Wywiad udzielony
"Nowemu Kurierowi Polskiemu"
przez J. Piłsudskiego
29 Kwietnia 1926 r.



Dziennikarz: Czy przeżywamy kryzys parlamentarny?

Józef Piłsudski: Przeżywamy na pewno, i przeżywamy go w ostrzejszej formie niż cała Europa. Ja osobiście przy narodzinach nowego, obecnego, sejmu przepowiedziałem to w wybranym gronie osób. Pomiędzy obecnymi byli p. marszałek Rataj i dzisiejszy premier Skrzyński (1). Wyraźnie mówiłem, że to przyjdzie, że przyjdzie kryzys parlamentaryzmu.

D: W czym widzi pan Marszałek źródła tego kryzysu?

J.P.: Jest jedna sprzeczność zanadto silna, aby nie przejawiała się ona stale i ciągle. Według zasady ustroju parlamentarnego - rząd rządzi, sejm sądzi. Gdy zaś zastępuje ją praktyka, że sędzia jest oskarżony, a oskarżony także sędzią, to wówczas musi nastąpić zanik wszelkiego poczucia odpowiedzialności. Zasada bowiem parlamentów, kiedy dawały one zdrowie ludzkości, polegała na tym, że istniała władza wykonawcza, która była sądzona przez wybrane ciała, zwane parlamentem, czy sejmem. Wtedy zaś, kiedy zaczęła się choroba, to jest zanik podziału między tym, co jest władzą wykonawczą, a władzą, sądzącą tę władzę, musiało zaniknąć poczucie sprawiedliwości, gdyż nie ma jej tam, gdzie nikt za złe czynności nie odpowiada. To jest charakterystyczna cecha kryzysu parlamentaryzmu wszędzie. Powstaje wówczas jak gdyby zabawa w próby rządów całkiem nieodpowiedzialnych i z konieczności formują się wtedy mafie i konwentykle, ze stałymi z ich strony próbami siadania do rządu, tylko cokolwiek inaczej, niż poprzednio. Jest to stan, który demoralizuje to, co jest rządem, i to co jest sądem. Musi powstać w takim wypadku coś w rodzaju nierządu, którym jakoby Polska zawsze stała (2).

D: Dlaczego zdaniem Pana Marszałka kryzys parlamentarny w Polsce zaznacza się silniej, niż gdzie indziej?

J.P.: U nas kryzys parlamentaryzmu zaznacza się bardziej, niż w innych krajach, dlatego, że naród cały - powracając do niepodległości - związał za dużo nadziei z tym, co nazywamy sejmami, i dlatego z większą goryczą, niż gdzie indziej odczuwa doznany zawód.

D: Czy pan Marszałek nie widzi dróg wyjścia z kryzysu?

J.P.: Z tego, co powiedziałem, wynika jasno, że trzeba oddzielić ściślej rząd, który musi być odpowiedzialny, od prób nieodpowiedzialnego rządzenia. To zdaniem moim na długo wystarczyć może.

D: Wiec ścisłe rozgraniczenie kompetencji?

J.P.: Tak jest! Rządy muszą być sprawowane indywidualnie i dobierane pod kątem indywidualności ich wykonawców. Natomiast próby rządzenia za pomocą jakichś grup ludzkich, za pomocą dajmy na to 444 posłów i 111 senatorów (3), prowadzą do niepożądanych celów.

Zawsze twierdziłem, że wszelkie próby ze strony rządów zdobycia sobie siły przez wysiłki zadowolenia wszystkich nigdy się nie udadzą. Siła bowiem zawsze chce być odpowiedzialna za siebie. Siła nie może liczyć się z tym, co się komu podoba, a co nie podoba. Gdy frymarczy, gdy zaczyna się wahać, gdy się załamuje, przestaje być siłą.

D: Czy Pan Marszałek nie sądzi, ze dyktatura jest wyłącznie kwestią człowieka?

J.P.: Ja tego nie chcę rozstrzygać!

D: Czy jednak Pan Marszałek nie podziela opinii, że silny człowiek, któryby ujął władzę, łatwiej potrafiłby uporać się z trudnościami?

J.P.: Z sejmem, czy bez sejmu?

D: Toby już była jego sprawa.

J.P.: Wpędza mnie Pan w pułapkę (replikuje Pan Marszałek, żartobliwie grożąc palcem - uwaga Dziennikarza).

D: Zaczynam dalsze pytanie: Dyktatura...

J.P.: Dyktatura? - przerywa pan Marszałek - no i cóż ubierze pan w nią złodziei?

D: Czy dyktatura nie jest wyłącznie kwestią człowieka? Wziąłby ją Pan Marszałek w swoje ręce?

J.P.: Stawia pan niekonstytucyjne pytania (groźnie i żartobliwie zarazem woła Pan Marszałek). Powinien Pan za to w kozie siedzieć.

D: Jeśli Pan marszałek każe! - przed tym jednak pragnę usłyszeć odpowiedź na moje pytanie.

J.P.: Ale ja nie odpowiem, bo nie chcę siedzieć w kozie (śmiejąc się odpowiada Marszałek). Cóż zagadnienie dyktatury stawało przede mną tyle razy... Ja jednak twierdzę, że w ramach konstytucyjnych praca silnego rządu da się uskutecznić, tylko trzeba uczynić wszystko, by skończyć ze złymi zwyczajami sejmowymi. Albowiem złe zwyczaje sejmowe są gorsze od złej konstytucji.


Komentarz:
Przedstawiony powyżej wywiad, jest niezwykle interesujący z tego względu, iż poświęcony jest zamierzeniom J. Piłsudskiego na kilkanaście dni przed rozpoczęciem przewrotu majowego.

Rozmowa rozpoczyna się od ogólnych rozważań na temat kryzysu parlamentarnego w Polsce. Według Marszałka jego przyczyną było naruszenie zasady, że "rząd rządzi, sejm sądzi". Oczywiście zwrotu tego nie należy rozumieć dosłownie (do "sądzenia", czyli rozstrzygania spraw sądowych, powołane były zarówno wtedy jak i teraz, niezawisłe sądy). Wg Piłsudskiego sprawowanie władzy wykonawczej powinno należeć do wyłącznej kompetencji rządu, rola sejmu zaś powinna ograniczać się tylko kontrolowania tych działań, możliwości odwołania rady ministrów, jeśli wykonuje ona swoje uprawnienia w niewłaściwy sposób (to właśnie miało być "sądzenie"). Sprzeciwia się on zbyt dużemu wpływowi władzy ustawodawczej na władzę wykonawczą (bo nie może ona jednocześnie rządzić i kontrolować, "sądzić" sposobu wykonywania władzy), widząc w tym główną przyczynę kryzysu parlamentarnego.

Problem polega na tym, że J. Piłsudski był w swoim poglądzie raczej odosobniony. Zarówno wtedy, jak i we współczesnym świecie, dominuje taki model ustrojów parlamentarnych, w którym istnieje silny związek między władzą ustawodawczą, a wykonawczą - polegający przede wszystkim na tym, iż partia (koalicja) mająca większość w parlamencie powołuje rząd i ma przemożny wpływ na jego funkcjonowanie (nie mamy zatem do czynienia z zasadą "rząd rządzi, sejm sądzi", ale raczej "partia kieruje, rząd rządzi"). Co więcej często państwa oparte na takim ustroju, funkcjonują dobrze, tzn. nie są trawione permanentnym kryzysem parlamentarnym. Pogląd Marszałka odwoływał się raczej do tradycji historycznych pierwszych ustrojów parlamentarnych - gdzie władzę wykonawczą sprawował najczęściej monarcha, funkcje parlamentu były zaś z reguły dość ograniczone.

