcji kierują się ul. Długą w stronę Starego Miasta, gdzie najłatwiej byłoby im się ukryć. Droga odwrotu przebiegała przed budynkiem przedwojennego Ministerstwa Pracy i Opieki Społecznej (tzw. Pałac pod Czterema Wiatrami), gdzie w czasie okupacji Niemcy urządzili Urząd Pracy (Arbeitsamt).
Okupanci po pierwszym szoku, w czasie którego wycofała się pierwsza grupa bojowców, zablokowali drogę pozostałym otwierając do nich ogień. Od pierwszej kuli pada ciężko raniony "Alek", reszta chowa się w pobliskich bramach. Trwa wymiana ognia, a żołnierzom podziemia nie udaje się dostać do rannego kolegi. "Alek" wyciąga granat i rzuca w stronę ostrzeliwujących się Niemców, odblokowując drogę ucieczki.
Choć "Alek" kazał reszcie uciekać, Ci nie zostawiają przyjaciela. Rekwirują przejeżdżający akurat samochód do którego wsadzają "Alka" i odjeżdżają. Pozostali uciekają pieszo w stronę Starego Miasta. Samochód zostaje dogoniony przez ciężarówkę pełną Niemców, która na pl. Krasińskich zajeżdża uciekającym drogę. Z paki zaczynają wyskakiwać żołnierze. Sytuację znów ratuje "Alek", który uchyla drzwi od samochodu i rzuca Niemcom pod nogi granat. Żołnierze Podziemia kontynuują odskok w stronę Żoliborza, już nie niepokojeni.



Pałac Pod Czterema Wiatrami. Podczas okupacji siedziba Arbeitsamtu: Domena publiczna.

Niestety nie wszystkim udało się odskoczyć po starciu przy Arbeitsamt'cie. W bramie kamienicy pod nr. 27 schował się "Hubert", który prawdopodobnie miał problem z przeładowaniem broni i nie zdążył uciec z resztą, kiedy "Alek" rzucił granat. W tej kamienicy swoją kawiarnię miał Volksdeutsch Ernst Sommer, który płynną polszczyzną zaproponował "Hubertowi" schronienie. "Hubert" zaufał "rodakowi" i przypłacił to życiem, bo Sommer oddał go w ręce Niemców, którzy zakatowali go kilka dni później.
Starcie przy Długiej 27. nie było jedynym, jakie miało miejsce już po uwolnieniu więźniów. Jedna z przewożonych na Pawiak kobiet, Maria Schiffers, została ranna w nogę. "Orsza" nakazał zatrzymanie przejeżdżającego samochodu, w którym umieścił ranną, zaś za kierownicę wsadził "Jurka TK". Oboje odjechali w stronę ulicy Przejazd, a następnie skręcili w ulicę Leszno (dziś Solidarności). Tam, na wysokości budynków sądu samochód został ostrzelany przez granatowego policjanta. "Jurek TK" odpowiedział ogniem, ale nie trafił napastnika. Ponieważ ucieczka mogła się nie udać, Maria poprosiła "Jurka TK", aby się zatrzymał i ją wysadził. Jej prośba została spełniona. Szybko ponownie wpadła w ręce Niemców.

Cała Akcja pod Arsenałem zakończyła się około godziny 18:00, zatem trwała 30 minut. To zdecydowanie za długo jak na tego typu działania w środku miasta. Teraz zaczęła się walka o życie skatowanego "Rudego" i ciężko rannych "Buzdygana" i "Alka". Wszyscy trafili początkowo do mieszkań prywatnych. Pierwsi dwaj, zaraz po akcji trafili do mieszkania państwa Mirowskich przy ul. Ursynowskiej, ostatni do mieszkania państwa Zawadowskich na Żoliborzu. "Alek" i "Buzdygan" mieli rany postrzałowe brzucha, więc konieczna stała się operacja.
"Alka" przewieziono do Szpitala Dzieciątka Jezus, zaś "Buzdygana" do Szpitala Przemienienia Pańskiego. Jak już wcześniej wspomniano, oddział jako jednostka nie miał w tamtym czasie zabezpieczenia sanitarnego w postaci kontaktów w szpitalach, "legendy" dla rannych itp. Mimo to, dzięki prywatnym kontaktom i na zasadzie wielkiej improwizacji udało się umieścić rannych w szpitalach.
Trzeba w tym miejscu podkreślić heroizm i odwagę lekarzy i pielęgniarek, którzy doskonale wiedzieli jak powstały rany. I choć wiedzieli, że w razie wpadki w najlepszym razie wszyscy trafili by na Pawiak (w najgorszym rozstrzelani na miejscu), to zaangażowali się w opiekę nad rannymi.
Do szpitala ostatecznie trafił również "Rudy", jednak zmarł on w czasie transportu. Było to 30 marca 1943 roku. Tego samego dnia w trakcie operacji zmarł "Alek". "Buzdygan" zmarł 3 dni później - 2 kwietnia 1943 roku. W dniu śmierci "Buzdygana", za zgodą podziemnych władz wojskowych na cmentarzu Wojskowym na Powązkach pod fałszywym nazwiskiem pochowany został "Rudy". Jego grób stał się pierwszym, który zapoczątkował późniejszą kwaterę Batalionu "Zośka" i Szarych Szeregów.

W akcji z dnia 26 marca uwolniono 21 osób. Ponadto w więźniarce od przypadkowej kuli zginęła Halina Siemieńska, ciotka "Zośki". Część uwolnionych więźniów w pierwszej chwili skryła się w samym Arsenale, który jak już wspomniano pełnił funkcję Archiwum Miejskiego. Tam dyrektorem był płk Adam Englert, który razem ze swoim współpracownikiem Lucjanem Łucejką udzielił pomocy uciekinierom, pomagając im otrząsnąć się z szoku i wskazując drogę ucieczki.
Kilka dni później do Arsenału wkroczyło Gestapo. Aresztowany został Łucejko wraz z bratem i pracownikiem archiwum Zakrzewskim. Englerta aresztowano wkrótce na ulicy Marszałkowskiej. W jego biurze w Arsenale znaleziono broń i listę członków organizacji podziemnej, co doprowadziło do dalszej wsypy.
Po odbiciu "Rudego" i "Heńka" Niemcy starali się znów wpaść na trop Szarych Szeregów. Mając w swoich rękach "Huberta", udało im się uzyskać kolejne adresy, choć nie wiadomo czy pod wpływem tortur podał je "Hubert", czy nieopatrznie miał je przy sobie w notesie. Nie zastawszy "Tytusa" Gestapo aresztowało w jego mieszkaniu jego rodziców i siostry. Następnie Gestapo wpadło do mieszkania Zdanowiczów, gdzie aresztowany został Witold, jego syn Przemysław i ich lokator Witold Mazurek. Ponadto to w odwecie za atak na konwój i zabitych Niemców, okupanci już 27 marca rozstrzelali 140 więźniów Pawiaka.



Budynek więzienia na Pawiaku. Domena publiczna.

W pewnym sensie ofiarą Akcji pod Arsenałem stał się także "Heniek". Po odbiciu przez przyjaciół "Rudy", na miarę możliwości, zdał raport z przesłuchań jakim został poddany. Podczas konfrontacji na Szucha "Rudy" uwierzył w zdradę "Heńka" i taką informację podał "Zośce" i "Orszy".
"Orszy" udało się dotrzeć do "Heńka" i skonfrontować zeznania "Rudego" z historią "Heńka". Sprawą "Heńka" zajęło się szefostwo Szarych Szeregów i Kedywu i nie dopatrzono się w jego zachowaniu zdrady czy nawet uchybień.
Niestety w tym procesie nie brał udziału "Zośka", który załamany śmiercią "Rudego", za namową bliskich spisał swoje wspomnienia, w których zawarł jedyną znaną sobie historię o zdradzie "Heńka". Te wspomnienia już w miesiąc po akcji trafiły do Aleksandra Kamińskiego, dla którego stały się podstawą do napisania "Kamieni na Szaniec". Tym sposobem w pierwszym wydaniu, jeszcze z czasów okupacji, "Heniek" stał się "zdrajcą".
Po licznych perypetiach i tragediach, koniec wojny zastał "Heńka" jako więźnia obozu koncentracyjnego Bergen-Belsen. Będąc z dala od Polski dowiedział się o tym jak został przedstawiony w "Kamieniach na Szaniec" i mimo obietnicy swoich dowódców ("Orszy" i "Jerzego"), że dołożą wszelkich starań by oczyścić jego imię, nie zdecydował się na powrót do Ojczyzny, gdzie czekała na niego łatka "zdrajcy".
Ostatecznie wyemigrował do Australii. Z wyżej wymienionych dowódców, tylko "Orsza" wrócił do Polski i trzeba oddać, że słowa dotrzymał. Powojenne wydania książki "Kamienie na Szaniec" jak również film "Akcja pod Arsenałem" (którego "Orsza" był konsultantem) oddają "Heńkowi" sprawiedliwość.

Po stronie Niemców straty wynosiły kilku zabitych i rannych. Pomimo strat po stronie polskiej i przedłużającego się czasu walki, starcie pod "Arsenałem" zostało pozytywnie ocenione przez dowództwo AK. 3 maja, dowódca Armii Krajowej gen. Rowecki odznaczył pośmiertnie Macieja Dawidowskiego "Alka" orderem Virtutti Militari, zaś Krzyżami Walecznych Tadeusza Krzyżewicza "Buzdygana" (pośmiertnie), Tadeusza Zawadzkiego "Zośkę", Jana Rodowicza "Anodę", Jerzego Gawina "Słonia", Sławomira Bittnera "Maćka" i Eugeniusza Koechera "Kołczana". 15 sierpnia nowy komendant AK, gen. Komorowski odznaczył Krzyżem Walecznych pośmiertnie "Rudego".
Profesor Tomasz Strzembosz, autorytet w dziedzinie walk w okupowanej Warszawie, uznał Akcję pod Arsenałem, za koniec "okresu przejściowego", kiedy dokonywano skrytych likwidacji, czy aktów sabotażu. Od tej pory do uderzeń w niemiecki aparat terroru dochodziło na ulicach Warszawy coraz częściej, zaś Niemcy zaczęli odczuwać ciągły strach. Wkrótce Państwo Podziemne wyrównało także "Rachunek za Arsenał", likwidując Schultza, Langego i Sommera.

Koniec.


Bibliografia:

Anna Borkiewicz-Celińska: Batalion "Zośka", Warszawa 1990
Stanisław Broniewski: Pod Arsenałem, Warszawa 1957
Tomasz Strzembosz: Akcje zbrojne podziemnej Warszawy 1939-1944, Warszawa 1983
Tomasz Strzembosz: Odbijanie Więźniów w Warszawie 1939-1944, Warszawa 1972
Stanisław Jastrzębski: Zaczęło się pod Arsenałem, Warszawa 1981
Aleksander Kamiński: Kamienie na Szaniec, Warszawa 1999
Stanisław Broniewski: Całym życiem, Szare Szeregi w relacji naczelnika, Warszawa 1983






powrót.


copyright 2020, Mateusz Maroński
Design by Butryk