Obóz koncentracyjny w Płaszowie.


I. Decyzja o powstaniu obozu.

W wyniku umowy z 3 czerwca 1942 r., zawartej pomiędzy Generalnym Gubernatorem Hansem Frankiem a Himmlerem, wszystkie sprawy dotyczące Żydów w Guberni przeszły do wyłącznej gestii sekretarza stanu do spraw bezpieczeństwa w rządzie GG, czyli w praktyce do SS.
W niemieckich planach eksterminacji społeczności żydowskiej oznaczało to przystąpienie władz III Rzeszy do końcowego etapu rozwiązania "problemu żydowskiego", zapowiedzianego przez Heydricha na konferencji w Wannsee z 20 stycznia 1942 r.

W Krakowie władze SS rozpoczęły ten etap od założenia w czerwcu 1942 r., w południowo wschodniej części miasta, trzech obozów pracy przymusowej dla Żydów (Judenarbeitslager): w Płaszowie (Julag I), w Prokocimiu (Julag II) i w Bieżanowie (Julag III).
Żydzi osadzeni w tych obozach chodzili do pracy w różnych przedsiębiorstwach i firmach na obszarze Krakowa. Położenie więźniów było bardzo ciężkie, warunki bytowe tragiczne, a praca ponad siły i głód zbierały obfite żniwo.

Wkrótce jednak, w następstwie potęgującego się w Rzeszy niedoboru rąk do pracy, plany niemieckie bardzo szybko uległy dalekosiężnym zmianom. Podstawą do tych zmian było zarządzenie Hitlera z 21 września 1942 r. o czasowym zatrzymaniu robotników żydowskich w zakładach przemysłu zbrojeniowego i gospodarki wojennej. Zmiana polityki niemieckiej wobec społeczności żydowskiej, zaowocowała na terenie Krakowa powstaniem obozu nowego typu, który zapoczątkowany został rozkazem SS-Oberführera Juliana Schernera, dowódcy SS i policji w dystrykcie krakowskim, z dnia 27 listopada 1942 r.
Rozkaz ten realizował instrukcje Himmlera z 9 października 1942 r. i rozporządzenie Wilhelma Krügera o gettach z 10 listopada 1942 roku. Mówił on, że Żydzi zatrudnieni dotychczas w zakładach zbrojeniowych kontrolowanych przez wojskowego dowódcę w GG, na placówkach wojskowych dowództwa wojsk lądowych oraz w przedsiębiorstwach wykonujących zamówienia dla wojska winni być skoncentrowani w żydowskim obozie pracy w Płaszowie. Jednocześnie, również na rozkaz Schernera podjęto budowę nowego obozu w pobliżu baraków Julagu I.

II. Położenie.


Widok ogólny na obóz w Płaszowie.

Obszar wybrany w Płaszowie na nowy obóz obejmował tereny dwóch sąsiadujących ze sobą cmentarzy żydowskich - nowego, zwanego Krakowskim, przy ul. Abrahama 3, o powierzchni około 10 morgów, w znacznej części niewykorzystanej jeszcze na groby, a także starego, Podgórskiego przy ulicy Jerozolimskiej 25.
Obóz zbudowany w tych granicach mieścił się na wysokości węzłowej stacji kolejowej Kraków-Płaszów i w małej do niej odległości. Zapewniało to łączność obozu z międzynarodowymi szlakami kolejowymi oraz z linią podkarpacką, a przez jej odcinek do Żywca - z Węgrami.
To położenie obozu spełniało podstawowy postulat instrukcji Heydricha z 21 września 1939 r., aby na miejsca koncentracji ludności żydowskiej wybierać miejscowości, "które są węzłami kolejowymi lub przynajmniej leżą w pobliżu linii kolejowych". Szczególnie korzystne w myśl tych założeń położenie obozu potęgowały ponadto bezpośrednie sąsiedztwo stacji kolejowej Kraków-Płaszów, z traktem ciągnącym z zachodu przez Kraków-Podgórze, