Leni Riefenstahl.

Wyrok Izby Orzekającej badeńskiej Komisji Państwowej do spraw rehabilitacji politycznej we Fryburgu.

Leni Riefenstahl, aktorka filmowa oraz reżyser i producent filmowy, zamieszkała w Königsfeld w Szwarzwaldzie, urodzona 22 sierpnia 1902 roku w Berlinie, rozwiedziona, bezdzietna, nie była członkiem Partii Narodowosocjalistycznej ani żadnego jej oddziału, organizacji czy związku. Izba Sędziowska Departamentu 2 we Fryburgu na posiedzeniu dnia 6 czerwca 1949 roku orzekła, że wyżej wymieniona nie dopuściła się wykroczenia przeciw prawu.
Zostało oficjalnie ustalone, że Pani Leni Riefenstahl nie była członkiem Partii Nazistowskiej ani żadnego jej oddziału, a zatem nie ciąży na niej zarzut określony w paragrafie 38. Pozostaje jednak, do zbadania kwestia, w jakiej mierze pani Riefenstahl w inny sposób wspierała reżim narodowosocjalistyczny, przez współpracę z Partią lub jej wydziałami, oraz czy czerpała z tej współpracy korzyści. W śledztwie prowadzonym w tym zakresie nie wolno z góry zakładać winy oskarżonej, wręcz przeciwnie, winę taką należy w pełni udowodnić.
Śledztwo w sprawie stosunków z głównymi osobistościami Trzeciej Rzeszy, wbrew rozpowszechnionym pogłoskom i doniesieniom prasowym, nie stwierdziło żadnych związków prócz tych, które były konieczne do realizacji jej artystycznych przedsięwzięć. W szczególności nie znaleziono żadnych dowodów, które by mogły uzasadnić twierdzenia o jej bliskich, a nawet intymnych stosunkach z Hitlerem. Do takich samych wniosków doszły prowadzące w tej sprawie śledztwo amerykańskie i francuskie władze okupacyjne. Żadne świadectwo ani żaden dowód materialny nie wskazuje na istnienie bliskich związków między Hitlerem a panią Reiefenstahl. Co więcej, wniosek ten znajduje potwierdzenie w wielu oświadczeniach, złożonych pod przysięgą, w kilkunastu przypadkach przez ludzi z najbliższego otoczenia Hitlera. Przeprowadzone przez Izbę przesłuchanie pani Riefenstahl nie podważyło przekonania w tej sprawie sędziów, ale raczej je utwierdziło. Pani Riefenstahl okazała się uczciwym i wiarygodnym świadkiem i nawet, kiedy jej zeznania mogłyby być dla niej niekorzystne, nie próbowała się od nich uchylać i nie wahała się przed ich złożeniem. Nie zmieniają tego stanowiska dwie przedstawione Izbie fotokopie telegramów.
Jeden z tych telegramów nie jest napisany na urzędowym blankiecie telegraficznym, co podważa jego autentyczność; pani Riefenstahl uznała go za "fałszerstwo szyte grubymi nićmi". Co do drugiego telegramu, nie udało się ustalić okoliczności, w jakich znajdowała się wówczas pani Riefenstahl, i istnieje możliwość, że także został sfałszowany.
Nawet gdyby została udowodniona autentyczność obu telegramów, ich oficjalna, uroczysta stylistyka wskazywałaby, że nie istniały bliższe związki ich autorki z Hitlerem, co najwyżej mogłyby uchodzić za próbę ich nawiązania.
Pani Riefenstahl nigdy nie próbowała wywierać jakiegokolwiek wpływu na polityczne decyzje kierownictwa Trzeciej Rzeszy, ani go nie wywierała. I przed objęciem władzy przez nazistów, i potem, nie miała nic wspólnego z polityką. Była całkowicie pochłonięta swoimi zainteresowaniami artystycznymi. Myśl o uprawnianiu propagandy na rzecz Partii Nazistowskiej była jej zupełnie obca. Przyjęcie przez nią zlecenia na nakręcenie filmu o zjeździe Partii czy o olimpiadzie nie stanowi dowodu, że było inaczej. Film o olimpiadzie dotyczył spraw międzynarodowych, nie może zatem podlegać inkryminacji; poza tym przyjęcie tych dwóch zleceń i ich wykonanie nie oznacza samo w sobie uprawiania propagandy narodowego socjalizmu. Co więcej, pani Riefenstahl zrazu zdecydowanie odmówiła podjęcia się tych zleceń, ustąpiła dopiero pod naciskiem wielokrotnie powtarzanych stanowczych żądań Hitlera, nie miała zatem zamiaru świadomego uprawiania propagandy nazistowskiej. Chciała nakręcić film dokumentalny, nie zaś propagandowy. Po uznaniu przez krytykę filmu za doniosłe dzieło sztuki nie jest winą jego twórczyni, że naziści postanowili się nim posłużyć do celów szerzenia propagandy w kraju i za granicą. Nie można się zgodzić z wszelkimi domniemaniami co do dolus ventualis. Nagrody przyznane temu filmowi, wysokie oceny jurorów międzynarodowych i pochlebne recenzje prasowe wskazują jasno, że za granicą nie uważano go za propagandowy.
Zaciekła nienawiść, z jaką odnosił się do pani Riefenstahl dr Goebbels i wysocy urzędnicy Ministerstwa Propagandy dowodzi, że kręgi partyjne nigdy nie uważały jej za propagatorkę Trzeciej Rzeszy. Pani Riefenstahl nigdy się nie godziła na tworzenie filmów propagandowych lub agitacyjnych, takich jak Żyd Süss, choć otrzymywała podobne propozycje (film o Horście Wesselu oraz o magnacie prasowym). W związku z tym należy dodatkowo zaznaczyć, że w czasie realizacji filmu o zjeździe Partii nie obowiązywały jeszcze antyżydowskie ustawy norymberskie i nie zdarzały się jeszcze pogromy. Postronni nie mogli wtedy nic wiedzieć o wojennych przygotowaniach Hitlera i nie ujawnił się jeszcze wtedy prawdziwy charakter Partii. Dlatego nie można uznać pani Riefenstahl za winną popierania nazistów. Twierdzenie, że pani Riefenstahl była "niezaprzeczalną propagatorką narodowego socjalizmu", jest sprzeczne z faktami. Co więcej, do ostatniej chwili podtrzymywała ona przyjacielskie stosunki z Żydami, a za panowania reżimu nazistowskiego zatrudniała niearyjczyków do pracy w filmie i chroniła ich przed nazistowskimi prześladowaniami. W jej otoczeniu nie używano zwyczajowego pozdrowienia "Heil Hitler!".
Co do korzyści materialnych, jakie miałaby uzyskać pani Riefenstahl, wystarczy przypomnieć, że jeszcze przed dojściem nazistów do władzy cieszyła się ona międzynarodowym uznaniem jako wybitna osobowość w świecie filmu. Jej główne dochody pochodziły z wcześniejszych filmów i wcale nie zabiegała o zlecenia z ramienia Partii czy nazistowskiego rządu; podjęła się tych zleceń pod naciskiem, a zatem nie chodziło jej o czerpanie korzyści z nieczystego źródła. Fałszywy także się okazał zarzut, że przy realizacji jej prywatnych filmowych przedsięwzięć otrzymywała do dyspozycji oddziały wojskowe i więźniów obozów koncentracyjnych.
Nigdy oddziały woskowe nie maszerowały przed nią, aby mogła sobie wybrać odpowiedniego aktora do filmu Tiefland, a Cyganie, którzy grali w tym filmie, byli ochotnikami i nie zostali dowiezieni z obozu koncentracyjnego.
Nie jest sprawą Sądu dochodzić, w jakiej mierze jej konkurenci z przemysłu filmowego uczestniczyli w szerzeniu kłamliwych pogłosek o pani Riefenstahl; zadaniem Sądu było jedynie zbadanie prawdziwości tych pogłosek, które Sąd ocenił negatywnie. Aby położyć kres wysuwaniu przeciw pani Riefenstahl wszelkich zarzutów o charakterze formalnym i materialnym, Sąd większością głosów stwierdza niniejszym, że Pani Riefenstahl nie dopuściła się wykroczenia przeciw prawu.

Źródło:
Wiesława Czapińska, Artyści w Trzeciej Rzeszy, s. 30-34



powrót do strony głównej