Co ciekawe Marszałek sprzeciwia się również modelowi, gdzie władza wykonawcza w ogóle nie ponosi odpowiedzialności przed ustawodawczą (czyli rządów autorytarnych). Twierdzi, iż sprzyja on formowaniu "mafii i konwentykli". Już po zamachu majowym, gdy sejm chciał "sądzić" jednego z członków rządu (min. skarbu G. Czechowicza), Piłsudski jakby zapomniał o swoich wcześniejszych poglądach i nie pozwolił na to.

Dalej były Naczelnik Państwa twierdzi, że głównym źródłem kryzysu w Polsce jest przyznanie zbyt dużych uprawnień sejmowi ("...związał za dużo nadziei z tym, co nazywamy sejmami"), który funkcjonuje wadliwie. Prezentowany jest jednak także odmienny pogląd prof. A. Ajnenkiela, który twierdzi, że polski parlament przed przewrotem 1926 r. w swoim działaniu nie odbiegał od parlamentów innych krajów (4). Można mieć zatem wątpliwości co do tego czy "u nas kryzys parlamentaryzmu zaznacza się bardziej, niż w innych krajach...".

Bardzo interesujący przebieg ma dalsza część rozmowy. Znając ówczesną sytuację polityczną i różne pogłoski, dziennikarz przeprowadzający wywiad, chciał skłonić Marszałka do wyraźnego zadeklarowania się, czy interesuje go władza dyktatorska. Piłsudski, z oczywistych względów, próbował uniknąć odpowiedzi na to pytanie, obracając całą rozmowę w żart. Ostatecznie, niejako "przyparty do muru", daje niejednoznaczną odpowiedź. Twierdzi, że na gruncie ówczesnej konstytucji (z marca 1921 r.) może funkcjonować silny rząd, trzeba tylko skończyć ze "złymi zwyczajami sejmowymi" (pojęciem tym Marszałek posługiwał się dość często - miało ono oznaczać wszelkie negatywne zjawiska w polskiej polityce). Źródłem kryzysu nie było bowiem złe prawo (konstytucja), ale patologie polskiego życia publicznego.

W pierwszej chwili powyższe słowa mogą wskazywać, na to, iż Marszałek zaprzecza zdążaniu do władzy dyktatorskiej, wierząc w możliwość samoczynnej naprawy polskiego parlamentaryzmu. Stałoby to zatem w jaskrawej sprzeczności z tym, co stało się parę dni później. Można jednak również spojrzeć na to inaczej, a mianowicie, iż sposób sprawowania władzy przez obóz sanacyjny po maju 1926 r. to właśnie ten "silny rząd w ramach konstytucji" (sama konstytucja, zmieniona obowiązywała aż do 1935 r.), zapowiedziany w powyższym wywiadzie. Można też zinterpretować tą wypowiedź, jako wyraz wahań samego Marszałka, braku pewności co do przyszłych posunięć.


Tekst wywiadu podaję za "Józef Piłsudski. Pisma zbiorowe" tom VIII, Warszawa 1937 s. 330-331. Nie jest on chroniony prawami autorskimi majątkowymi, gdyż te wygasły.


* * * * * * * * * *

Przypisy:
1. K. Świtalski w: "Józef Piłsudski. Pisma zbiorowe." Tom VIII, Warszawa 1937, s. 330, przypis pierwszy, twierdzi, iż mowa tu o spotkaniu, do którego doszło w mieszkaniu B. Miedzińskiego w 1924 r.

2. Nawiązanie do znanego powiedzenia "Nierządem Polska stoi" (wskazującego na chaos i brak podporządkowania Polaków władzom). Powstało ono z innego powiedzenia, popularnego w okresie demokracji szlacheckiej: "nie rządem Polska stoi, lecz swobodami obywateli", mającego skrajnie inną wymowę.

3. Tylu dokładnie posłów i senatorów było wybieranych w Polsce na mocy ordynacji wyborczej z 1921 r.

4. A. Ajnenkiel w A. Garlicki (red): Z dziejów II Rzeczpospolitej, Warszawa 1986, s. 129.


powrót do spisu treści



© copyright 2008 - Adam Pązik
Design by Adam Pązik