BESIEGTERJUSTIZ.

Sprawiedliwość zwyciężonych.

Ściganie zbrodni nazistowskich przez wymiar sprawiedliwości
Republiki Federalnej Niemiec.


Statystycznemu Polakowi (nawet temu bardziej zainteresowanemu historią XX wieku), na pytanie o karanie zbrodni nazistowskich przyjdzie zapewne na myśl jedno słowo klucz: Norymberga. Będzie to na pewno skojarzenie trafne, choć jedynie częściowo.
W procesie głównych zbrodniarzy wojennych, jak i w pozostałych dwunastu procesach norymberskich istotnie doszło do "rozliczenia" osób odpowiedzialnych za wiele okropności okresu 1933 - 45. Procesy przeprowadzone przez aliantów (zarówno te wskazane wyżej, jak i inne z lat 1945 - 49) nie tylko nie wyczerpują całego zagadnienia pod nazwą "karanie zbrodni", co realizują je w bardzo niewielkim stopniu. W postępowaniach tych oceniono bowiem odpowiedzialność karną jedynie "postaci pierwszoplanowych" machiny polityczno-wojskowej III Rzeszy, (i to tylko tych, którym nie udało się uciec przed sprawiedliwością drogą samobójstwa (jak Hitler) czy wyjazdu do Ameryki Południowej (Eichmann), do osądzenia pozostały nadal wszystkie osoby znajdujące się na drugim, trzecim, bądź czwartym i dalszych planach tych wydarzeń. Byli to szeregowi funkcjonariusze gestapo, pracownicy Głównego Urzędu Bezpieczeństwa Rzeszy (RSHA), członkowie Einsatzgruppen, załóg obozów koncentracyjnych, lekarze realizujący akcję T4, żołnierze Wehrmachtu "likwidujący" jeńców i cywili oraz wielu innych.
Jednym słowem wszyscy ci, którzy realizowali wytyczne pochodzące od głównych zbrodniarzy wojennych skazanych w Norymberdze, a zatem ludzie, bez których śmierć milionów osób w trakcie II wojny światowej nie byłaby możliwa. Jeśli przyjąć (jak czyni to H. Sołga (1)), iż w zbrodniach III Rzeszy w różnym stopniu brało udział okoła miliona Niemców, to należy stwierdzić, iż w alianci w latach 1945-49 ukarali jedynie promil (22 tys. osób (2)) wszystkich winnych. Jaki był los reszty ?

Rozstrzygnięcie kwestii odpowiedzialności karnej tych osób przypadło wymiarowi sprawiedliwości powstałych w 1949 r. dwóch państw niemieckich. Temu też zagadnieniu poświęcony jest poniższy artykuł. Pomija on zarówno kwestię postępowań karnych przeprowadzonych przez aliantów (3), jak i procedurę denazyfikacji (które zostaną być może w przyszłości omówione oddzielnie w ramach tego portalu). Nie odnosi się on również do wymiaru sprawiedliwości Niemieckiej Republiki Demokratycznej, a jedynie Niemiec Zachodnich. Próby ukarania przestępstw wojennych popełnionych przez Niemców w trakcie I wojny światowej przedstawione zostały w artykule o procesie o lipskim.

Chronologia.
Ściganie zbrodni nazistowskich przez Niemców można podzielić na następujące okresy:
1. lata 1945 - 1949 - ograniczona jurysdykcja niemieckiego wymiaru sprawiedliwości (niemieckie sądy mogły rozpatrywać jedynie sprawy o przestępstwa
popełnione przez Niemców na Niemcach).
2. od 1 stycznia 1950 do 5 maja 1955 r. - równoległa właściwość wymiaru sprawiedliwości RFN i mocarstw okupacyjnych w zakresie wszystkich przestępstw
hitlerowskich (sądy zachodnioniemieckie mogły orzekać również w sprawach zbrodni popełnionych przeciwko osobom będącym obywatelami innych państw).
3. od 5 maja 1955 r. - wyłączna właściwość sądów niemieckich w ściganiu zbrodni nazistowskich (trzy mocarstwa okupacyjne przekazały Niemcom całość swoich
kompetencji w tym zakresie).

Jurysdykcja ograniczona.

W chwili klęski nazistowskich Niemiec, otwarta została kwestia osądzenia winnych popełnienia przestępstw wojennych. Przygotowania ku temu rozpoczęły się już wcześniej, przed zakończeniem wojny światowej.
Zwycięskie mocarstwa, pomne doświadczeń z okresu po pierwszej wojnie światowej (kiedy osądzanie niemieckich przestępstw wojennych przez samych Niemców okazało się fikcją - więcej na ten temat w artykule: Proces lipski, zdecydowały w tzw. Deklaracji moskiewskiej z 1944 r., a następnie "Deklaracji w sprawie klęski Niemiec i przejęcia najwyższej władzy przez Rządy Zjednoczonego Królestwa Wielkiej Brytanii, Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej, Związku Socjalistycznych Republik Radzieckich i Rządu Tymczasowego Republiki Francuskiej" (wydanej przez Sojuszniczą Radę Kontroli Niemiec (4) 05.06.1945 r.), iż osądzenie przestępstw wojennych dokonanych przez Niemców należeć ma do właściwości państw zwycięskich. Efektem tych postanowień był między innymi proces głównych zbrodniarzy wojennych przed Międzynarodowym Trybunałem Wojskowym w Norymberdze.

Powyższe założenie (iż wszystkie osoby odpowiedzialne za zbrodnie III Rzeszy zostaną postawione przed alianckimi organami sądowymi) okazało się jednak nierealne. Ogrom i różnorodność zbrodni popełnionych w latach 1933-45, a także wielka liczba osób w nie uwikłanych, (wspomniane już wyżej około jednego miliona osób) niejako zmusiło aliantów do zmiany ich początkowych założeń.

