Akcja na Emila Brauna.
Autor: Mateusz Maroński.
I Rozpoznanie.
Od momentu powołania do życia Kompanii "Agat" (czerwiec 1943 roku), szef jej komórki wywiadu chorąży Aleksander Kunicki "Rayski" miał pełne ręce roboty. Dowództwo Kedywu przystąpiło w tym czasie do likwidacji przedstawicieli niemieckiego aparatu terroru (Akcja "Główki), zlecając kolejne likwidacje m. in. dowódcy "Agatu" kpt. Adamowi Borysowi "Pługowi".
W pewnym momencie "Rayski" (oczywiście wspomagany przez niemałe grono wywiadowczyń i wywiadowców) rozpracowywał jednocześnie ośmiu Niemców i Volksdeutchów. W okolicach 1 listopada "Pług" nakazał "Rayskiemu" rozpracowanie Emila Brauna.
Emil Braun był członkiem NSDAP i SA, w Warszawie zaś był kierownikiem Wohnungsamtu - warszawskiego urzędu mieszkaniowego, będącego częścią okupacyjnej administracji niemieckiej. Odpowiadał on za politykę mieszkaniową w okupowanej i zrujnowanej stolicy, a więc także za wysiedlenia i wywózki. Wśród polskiej ludności zasłużył na miano "polakożercy".
Dowództwo Kedywu wydało rozkaz likwidacji Brauna i nadało mu wysoki priorytet, bowiem wg danych wywiadowczych AK, Braun opracowywał właśnie plan masowego wysiedlenia Polaków z Warszawy i pozostawienia jedynie około 100 000 mieszkańców w charakterze robotników i obsługi (co jak się miało później okazać było częścią tzw. "Planu Pabsta" do którego jeszcze wrócimy).

Na zdjęciu: Chorąży Aleksander Kunicki "Rayski". Źródło: Domena publiczna.
Początkowo "Rayski" wiedział tylko, że Braun urzęduje w gmachu Zarządu Miejskiego przy ul. Daniłowiczowskiej 1/3. Wkrótce jednak uzyskał sporo cennych informacji na temat Brauna od zatrudnionego w Wohnungsamt'cie Polaka, będącego jednocześnie członkiem organizacji podziemnej.
"Rayski" poza uzyskaniem rysopisu Brauna dowiedział się, że mieszka on przy ul. Górnośląskiej 33, trasę między miejscem zamieszkania a pracą pokonuje samochodem z szoferem, w biurze urzęduje między 8 a 15 i nosi brunatny mundur NSDAP. Ponadto charakteryzuje się dużą punktualnością i systematycznością, ale jednocześnie wykazuje się dużą ostrożnością, zdając sobie sprawę że może być na celowniku Polskiego Państwa Podziemnego.
Początkowo "Rayski" osobiście zajął się identyfikacją Brauna. Pierwszego dnia rozpracowania oczekiwał na niego w pobliżu jego urzędu w okolicach godziny 15.00. I faktycznie o 15.00 z urzędu wyszedł niemiecki dostojnik pasujący do rysopisu, wsiadł do czekającego na niego czarnego Mercedesa nr rej. 8601 i odjechał.
Następnego dnia "Rayski" postanowił zaczaić się na Brauna wychodzącego do pracy z kamienicy na ulicy Górnośląskiej. Był to teren trudny do obserwacji: w pobliżu nie znajdowały się żadne przystanki tramwajowe usprawiedliwiające oczekiwanie w jednym miejscu, zaś naprzeciwko znajdował się posterunek Schutzpolizei.
Z pomocą "Rayskiemu" przyszła punktualność Brauna. Kiedy szef wywiadu pojawił się o godzinie 8.00 na Górnośląskiej, Mercedes już czekał na Niemca, który wkrótce wyszedł z kamienicy, zajął miejsce w samochodzie i odjechał.
Kunicki musiał teraz potwierdzić ze stuprocentową pewnością, że obserwowana przez niego osoba, to faktycznie Emil Braun. Zadanie to powierzył swojej wywiadowczyni Annie Szarzyńskiej-Rewskiej "Hance". Według planu "Hanka" miała udać się do urzędu jako petentka, przyjrzeć się Braunowi, a następnie skonfrontować to z wynikiem obserwacji "Rayskiego".
Zadanie jednak okazało się wcale nie takie proste. Otóż Braun osobiście przyjmował jedynie Niemców, lub w najlepszym razie Volksdeutch'ów. Trudno powiedzieć czy wynikało to z jego ostrożności w kontaktach z Polakami, czy przekonaniu o swojej wyższości nad nimi.
Dotarcie do Brauna utrudniał również fakt, że wszyscy kierujący się do niego byli skrupulatnie przeszukiwani i odpytywani z celu wizyty - jeśli ten okazał się błahy, zamiast do Brauna interesant trafiał do niższego rangą urzędnika.
Jednak "Hanka" na to wszystko znalazła sposób. Po wejściu do urzędu zlokalizowała gabinet Brauna i cierpliwie czekała pod drzwiami. Kiedy do środka wszedł jakiś petent, "Hanka" wślizgnęła się za nim do środka. Początkowo Braun myślał, że kobieta stojąca z tyłu towarzyszy interesantowi, kiedy jednak zorientował się, że te osoby nie mają ze sobą nic wspólnego to nim zdążył zareagować "Hanka" opuściła gabinet.
Wkrótce potem "Rayski" pokazał "Hance" osobę którą uważał za Brauna, a "Hanka" potwierdziła, że to w istocie jest on. Teraz mógł on przekazać dalsze rozpoznanie swoim wywiadowczyniom a mianowicie Elżbiecie Dziębowskiej "Dewajtis", Marii Stypułkowskiej "Kamie", Wandzie Oczko "Krystynie", Marii Chuchli "Mai" i wspomnianej wcześniej "Hance", wspieranych przez Bogusława Ustrabonowicza "Żara" i Józefa Boręsewicza "Bacę". Swoje wywiadowczynie "Rayski" rozmieścił w dwóch miejscach: na Górnośląskiej w pobliżu miejsca zamieszkania Brauna, i na placu Teatralnym w pobliżu miejsca jego pracy.
Wspomniano już, że rejon ul. Górnośląskiej nie nadawał się do prowadzenia obserwacji. Należy to sprecyzować: nie nadawał się on do obserwacji dla 45 letniego mężczyzny (jakim był "Rayski"), na którego z pewnością zwróciliby uwagę Niemcy. Na szczęście w zespole wywiadowczyń znajdowała się "Dewajtis".
W momencie rozpracowywania Brauna miała zaledwie 14 lat, a i tak miała już spore doświadczenie wywiadowcze. Rozpracowując Brauna poruszała się po ulicy Górnośląskiej z plecakiem z przyborami szkolnymi i legitymacją mieszczącego się nieopodal II Miejskiego Żeńskiego Gimnazjum Krawiecko-Bieliźniarskiego do którego faktycznie uczęszczała.

Na zdjęciu: Elżbieta Dziębowska "Dewajtis". Źródło: Domena publiczna.
Wyniki obserwacji dość szybko wykazały regularność w harmonogramie Brauna i kiedy "Rayski" miał przekazać raport z rozpoznania "Pługowi", "Hanka" (nadzorująca pracę pozostałych wywiadowczyń) przekazała niepokojącą informację. Otóż obserwująca miejsce zamieszkania Brauna "Dewajtis" zameldowała, że po Niemca czasami przyjeżdżają samochody o różnych numerach rejestracyjnych (Ost-8601, Ost-8605 i Ost-8606).
"Rayski" postanowił kontynuować rozpoznanie. Wkrótce sytuacja skomplikowała się jeszcze bardziej. Pewnego dnia różniły się numery rejestracyjne samochodów, który odebrał Brauna z ul. Górnośląskiej i tego który pojawił się na Daniłowiczowskiej. Dalsze rozpoznanie przyniosło rozwiązanie tej zagadki.
Podróż między ul Górnośląską a urzędem Wohnungsamt'u zajmowała Braunowi 6-8 minut. W celu zmylenia potencjalnych zamachowców używał on różnych samochodów. Aby zabezpieczyć się jeszcze bardziej, często na kilka minut przed jego przybyciem do urzędu na Daniłowiczowskiej podjeżdżał identyczny Mercedes, ale jedynie z kierowcą w środku.
W zamyśle Brauna, gdyby chciano przeprowadzić na niego zamach, to likwidatorzy ostrzelali by ten właśnie pusty samochód. Zatem prawdopodobnie wywiadowczyni, która zameldowała inny numer rejestracyjny samochodu podjeżdżającego pod urząd na Daniłowiczowskiej, zaobserwowała samochód z samym kierowcą i oddaliła się (będąc przekonaną że zadanie wykonała) nim pojawił się samochód z Braunem.
Wszystkie te przeciwności sprawiły, że rozpracowanie Brauna zajęło "Rayskiemu" i jego zespołowi około miesiąca. Teraz mając już wszystkie informacje mógł przekazać wyniki pracy swojego zespołu "Pługowi" co nastąpiło około 1 grudnia.
II Planowanie.
Przekazując wyniki obserwacji Brauna "Pługowi", "Rayski" opisał też dwa punkty, w których tą obserwację prowadzono, jako najbardziej prawdopodobne do wykonania likwidacji Niemca. Rejon ul. Górnośląskiej został już opisany i "Rayski", uważając go za trudny do prowadzenia rozpoznania, uznawał go za jeszcze trudniejszy do przeprowadzenia akcji.
Niestety rejon Wohnungsamnt'u też nie sprzyjał przeprowadzeniu akcji. Niemiecki urząd sąsiadował z siedzibą niemieckiego burmistrza Warszawy w Pałacu Blanka (w którym znajdował się posterunek żandarmerii), i z niemieckim aresztem przy Daniłowiczowskiej 7.
"Pług" do wykonania zadania wyznaczył II Pluton dowodzony przez Jerzego Zapadkę "Mirskiego". "Mirski" na dowódcę akcji wyznaczył swojego zastępcę Kazimierza Kardasia "Orkana". "Orkan" był doświadczonym żołnierzem podziemia. Razem z "Mirskim" był wykonawcą wyroku na SS-Rottenführera Langego (jednego z katów "Rudego"), a także dowódcą i wykonawcą wyroku na SS-Sturmanna Weffelsa.

Na zdjęciu: Kazimierz Kardaś "Orkan". Źródło: Domena publiczna.
"Orkan" kontynuował rozpoznanie korzystając przy tym z pomocy wspomnianych juz "Hanki", "Dewajtis", "Kamy" i "Mai", a także Janiny Lutyk-Zapadko "Scarlett" (prywatnie żonie "Mirskiego") i Kazimiery Chuchli "Kai" (młodszej siostry "Mai").
Na miejsce wykonania akcji "Orkan" wybrał wejście do urzędu przy ulicy Daniłowiczowskiej. Mimo silnej w tym rejonie obsady niemieckiej Kardaś liczył na element zaskoczenia. Z punktu widzenia Niemców atak w tym rejonie był nie do pomyślenia. I trudno się z tym punktem widzenia nie zgodzić.
Rozpoznanie wykonane przez zespół "Orkana" zlokalizowało niemieckie pozycje ogniowe w pobliżu planowanej akcji:
- w Pałacu Blanka na rogu ulicy Daniłowiczowskiej i pl. Teatralnego jak już wspomniano mieścił się posterunek żandarmerii. W oknach posterunku umieszczone były lekkie karabiny maszynowe, a same okna wyposażone były w stalowe okiennice. Przy bramie wjazdowej do pałacu od strony pl. Teatralnego stale ustawieni byli dwaj wartownicy uzbrojeni w pistolety maszynowe i karabiny;
- w oknach na parterze urzędu Wohnungsamtu gdzie urzędował Braun ustawione były karabiny maszynowe;
- przed budynkiem aresztu znajdował się uzbrojony posterunek wartowniczy.
Wkrótce "Orkan" przedstawił swoją koncepcję akcji wraz z proponowanym składem "Mirskiemu" i "Pługowi". W skład zespołu mieli wejść:
- "Orkan" - dowódca akcji i ubezpieczenie od strony pałacu Blanka i Senatorskiej - uzbrojenie: pistolet maszynowy, pistolet i granaty;
- "Cyklon" (Stanisław Dąbrowski) - zastępca dowódcy i ubezpieczenie w kierunku pl. Teatralnego i ul. Senatorskiej - uzbrojenie: pistolet maszynowy, pistolet i granaty;
- "Kastor" (Jerzy Kozłowski) - I wykonawca - uzbrojenie: pistolet maszynowy i pistolet;
- "Polluks" (Jerzy Sarnowski) - II wykonawca - uzbrojenie: 2 pistolety;
- "Daniel" (Ryszard Dulniak) - ubezpieczenie - uzbrojenie: pistolet maszynowy, pistolet i granaty;
- "Bruno" (Bronisław Hellwig) - kierowca samochodu Opel Kapitan - uzbrojenie: pistolet, granaty;
- "Minoga" (Witold Florczak) lub "Staszek" (Stanisław Ołdakowski) - kierowca zapasowego samochodu Wanderer - uzbrojenie: pistolet i granaty;
- "Zojda" (Zofia Świerszcz), "Dewajtis", "Maja", "Kaja", "Hanka" - zespół sygnalizujący;
- "Kama" (Maria Stypułkowska), "Mirka" (Teresa Szuch), "Scarlett", "Tina" (Halina Wojciechowska) - dostarczenie i odebranie broni i dokumentów;
- "Dr Maks" (Zbigniew Dworak) - opieka lekarska nad potencjalnymi rannymi.
Według planu "Orkana" w dniu akcji "Dewajtis" miała ul. Górnośląskiej zidentyfikować Brauna i numery samochodu do którego wsiadł, a następnie przekazać tą informację "Zojdzie", która będzie oczekiwać przy telefonie w pobliskim sklepie należącym do ciotki "Dewajtis".
"Zojda" miała następnie zatelefonować do "Kai" oczekującej przy telefonie w jej rodzinnym mieszkaniu przy ul. Focha (w pobliżu pl. Teatralnego) i przekazać jej szyfrem, że Braun jest w drodze i jakie są numery rejestracyjne pojazdu którym się porusza.
"Kaja" miała tą informację przekazać "Mai", zaś "Maja" "Hance", która czekając na pl. Teatralnym miała wypatrywać pojazdu ze wskazanymi numerami, po czym dać znać "Orkanowi" (wyjmując chusteczkę), że "cel" się zbliża.
"Orkan" miał dać znać pozostałym uczestnikom akcji. "Kastor" i "Polluks", początkowo zajmując miejsca w podcieniach pałacu Blanka, mieli zlikwidować Brauna kiedy ten wysiadałby z samochodu, po czym odskoczyć w stronę Senatorskiej pod osłoną "Orkana", "Cyklona" i "Daniela" i zająć miejsca w samochodach, które oczekując na ulicy Senatorskiej na dźwięk pierwszych strzałów miały wycofać w stronę pl. Teatralnego.
Po zajęciu miejsc w samochodach odskok miał się odbyć ulicami Senatorską, Miodową, pl. Krasińskich, Nowiniarską, Świętojerską do ulicy Freta. Na pl. Krasińskich oczekiwać miał "dr. Maks" aby opatrzyć rannych.
11 grudnia plan zyskał aprobatę "Pługa", który wyznaczył datę wykonania akcji na 13 grudnia 1943 roku.
III Wykonanie.
Dzień akcji rozpoczął się od wielkiego rozczarowania dla "Minogi". Otóż o 5.00 rano do jego mieszkania zapukała łączniczka z rozkazem od "Jeremiego" (Jerzy Zborowski - zastępca dowódcy kompanii "Agat"), że jego udział w akcji został odwołany (jak się później okazało przeznaczony dla niego samochód Wanderer nie nadawał się do użytku).
O 7:30 łączniczki zgodnie z planem przekazały uczestnikom akcji broń w bramach domów przy ulicy Senatorskiej, jednocześnie odbierając od nich dokumenty. O 8:02 "Zojda" połączyła się telefonicznie z "Kają" i przekazała jej szyfrem informację od "Dewajtis", że Braun ruszył, zaś numery rejestracyjne jego samochodu kończą się na 05.
Za pośrednictwem "Mai" informacja ta trafia do "Hanki", która wkrótce zobaczyła samochód Brauna, ale jego numery kończyły się na 01. "Hanka" nie dała znaku "Orkanowi". Kilka minut później pojawił się na ulicy Wierzbowej samochód Adler-Diplomat z tablicami 8605.
"Hanka" rozpoznała w środku Brauna i dała znak "Orkanowi", który dał sygnał do rozpoczęcia akcji. Samochód Niemca skręcił w ulicę Daniłowiczowską i zatrzymał się pod urzędem. W tym samym czasie w jego stronę ruszyli "Kastor" i "Polluks" wyciągając broń.

Na zdjęciu: Jerzy Kozłowski "Kastor". Źródło: Domena publiczna.
"Kastor" i "Polluks" dobiegli do niemieckiego samochodu, który właśnie opuszczali pasażerowie. Okazało się, że oprócz Brauna znajdował się w nim nieznany mężczyzna i kobieta. Widząc zbliżających się napastników Braun odskoczył i kule "Polluksa" trafiły tylko w samochód.
Cywil towarzyszący Braunowi zaczął strzelać do Polaków. "Polluks" znów strzelił do Brauna trafiając go w głowę i brzuch, tak że ten martwy padł na twarz. "Kastor" w tym czasie z pistoletu maszynowego zabił towarzysza Brauna, a także jadącą w wozie kobietę, która weszła mu pod lufę pistoletu.
Ponadto "Kastor" strzelił do granatowego policjanta, który przymierzał się do strzału w stronę "Polluksa". Niestety nieznany cywil, śmiertelnie raniony upadł na Brauna, więc wykonawcy akcji, nie podjęli próby przeszukania ciała w poszukiwaniu dokumentów, a zadowolili się jedynie teczką zabitego urzędnika i wycofali się w stronę ul. Senatorskiej.
Kiedy "Kastor" i "Polluks" rozprawiali się z Braunem, ubezpieczenie wzorowo wykonywało swoją część zadania. Jako pierwszy do akcji wkroczył "Cyklon". Kiedy "Kastor" i "Polluks" wyciągnęli broń i ruszyli na Brauna, za ich plecami pojawił się cywilny niemiecki agent z bronią w ręku.
Został on szybko zatrzymany przez "Cyklona". Niemiec padł na kolana i zaczął błagać o życie, zaś "Cyklon" po odebraniu mu broni puścił go wolno. Jednocześnie "Orkan" zaczął krzyczeć do przechodniów żeby uciekali.
"Cyklon" zaczął ostrzeliwać okna urzędu Wohnungsamt'u. "Orkan" zajął miejsce na rogu pl. Teatralnego skąd rozpoczął ostrzał bramy pałacu Blanka obrzucając ją również granatami co powstrzymało Niemców przed włączeniem się do akcji.
"Daniel" prowadził ostrzał górnych okien Pałacu Blanka, skąd Niemcy próbowali strzelać do wycofujących się "Kastora" i "Polluksa". Kiedy para wykonawców wyroku dotarła na róg pl. Teatralnego "Cyklon" rzucił granat w stronę urzędu przed którym leżał martwy Braun, i pod osłoną wybuchu cała trójka wycofała się w stronę samochodu czekającego na ulicy Senatorskiej, za kierownicą którego siedział "Bruno".
Teraz ta trójka prowadziła ostrzał w stronę placu Teatralnego, osłaniając odwrót "Daniela" i "Orkana". Kiedy żołnierze zajmowali miejsca w samochodzie osłonę zapewniał im "Orkan", a kiedy na niego przyszła kolej, ostrzał z okien samochodu prowadzili pozostali uczestnicy.
Kiedy wszyscy byli juz w środku "Bruno" ruszył wyznaczoną trasą mijając po drodze na pl. Krasińskich "dr. Maksa". Ponieważ żaden z uczestników akcji nie został raniony samochód nie zatrzymał się i bez przeszkód dojechał do celu na ulicy Freta, gdzie przekazano broń łączniczkom "Kamie", "Mirce", "Scarlett" i "Tinie", i od których odebrano dokumenty.

Na zdjęciu: Bronisław Hellwig "Bruno". Źródło: Domena publiczna.
Następnie żołnierze udali się do mieszkania "Orkana" przy Świętojerskiej gdzie odbyła się pierwsza odprawa po akcji z kpt. "Pługiem". Dowódca (który obserwował przebieg wydarzeń z przeciwległego rogu pl. Teatralnego) bardzo wysoko ocenił akcję.
Nie dość, że cel (wg. najlepszej wiedzy) został zlikwidowany, to żaden z uczestników akcji nie został nawet draśnięty. Bardzo dobrze zagrało ubezpieczenie w trakcie likwidacji i w czasie odwrotu. Aby podkreślić dynamikę tego wydarzenia należy wspomnieć, że cała akcja od pierwszego strzału do wycofania się do samochodu trwała zaledwie 40 sekund.
Na kolejnej zwołanej po akcji odprawie poza "Pługiem" obecny był również "Mirski". Uczestnikom akcji przekazano, że zlikwidowanym przez nich urzędnikiem faktycznie był Braun, ale co nie mniej istotne, towarzyszącym mu cywilem okazał się ... Friedrich Pabst - architekt, który po wysiedleniu przez Brauna Polaków z Warszawy, miał stolicę Polski przebudować na prowincjonalne "Die neue Deutsche Stadt Warschau" (niem. "Nowe niemieckie miasto Warszawa"). Za jednym zamachem zlikwidowano zatem dwóch najważniejszych wykonawców tej idei.

Na zdjęciu: Plan Pabsta, redukujący liczbę ludności Warszawy do około 100 000 mieszkańców. Źródło: Domena publiczna.
W odwecie za ten zamach (a także inne akcje Armii Krajowej) Niemcy rozstrzelali łącznie 270 więźniów Pawiaka co obwieszczono na niemieckich afiszach. Faktycznie był to jedynie pretekst do kolejnego mordu dokonanego przez Niemców na Polakach.
Koniec.
Bibliografia:
Aleksander Kunicki "Rayski": Cichy Front, Warszawa-Kraków 2015
Tomasz Strzembosz: Akcje zbrojne podziemnej Warszawy 1939-1944, Warszawa 1983
Piotr Stachiewicz: Parasol, Warszawa 1991
Henryk Pawłowicz: Okupacyjne dzieje samorządu Warszawy, Warszawa 1974
|