Stąd też, zgodnie z art. III ustawy Sojuszniczej Rady Kontroli Niemiec (dalej jako SRK) numer 10 z 20 grudnia 1945 r.:
Für die Aburteilung von Verbrechen, die deutsche Staatsbürger oder Staatsangehörige begangen haben, können die Besatzungsbehörden deutsche Gerichte für zuständig erklären (5), (Organy okupacyjne mogą przyznać niemieckim sądom właściwość do osądzenia zbrodni popełnionych przez osoby niemieckiej przynależności państwowej).
Zgodnie z dalszymi przepisami tej ustawy zbrodnie, przed sądami niemieckimi mogły być toczone postępowania jedynie w sprawach czynów popełnionych przez Niemców na obywatelach Niemiec bądź bezpaństwowcach i tylko za zezwoleniem władz okupacyjnych. Zgoda taka została wydana przez władze brytyjskiej i francuskiej strefy okupacyjnej generalnie (na wszystkie czyny mieszczące się w określonych wyżej granicach), w strefie amerykańskiej sąd niemiecki musiał uzyskiwać zgodę odpowiednich organów na rozpoczęcie każdego postępowania.
Sprawcy czynów wymierzonych w obywateli innych państw mieli być sądzeni bądź przez specjalne trybunały utworzone przez zwycięskie mocarstwa działające na terenie okupowanych Niemiec bądź wydani państwom, na szkodę których działali np.: Polsce (6), Jugosławi). Oskarżeni mieli być co do zasady sądzeni na podstawie przepisów ustanowionych przez aliantów (ustawy SRK numer 10), a jedynie wyjątkowo prawa niemieckiego.
Ustawa ta przewidywała cztery kategorie czynów zagrożonych pod groźbą kary, a mianowicie:
- zbrodni przeciwko pokojowi (Verbrechen gegen den Frieden),
- zbrodni wojennej (Kriegsverbrechen),
- zbrodni przeciwko ludzkości (Verbrechen gegen die Menschlichkeit),
- przynależność do organizacji, której zbrodniczy charakter został stwierdzony przez Międzynarodowy Trybunał Sprawiedliwości.
Miało to znaczenie o tyle, że konstrukcje te nie były znane prawu niemieckiemu, (a właściwie żadnemu z istniejących przed II wojną światową porządków prawnych, ich opracowanie zostało wymuszone przez ogrom i specyfikę zbrodni nazistowskich).

Praktyka jednak przedstawiała się zgoła odmiennie, niemieckie organy procesowe częściej bowiem odwoływały się do znanych im konstrukcji prawnych (zabójstwo, morderstwo (7)), a nie "prawniczych nowości" takich jak zbrodnia przeciwko ludzkości. Ponadto podnoszono, iż kwalifikowanie czynów popełnionych przez nazistów z przepisów, które nie obowiązywały w chwili ich popełnienia narusza zasadę lex retro non agit (prawo nie działa wstecz), oraz zasadę nullum crimen sine lege (możliwość karania sprawcy jedynie na podstawie przepisu prawnego obowiązującego w chwili popełnienia przestępstwa).
Równolegle z ściganiem zbrodniarzy nazistowskich toczyło się postępowanie denazyfikacyjne, prowadzone od 1946 r. przez specjalne organy, złożone z Niemców (8).

Omawiany okres był pod wieloma względami najbardziej efektywny w dziejach rozprawy Niemców z ich własnymi przewinieniami, pomimo ograniczonej jurysdykcji. Wydano wtedy najwięcej wyroków skazujących, wymierzono najostrzejsze kary. Podkreślić należy, iż prowadzenie postępowań karnych było w tym okresie zdecydowanie najłatwiejsze (ze względu na relatywnie krótki czas, który minął od czasu popełnienia przedmiotowych czynów). Wśród spraw rozpatrywanych w tym czasie brak co prawda "głośnych nazwisk" (głównych funkcjonariuszy III Rzeszy), gdyż ci z reguły stanęli przed sądami alianckimi, wiele jest za to postaci z drugiego szeregu (m.in. członkowie Einsatzgruppen czy załóg obozów koncentracyjnych).

Jurysdykcja równoległa.

W 1949 r. powstała Republika Federalna Niemiec. Państwo to, początkowo bardzo silnie ograniczone w swojej suwerenności przez mocarstwa zachodnie, z czasem zyskiwało coraz większą samodzielność. Także w dziedzinie sądownictwa. Zgodnie z ustawą SRK numer 13 z 1949 r., wymiar sprawiedliwości nowo powołanego państwa uzyskał (od 1 stycznia 1950 r.) prawo do rozstrzygania spraw wszystkich zbrodni popełnionych przez Niemców w okresie 1933-45, a zatem także tych przeciwko nie-Niemcom (obywatelom innych państw). Co więcej w rozpatrywaniu spraw zezwolono sądom RFN na stosowanie niemieckiego prawa karnego, a nie przepisów okupacyjnych.

Paradoksalnie, stopniowemu poszerzaniu kompetencji niemieckiego wymiaru sprawiedliwości nie towarzyszył wzrost liczby prowadzonych spraw (i wydawanych orzeczeń), ale wprost przeciwnie spadek tych wskaźników (por. zamieszczone niżej statystyki). Było to zapewne wywołane przekonaniem części funkcjonariuszy niemieckiego wymiaru sprawiedliwości, iż kwestia ścigania zbrodni nazistowskich jest już zakończona, (ci którzy mieli zostać postawieni przed sądem, już przed nim stanęli).

Wspomniana wyżej ustawa SRK nr 13 rozszerzając właściwość organów państwowych RFN nie pozbawiała bynajmniej mocarstw okupacyjnych uprawnień w zakresie wymiaru sprawiedliwości (ustawa SRK nr 10, dająca podstawę do ścigania nazistowskich zbrodniarzy przez aliantów, obowiązywała nadal, aż do 1955 r.). W tym okresie jednak działania dawnych aliantów zwrócone były w przeciwnym kierunku niż wcześniej. Ściganie i karanie przestępców wojennych zostały zastąpione przez uwalnianie ich od odpowiedzialności.
31 stycznia 1951 r. dekretem J. McCloya, Wysokiego Komisarza Stanów Zjednoczonych w RFN ułaskawiona została znaczna część osób skazanych przez amerykańskie sądy wojenne. Wyroki śmierci zostały zamienione na kary pozbawienia wolności, te ostatnie zaś uległy skróceniu. Spowodowało to, iż wielu przestępców wojennych, często sprawców masowych zbrodni (członków Einsatzgruppen itp) już w latach 50 (9) mogło znów cieszyć się wolnością.
Innym działaniem legislacyjnym, podjętym tym razem przez władze RFN była ustawa regulująca sprawę kar wymierzonych sprawcom przestępstw popełnionych "pod wpływem nadzywczajnych okoliczności panujących na obszarze III Rzeszy w okresie jej załamania tj. od października 1944 do 11 lipca 1954 r. a zwłaszcza podjętych wówczas działań służbowych na podstawie rozkazu" (10). Chodziło tu przede wszystkim o wykonawców represji w stosunku do osób (przede wszystkim samych Niemców), które nie chciały zastosować się do rozkazu obrony aż do ostatniej piędzi ziemii (oskarżanych o defetyzm). Dotyczyła ona także czynów popełnionych już po upadku III Rzeszy (aż do 1954 r.) Wprowadzała ona amnestię dla sprawców wszystkich przestępstw, w stosunku do których nie istniała podstaw do orzeczenia kary pozbawienia wolności wyższej niż trzy lata.

W okresie tym podjęto także próby podważenia orzeczeń Międzynarodowego Trybunału Sprawiedliwości podjętych w Norymberdze. W 1953 r. tzw. Hauptspruchkammer (organ wyższego stopnia, prowadzący postępowanie denazyfikacyjne) w Monachium dokonał rehablilitacji gen. płk. A. Jodla (szefa Führungsstab OKW), skazanego w Norymberdza na śmierć, a rozstrzygnięcie to następnie uprawomocniło się. Był to efekt długotrwałych starań jego drugiej żony Luise von Benda. Orzeczenie to, gdyby pozostało w mocy stanowiłoby bardzo niebezpieczeny precedens, otwierający drogę do rehabilitacji innych zbrodniarzy wojennych. Tak się jednak nie stało, pod presją Wysokiego Komisarza USA w Niemczech właściwy organ nadzorczy uchylił rozstrzygnięcie korzystne dla Jodla, ze względu na jego sprzeczność z wyrokiem norymberskim.

Jurysdykcja wyłączna.

Koleiną niezmiernie ważną dla omawianego zagadnienia datą jest 5 maja 1955 r., kiedy to doszło do podpisania układu pomiędzy rządem RFN a władzami USA, Wielkiej Brytanii i Francji w sprawie uregulowania kwestii powstałych w wyniku wojny i okupacji (Űberleitungsvertrag).
Akt ten przywracał pełną suwerenność RFN, w tym także w zakresie wymiaru sprawiedliwości. W przedmiocie postępowań karnych przeciwko reprezentantom aparatu państwowego III Rzeszy zawierał jednak pewne ograniczenie. Organy niemieckie mogły bowiem rozstrzygać wszystkie sprawy, poza tymi, które zostały "ostatecznie zakończone przez organy ścigania właściwego mocarstwa bądź mocarstw" (11). Ratio legis (funkcją, uzasadnieniem) tego przepisu była zapewne intencja zwycięskich mocarstw zapobieżenia kolejnemu "Jodlfall" (patrz wyżej), to jest próbom wznowienia przeprowadzonych przez aliantów postępowań karnych i uchylania wyroków skazujących. Przepis ten miał jednak również swój wymiar negatywny. Nie pozwalał bowiem na ponowne wszczęcie postępowań wcześniej umorzonych ze względu na brak dowodów popełnienia przestępstwa, nawet gdy następnie takie dowody zostały ujawnione.
Co więcej przepis ten interpretowany był w ten sposób, iż osoba w stosunku do której umorzono postępowanie o popełnienie jednego czynu nie mogła być pociągnięta do odpowiedzialności za inny czyn, pomimo iż pojawiały się podstawy do rozpoczęcia postępowania w jego sprawie (12). Biorąc pod uwagę wyraźną treść Űberleitungsvertrag, należy zgodzić się z H. Sołgą, iż była to niedopuszczalna wykładnia contra legem.
Po 1955 r. liczba spraw toczonych przeciwko narodowym socjalistom zmniejszała się stopniowo. Przybrały one postać nielicznych, ale za to bardzo głośnych procesów, w większości przeciwko członkom załóg obozów koncentracyjnych, określanych od nazw obozów (stąd też seria procesów oświęcimskich toczonych w latach 60.).

W tym okresie powstał również problem przedawnienia zbrodni nazistowskich. Zgodnie z kodeksem karnym z 1871 r. w dawnym brzmieniu, termin przedawnienia morderstwa (13) wynosił 20 lat, od chwili gdy ściganie tego czynu stało się możliwe. Termin ten powinien zatem minąć w 1965 r., w tym jednak roku nastąpiło jego przerwanie zgodnie z niemieckim prawem w stosunku do większości zbrodni (o czym niżej). Aby uniknąć ponownie powstania tego problemu, podjęte zostały prace legislacyjne nad zmianą terminu przedawnienia morderstw.
W 1979 r. uchwalona została ustawa nowelizująca niemiecki kodeks karny w ten sposób, iż morderstwa w ogóle miały nie ulegać przedawnieniu (14). Ustawa ta została zaskarżona do Bundesverfassungsgerichthof (Federalnego Trybunału Konstytucyjnego), z zarzutem, iż w zakresie w jakim nowy przepis dotyczy czynów już popełnionych narusza zasadę nieretroakcji prawa (nie działania wstecz). Trybunał nie przychylił się jednak do tej argumentacji, uznając, iż przedawnienie nie stanowi elementu opisu znamion typu czynu zabronionego, a jedynie umożliwia jego dochodzenie, ściganie, stąd nie stosuje się do niego zakaz retroakcji (15).
Nieukarane do tej pory przestępstwa nazistowskie mogą nadal być przedmiotem postępowania karnego, gdyż nie uległy przedawnieniu. Problem polega jednak na tym, iż większość sprawców tych czynów nie pozostaje już przy życiu, co wyłącza możliwość wszczęcia procesu.

"Centrala".

3 października 1958 r. zawarte zostało porozumienie ministrów sprawiedliwości, (ewentualnie senatorów) wszystkich krajów związkowych (Landów) Republiki Federalnej Niemiec oraz Berlina Zachodniego, w sprawie utworzenia Zentrale Stelle der Landsjustizverwaltungen zur Aufklärung nationalsozialistischer Verbrechen (16), (Jednostka centralna administracji wymiaru sprawiedliwości krajów związkowych do wyjaśnienia zbrodni narodowosocjalistycznych, dalej jako Centrala) z siedzibą w Ludwigsburgu (południowo-zachodnie Niemcy). W niemieckim modelu ustrojowym materia organizacji wymiaru sprawiedliwości należy do kompetencji poszczególnych krajów związkowych (ich ministerstw sprawiedliwości), a nie władz federalnych, nie istnieje organ koordynujący działania prokuratur w skali całego państwa (jak w Polsce prokurator generalny). Nowo powołana jednostka, miała w założeniu jej twórców, zcentralizować wysiłek organów procesowych wszystkich krajów związkowych, a przez to uczynić dochodzenie zbrodni nazistowskich bardziej efektywnym. Przy czym obszarem jej działania miało być gromadzenie materiału dowodowego na potrzeby postępowań przygotowawczych, nie zaś samo prowadzenie tych postępowań. To ostatnie nadal pozostało w rękach właściwych miejscowo prokuratur. Centrala miała zatem badać poszczególne zbrodnie, a w przypadku zgromadzenia materiału dowodowego wystarczającego dla wszczęcia postępowania przygotowawczego, przekazać go właściwym organom, które zaś miały możliwość zainicjowania procesu sądowego. Rolą Centrali było zatem prowadzenie tzw. Vorermittlungsverfahren (17), czyli postępowania poprzedzającego właściwe postępowanie przygotowawcze (dochodzenie).

Pracownikami tej instytucji byli sędziowie i prokuratorowie oddelegowani do niej z różnych części Niemiec. Jej struktura organizacyjna, uwzględniająca kryterium terytorialne i rodzaj popełnionych czynów, przedstawiała się następująco:
- Wydział I (złożony z 6 referatów, zajmujących się zbrodniami popełnionymi na terytorium krajów Europy Zachodniej oraz    ówczesnego NRD i polskich "ziemiach odzyskanych").
- Wydział II (13 referatów obejmujących czyny wyrządzone na terenie Generalnej Guberni i okupowanej części ZSRR).
- Wydział III (5 referatów zajmujących się archwizacją dokumentów, kontakami z zagranicą a także zbrodniami Wehrmachtu).
- Wydział IV (19 referatów, wg zasady jeden referat - zbrodnie popełnione w jednym obozie koncentracyjnym np.: referat
   Auschwitz, Sachsenhausen itd.)
- Wydział V (6 referatów zajmujących się zbrodniami popełnionymi w pozostałych krajach Europy Środkowo-wschodniej,
   Bałkanów, we Włoszech i Afryce Pł.).

Poza siedzibą w Ludwigsburgu istniały również komórki przy organach procesowych poszczególnych krajów związkowych. Istniały również regionalne Zentralstelle dla Nadrenii Północnej-Westfalii z siedzibą w Koloni i Dortmundzie. Na czele Centrali stali kolejno:
- 1958 - 66 prokurator Erwin Schüle
- 1966 - 84 prokurator Adalbert Rückerl
- 1984 - 96 prokurator dr Alfred Streim
- 1996 - 2000 prokurator Willi Dressen
- od 2000 Kurt Schrimm

Centrala od samego początku budziła opór, szczególnie środowisk związanych ze skrajną prawicą. Partia NPD zaskarżyła nawet jej powstanie do sądu administracyjnego, a także do Bundesverfassungsgerichthof jako niezgodne z niemiecką Grundgesetz (ustawą zasadniczą). Trybunał uznał jednak akt powołujący Centralę za zgodny z konstytucją.
Sabotowanie działań Centrali przybierało również inną postać. Przedstawiciele władz federalnych przez długi okres uniemożliwiali jej pracownikom korzystanie z materiałów zgromadzonych przez państwa bloku wschodniego. Dopiero w 1965 r., kiedy zgodnie z prawem niemieckim zbliżał się termin przedawnienia morderstw popełnionych w trakcie II wojny światowej, władze niemieckie uległy i zgodziły się na czerpanie przez pracowników Centrali materiałów również z za żelaznej kurtyny (18).
Z drugiej strony również sama Centrala miała w swojej działalności kompromitujące epizody. W 1966 r. okazało się bowiem, iż kierujący nią prokurator Schüle swoją wiedzę o narodowosocjalistycznym aparacie represji czerpał nie tylko z materiałów dowodowych. W tym roku ujawnione zostało, iż był on członkiem NSDAP i SA, a zatem organizacji uznanych przez Trybunał Norymberski za zbrodnicze. Skompromitowany Schüle odszedł ze stanowiska, pozostało jedynie pytanie czy w całych Niemczech nie można było znaleźć choć jednego prokuratora, który nie miał brunatnej przeszłości.

Ogólnie działalność Centrali jest oceniana bardzo pozytywnie (19), zgromadziła ona olbrzymi materiał dokumentalny (20), przesłuchała setki świadków, współpracowała również z instytucjami polskimi, (m.in. Główną Komisją Badania Zbrodni Nazistowskich, dalej GKBZN). Efekty jej działań w niewielkim stopniu przekładały się na postępowania sądowe (21), gdyż organy procesowe raczej niechętnie odnosiły się do materiału przez nią zebranego, sama Centrala nie mogła zaś pełnić funkcji oskarżyciela publicznego w procesie karnym. Ponadto została ona powołana dopiero pod koniec lat 50., a zatem relatywnie późno, efekty jej prac były by na pewno większe gdyby utworzono ją 10 lat wcześniej. Pod koniec XX w. Władze RFN uznały, iż misja Centrali została spełniona i przekształcił ją w jeden z oddziałów Bundesarchiv (archiwum federalnego). Stało się to w 2000 r. i tą datę w moim przekonaniu można uznać za symboliczny koniec ścigania przez władze RFN zbrodni III Rzeszy.

Statystyki i oceny.

Jeśli chodzi o liczby, to dorobek sądownictwa RFN w zakresie wykrywania i karania zbrodni wojennych nie przedstawia się imponująco. Obrazują to poniższe statystyki (22). Ogółem w latach 1945-85 sądy niemieckie ze stref okupacyjnych mocarstw zachodnich, a następnie RFN wszczęły postępowanie przygotowawcze ze względu na czyny, które można uznać za zbrodnie nazistowskie przeciwko 90921 osobom, (nie są mi znane dane dotyczące okresu po 1985 r., jednak biorąc pod uwagę okres, jaki upłynął od zakończenia II wojny światowej, informacje te nie mogą znacznie wpłynąć na obraz sytuacji). Z tej liczby winnymi uznano:
- w lata 1945-50 - 5228 osób
- w latach 1951-58 - 726 osób
- w latach 1959-69 - 320 osób
- w latach 1970-80 - 189 osób
- w latach 1981-85 - 33 osoby
Łącznie: 6496 osób.
Osobom skazanym wymierzono:
- 14 kar śmierci (23) (w 4 przypadkach wykonana)
- 160 kar dożywotniego pozbawienia wolności
- 6194 kary pozbawienia wolności (24)
- 114 kar grzywny

Jeśli za miarodajną przyjąć wspomnianą już liczbę około miliona Niemców, którzy w różnym stopniu brali udział w zbrodniach nazistowskich, to należy stwierdzić, iż zdecydowana większość sprawców pozostała bezkarna. Jakie były tego przyczyny ?
H. Sołga twierdzi że, poza czynnikami obiektywnymi (część sprawców zmarła bądź znalazła schronienie w odległych od RFN krajach Bliskiego Wschodu czy Ameryki Południowej), podstawowe znaczenie miała tu nieudolność niemieckiego wymiaru sprawiedliwości, (zarówno prokuratury jak i sądownictwa). Nie wynikała ona jednak z niewielkich umiejętności czy niedbalstwa funkcjonariuszy tego aparatu, ale była działaniem celowym, uwarunkowanym względami politycznymi. Okres, w którym ściganie zbrodni nazistowskich było możliwe, przypadała bowiem na czas zimnej wojny. Mocarstwa zachodnie i rząd RFN nie chciały rezygnować z pomocy (która mogła okazać się bezcenna w spodziewanej konfrontacji z ZSRR) fachowej i doświadczonej kadry wywodzącej się z III Rzeszy, tylko dlatego że znaczna jej część miała "obciążone sumienia". Stąd też władze RFN, przy aprobacie mocarstw zachodnich zadbały o to, aby ściganie zbrodni nazistowskich przebiegało w sposób możliwie najłagodnieszy dla samych podejrzanych, aby można ich było ponownie wykorzystać w walce ze wspólnym wrogiem. H. Sołga wskazuje zatem wprost podmioty odpowiedzialne za mizerne efekty działań wymiaru sprawiedliwości Niemiec zachodnich, są to władze mocarstw zachodnich i RFN.
Dla poparcia swojej tezy, Autor ten przedstawia przykłady wyroków sądów niemieckich, które budzą sprzeciw (25); ewidentnych zbrodniarzy, którzy nigdy nie stanęli przed sądem, choć ich tożsamość i miejsce pobytu były znane organom wymiaru sprawiedliwości, bądź zostali przez sądy niemieckie wbrew faktom uniewinnieni tudzież wymierzono im nieproporcjonalnie niskie kary. Części z tych osób nie tylko nie spotkała zasłużona kara, a wręcz przeciwnie, w RFN mieli status szanowanych obywateli, wykonujących funkcje zaufania publicznego (26). Za wspomnianą tezą przemawiać może również fakt, że wiele osób z "brunatną przeszłością" odgrywało niezwykle istotne role w życiu politycznym powojennych Niemiec. Wystarczy tu wspomnieć H. Globkego, jednego z współtwórców ustaw norymberskich, po wojnie sekretarza stanu w urzędzie kanclerskim K. Adenauera, H. G. Kiesingera, (nie mylić z Henrym Kiesingerem, sekretarzem stanu USA) członka NSDAP, a następnie kanclerza RFN. Co więcej również wśród funkcjonariuszy zachodnioniemieckiego wymiaru sprawiedliwości znaleźć można było osoby, które powinny zostać przed nim postawione za swoje czyny (27).
Niekiedy dochodziło wręcz do sytuacji absurdalnych, jak np.: ta, iż wdowa po R. Freislerze (przewodniczącym Volksgerichthofu) otrzymywała dużo wyższą emeryturę niż rodzina Bertolda von Stauffenberga (uczestnika spisku na życie Hitlera).
Zdaniem H. Sołgi na szczególne potępienie zasługuje fakt wyjątkowo łagodnego potraktowania winnych zbrodni popełnionych na terytorium Polski, którzy z reguły nigdy nie stanęli przed sądem, bądź wymierzono im niskie kary, choć GKBZN dostarczyła Niemcom bardzo bogatego materiału dowodowego (opartego przede wszystkim na zeznaniach świadków, pokrzywdzonych).

Czy tak miażdząca ocena wymiaru sprawiedliwości Republiki Federalnej Niemiec jest zasadna ?
Częściowo na pewno tak, o czym świadczą przytaczane wyżej liczby i fakty. Aby jednak uniknąć jednostronnego przedstawienia sprawy należy podnieść także inne okoliczności.
Postępowanie sądowe (niemieckie, polskie, jak i każdego innego cywilizowanego kraju świata) żądzi się innymi zasadami niż badania historyczne. W tym pierwszym jedną z podstawowych reguł jest domniemanie niewinności (28), którego istotą jest to, iż każdą nie dającą się usunąć wątpliwość powstałą w trakcie procesu powinno się rozstrzygać na korzyść oskarżonego. Czymże są te nie dające się usunąć wątpliwości ?
Jest to każda taka okoliczność, która po wykorzystaniu wszystkich dopuszczalnych przez prawo środków dowodowych pozostaje nadal nierozstrzygnięta, niejasna. W takim wypadku powinno się przyjąć tą wersję wydarzeń, która jest korzystna dla oskarżonego (np.: że nie popełnił danego czynu). W przypadku większości zbrodni nazistowskich występowało bądź występuje nadal bardzo wiele wątpliwości, wynikających z niedoboru wiedzy na temat faktów nich dotyczących. Wiele dokumentów uległo zniszczeniu (bądź zostało zniszczone celowo), bardzo wielu świadków nie dotrwało do końca wojny (zazwyczaj za sprawą samych nazistów) bądź do procesu sądowego, ci zaś którym się to udało często byli już starzy bądź schorowani (co po przeżyciach np.: obozu koncentracyjnego nie może dziwić), zeznawali w sposób sprzeczny lub niejednoznaczny.
Ponadto należy wziąć pod uwagę wpływ zasady bezpośredniości, w przypadku świadków oznaczającej, iż sąd powinien w pierwszej kolejności wziąć pod uwagę zeznania osób, które bezpośrednio zetknęły się danym czynem (co eliminuje wszelkich "świadków ze słyszenia"). Wszystkie te okoliczności, które wraz z upływem czasu od zakończeniu II wojny światowej ulegały pogłębieniu, prowadziły do tego, iż materiał dowodowy w wielu sprawach okazał się niewystarczający do tego, aby przypisać winę poszczególnym osobom, nawet takim, których odpowiedzialność przesądzili historycy.
Aby użyć nieco bardziej plastycznego przykładu, dla sądu sam fakt, iż dana osoba była np.: szefem gestapo w powiecie żywieckim, nie jest wystarczająca do przypisania jej odpowiedzialności za wszystkie przestępstwa popełnione przez Niemców na terenie tego powiatu w czasie jej urzędowania. W postępowaniu sądowym konieczne jest wykazanie, iż to właśnie ten naczelnik gestapo wydał polecenie zabicia określonych osób, bądź że zrobił to osobiście. Ta właśnie specyfika procedury karnej powoduje, iż często orzeczenia sądowe (w ogóle, nie tylko wydane wobec nazistów) nie odpowiadają intuicyjnemu poczuciu sprawiedliwości osób niezwiązanych z prawem.

Co jednak z zarzutem H. Sołgi, iż GKBZN przekazała Niemcom materiał dowodowy wystarczający do skazania wielu zbrodniarzy. Dla przykładu w sprawie przeciwko J. Koenigowi i innym funkcjonariuszom gestapo z Nowego Targu i Nowego Sącza, GKBZN przekazała zachodnioniemieckim organom procesowym zeznania imponującej liczby 786 świadków (Polaków i Żydów) (29). Zdaniem Autora materiały te "w pełni uzasadniały wniesienie oskarżenia przeciwko żyjącym dotąd zbrodniarzom" (30).

Przedstawiciele niemieckiej historigrafi i prawa mają jednak odmienne zdanie co do wartości dowodów przekazywanych przez Polaków. J. Böhler, twórca opracowania poświęconego zbrodniom Wehrmachtu w Polsce, docenia co prawda obszerność zgromadzonych przez Polaków informacji, z drugiej strony podkreśla, iż "nie można jednak bezkrytycznie powoływać się na nie dla wyjaśnienia okoliczności tych wykroczeń (Autor pod tym pojęciem rozumie zapewne zbrodnie nazistowskie - AP), gdyż sama identyfikacja sprawców jedynie na podstawie tego rodzaju źródeł napotyka na trudności spowodowane nieostrą, często zabarwioną ideologicznie terminologią. Sprawcy określani są jako "Niemcy", "faszyści", "okupanci" bądź "oprawcy", a pojęcia takie jak "żołnierze niemieccy", "essesmani", "gestapowcy" traktowane są w dużej mierze jako synonimy. Wypada więc, choć nie bez oporów, zgodzić się z R. T. Pagetem, obrońcą E. von Mansteina w procesie przed sądem w Hamburgu, który stwierdził, iż badania prowadzone po wojnie przez polskie komisje mają niewielką wartość dowodową. Opierają się bowiem na odosobnionych relacjach pojedyńczych osób, rzadko znajdujących potwierdzenie w innych materiałach dowodowych" (31).

Wydaje się, iż przytoczony wyżej obszerny cytat dobrze odzwierciedla tok myślenia zarówno niemieckich historyków jak i prawników. Uwypuklone zostało w nim znaczenie precyzji w zeznaniach świadków jako podstawowego kryterium oceny ich wartości dowodowej. Z punktu widzenia procesu karnego podstawowe znaczenie ma nie oświadczenie świadka, iż dana osoba została zabita przez Niemca, ale to przez konkretnie którego z funkcjonariuszy Wehrmachtu, SS czy innej formacji zostało to zrobione. Z drugiej strony słowa te zawierają bardzo niebezpieczną generalizację, która pozbawia mocy dowodowej zeznania każdego z polskich świadków, co jest niedopuszczalne (wartość oświadczeń każdej osoby należy oceniać indywidualnie). Należy wziąć pod uwagę, iż takie generalizujące rozumowanie jak zaprezentowane wyżej, mogło stanowić jedną z przyczyn niepowodzenia sądów niemieckich w sądzeniu zbrodniarzy wojennych.

Patrząc na ten problem bardziej ogólnie, można sformułować tezę, iż Niemcy nie są jedynym narodem, który ma problem z osądzeniem własnych przewinień. Omówione w tym artykule trudności dotyczą nie tylko osądzenia przez Niemców zbrodni dokonanych przez Niemców na Niemcach czy osobach posiadających niemieckie obywatelstwo (abstrahując w tym momencie od zbrodni popełnionych przez Niemców na obywatelach innych państw). Czy w Polsce, kraju, który tak samo jak Niemcy dotknięty był dyktatorskimi rządami (tyle, że o innym kolorze i narzuconymi z zewnątrz), dwadzieścia lat po upadku komunizmu możemy uznać zbrodnie reżimu za osądzone ?
Czy ciągnące się latami bez żadnego efektu procesy przeciwko osobom odpowiedzialnym za pacyfikację kopalni Wujek czy Manifest lipcowy, problemy ze skazaniem sprawców kierowniczych zabójstwa ks. J. Popiełuszki, czy prawdziwych autorów mordu na S. Pyjasie (żeby podać jedynie najbardziej drastyczne przykłady) nie przypominają w pewnym stopniu niemocy, która dopadła sądownictwo niemieckie, kiedy przyszło mu osądzić osoby odpowiedzialne za mordy na członkach opozycji antyhitlerowskiej czy niemieckich Żydach ?
Oczywiście pomiędzy tymi dwoma sytuacjami występują istotne różnice, ale w odczuciu autora tego artykułu można sformułować tezę, iż karanie sprawców represji przez sądownictwo krajów, w których te czyny zostały popełnione jest niezwykle utrudnione. Poszukiwanie przyczyn takiej sytuacji przekracza zakres tego opracowania.

Autor daleki jest od próby usprawiedliwiania negatywnych zjawisk związanych z sądzeniem zbrodni nazistowskich. Sformułowana wyżej teza może jedynie prowadzić do wniosku, iż mocarstwa zwycięskie II wojny światowej za wcześniej zrezygnowały z sądzenia tych czynów, pozostawiając to zadanie Niemcom. Bo w tym wypadku nawet Siegerjustiz byłaby lepsza niż Kein Justiz.

Notka bibliograficzna.

Zagadnienie omawiane w powyższym artykule nie zostało jak dotąd szczegółowo omówione w literturze polskiej. Poświęcone są mu dwie publikacje Henryka Sołgi, przy czym Niemcy. Sadzący i sądzeni 1939 - 2000 stanowi rozwinięcie i uaktualnienie wcześniejszej pracy tego Autora pod tytułem Niemcy o Niemcach (w artykule, jeśli dana informacja znajduje się w takim samym kształcie w obu publikacjach, cytuję jedynie nowszą).
Istnieją również prace w języku niemieckim poświęcone temu tematowi, te jednak są trudno dostępne na terenie Polski. Polecenia godne są strony internetowe: Centrali z Ludwigsburga (http://www.zentralestelle.de), Instytutu Fritza Bauera (http://www.fritz-bauer-institut.de), a przede wszystkim Justiz und NS-Verbrechen, Die Deutschen Strafverfahren wegen NS-Tötungsverbrechen (http://www1.jur.uva.nl/junsv/inhaltsverzeichnis.htm), gdzie przeczytać można w języku niemiecki fragmenty niektórych orzeczeń sądów niemieckich w sprawach zbrodni nazistowskich.

Książkom H. Sołgi należy się kilka słów uwagi. Nie są to opracowania prawnicze, zagadnienia prawne pojawiają się w niej niejako przy okazji rozważań na temat efektywności ścigania zbrodni przez zachodnioniemiecki wymiar sprawiedliwości. Nieprawniczy charakter tekstu ma swoje zalety. Brak skompliowanych (a z punktu widzenia czytelnika nużących) wywodów o karnistycznej proweniencji, w połączeniu z bardzo żywymi, plastycznymi opisami poszczególnych postępowań sądowych powoduje, iż obie książki są niezwykle interesujące, jak zakładam, nawet dla osób nie mających na ogół do czynienia z prawem czy historią. Za to należą się wyrazy uznania dla Autora. Na pozytywną ocenę nie rzutują zbyt długie dygresje, luźno jedynie związane z tematem (jak np.: szczegółowy opis losów SS-Obergruppenführera K. Wolffa), drobne i nieliczne błędy merytoryczne (K. Goerdeler nie był nadburmistrzem Drezna jak twierdzi Autor, lecz Lipska), które jednak nie zostały poprawione mimo ponownego wydania książki pod nowym tytułem.
Zarówno Niemcy o Niemcach, jak i Niemcy. Sądzący i sądzeni nie są (jak twierdzi Wydawca na okładce tej drugiej książki) suchymi opisami faktów opartymi na wyrokach sądowych. Autor nieustannie ocenia (wprost, bądź przez użycie odpowiednich przymiotników) i to ocenia bardzo negatywnie działania niemieckiego wymiaru sprawiedliwości w zakresie ścigania zbrodnii nazizmu. Piętnuje postępowanie władz RFN i mocarstw zachodnich (w szczególności USA), w sposób przypominający momentami czasy słusznie minione (m.in. kilkakrotne przywoływanie ulubionego chyba tematu peerelowskich historyków, czyli remilitaryzacji RFN), co może rodzić wątpliwości, czy aby na pewno książki te wydane zostały po 1990 r. W ten sposób powstaje wrażenie jednostronności przedstawionych wywodów. Wszystko to nie zmienia jednak pozytywnej oceny obu opracowań.

Szczególne podziękowania dla Waldemara Sadaj za użyczenie autorowi materiałów dotyczących tej tematyki, a także uwagi merytoryczne - Adam Pązik.

- - - - - - - - - -

Przypisy:
 1. H. Sołga, Niemcy o Niemcach, Kraków 1992, tenże Niemcy. Sądzący i sądzeni 1939 - 2000, Kraków 2000, s. 29. Z liczbą tą oczywiście można polemizować, ma
    ona raczej charakter szacunkowy, zależny od tego jak szeroko zarysujemy pojęcie zaangażowania w zbrodnie nazistowskie.
  2. H. Sołga, Niemcy..., s. 6, Sądzący..., s. 14.
  3. Na ten temat por. F. Ryszka, Norymberga. Prehistoria i ciąg dalszy, Warszawa 1982, a także liczne książki poświęcone procesowi w Norymberdze.
  4. Organ ten, złożony z przedstawicieli zwycięskich mocarstw i Francji (krajów okupujących Niemcy), powołany został do administrowania terytorium pokonanych
    Niemiec. Wydawał on m.in. ustawy, które miały zastąpić uchylone prawodawstwo nazistowskie.
  5. Cytowane za http://de.wikipedia.org/wiki/NS-Prozesse
  6. Taki los spotkał chociażby SS-Gruppenführera J. Stroopa, dowódcę sił tłumiących powstanie w gettcie warszawskim, wydanego przez USA Polsce, czy gen. płk.
    A. Löhra wydanego przez Brytyjczyków Jugosławi.
  7. Patrz statystyki przedstawione przez H. Sołgę, Sądzący..., s. 96.
  8. W przeciwieństwie do procesów karnych, prowadzonych przeciwko konkretnym osobom podejrzanym o popełnienie przestępstwa, postępowanie
    denazyfikacyjne miało charakter bardziej powszechny, dotyczyć miało wszystkich osób związanych z reżimem nazistowskim (niezależnie czy byli podejrzani o
    popełnienie jakiś innych przestępstw).
  9. H. Sołga, Sądzący..., s. 118-120, gdzie Autor wymienia poszczególne nazwiska zwolnionych przedterminowo sprawców zbrodni przeciwko ludzkości.
10. H. Sołga, Sądzący..., s.122.
11. Cytat za H. Sołga, Sądzący..., s. 123.
12. H. Sołga, Sądzący..., s. 125 i 126.
13. Niemiecki kodeks karny, odmiennie od polskiego rozróżnia dwa pojęcia: morderstwa i zabójstwa. To pierwsze jest typem kwalifikowanym zabójstwa
    (por. art. 211 i 212 Strafgesetzbuch). W polskim kodeksie karnym występuje jedynie pojęcie zabójstwa.
14. Por. obecny paragraf 78c Strafgesetzbuch.
15. "Die rückwirkende Verlängerung der Verjährungsfristen für Mord hat BVerfGE 25, 269, 286 ff. unbeanstandet gelassen, weil die Gestaltung der Verjährung nicht
    die Strafbarkeit der Tat, sondern nur ihre Verfolgbarkeit betreffe". - Skrypt profesorów E. Miehe i V. Erba sporządzony na potrzeby zajęć Szkoły Prawa
    Niemieckiego (Schule des deutschen Rechts) prowadzonych przez Uniwersytety w Heidelbergu, Moguncji i Uniwersytet Jagielloński w Krakowie.
16. Impulsem do utworzenia tego urzędu był oburzenie społeczne wywołane tzw. Ulmer Einsatzgruppen-Prozess (por. stronę internetową Centrali
    http://www.zentralestelle.de/servlet/PB/menu/1193355/index.html?ROOT=1193201).
17. Za http://www.zentralestelle.de/servlet/PB/menu/1199483/index.html?ROOT=1193201
18. http://de.wikipedia.org/wiki/Zentrale_Stelle_der_Landesjustizverwaltungen_zur_Aufkl%C3%A4rung_nationalsozialistischer_Verbrechen
19. Tak H. Sołga, Sądzący..., s. 337 i n. Komplementy pod adresem Centrali wychodzące spod pióra tego Autora są tym bardziej cenne, iż jest on bardzo krytyczny
    w stosunku do niemieckiego wymiaru sprawiedliwości.
20. Dokładne dane zamieszczone są na stronie internetowej Centrali pod adresem:
    http://www.zentralestelle.de/servlet/PB/menu/1199407/index.html?ROOT=1193201
21. Tak H. Sołga, Sądzący..., s. 343.
22. Za: H. Sołga, Sądzący..., s. 121 i 298.
23. Kary śmierci mogły być orzekane przez sądy zachodnioniemieckie jedynie do 1949 r., kiedy to uchwalono konstytucję Republiki Federalnej Niemiec (znoszącą tę
    karę). Po tym roku najwyższą karą, jaką dysponowało sądownictwo tego kraju była kara dożywotniego pozbawienia wolności.
24. Kodeksowi karnemu RFN, odmiennie niż polskiej ustawie z 1997 r. nie jest znana kara 25 pozbawienia wolności. Sąd niemiecki może wymierzyć alternatywnie
    karę pozbawienia wolności w wysokości do 15 lat albo karę dożytowniego pozbawienia wolności.
25. Spośród licznych wyroków omówionych przez H. Sołgę na uwagę zasługuje przede wszystkim sprawa W. Huppenkothena (H. Sołga, Sądzący..., s. 142 i n.)
    odpowiedzialnego za śmierć kilku osób zaanagażowanych w spisek przeciwko A. Hitlerowi (m.in. adm. W. Canarisa).
26. SS-Gruppenführer H. G. Reinefahrt, jeden z katów powstania warszawskiego, był po wojnie adwokatem, a następnie burmistrzem miasteczka Westerwald i
    deputowanym do Landtagu. Długoletnią praktykę adwokacką w RFN prowadził również H. Klopfer, uczestnik konferencji w Wansee, gdzie wytyczono zadania
    Endlösung der Judenfrage. Wykonawcy akcji T4 (eutanazja osób upośledzonych i ciężko chorych) A. Ullrich i H. Bunke wykonywali przez lata zawód lekarzy.
    Więcej takich przypadków podaje w swoich książkach H. Sołga.
27. Por. przykłady podane przez H. Sołgę (Sądzący..., s. 311 i n.) m.in. K. Dally, umieszczony przez PRL na liście zbrodniarzy wojennych, sprawował funkcje
    Prezydenta Landesgericht (sądu krajowego) w Duisburgu. Ciekawa jest też postać prof. Karla Larentza, w III Rzeszy autora projektu zmiany kodeksu cywilnego
    w "duchu narodowym" (tj. nazistowskim), po wojnie szanowanego wykładowcę Uniwersytetu w Monachium, którego podręcznikiem do prawa cywilnego
    (K. Larentz, K. Wolf, Allgemeiner Teil des Bürgerlichen Recht, München) posługuje się wielu niemieckich studentów prawa.
28. Zasada ta jest wprost wyrażona przez polski kodeks postępowania karnego z 1997 r. w art. 5. Jej obowiązywanie jest także bezsporne na gruncie prawa
    niemieckiego, chociaż nie została ona skodyfikowana. "...Denn wenn danach eine Verurteilung erfordert, dass das Gericht von der Schuld des Angeklagten
    überzeugt ist, muss jeder Zweifel an dieser Voraussetzung den Strafausspruch verhindern" C. Roxin, Strafverfahrensrecht, München 1995.
29. H. Sołga, Sądzący..., s. 299 i 300.
30. H. Sołga, ibidem, s. 300.
31. J. Böhler, Zbrodnie Wehrmachtu w Polsce, Kraków 2009.




powrót do spisu treści

© copyright 2009, Adam Pązik
Design by Scypion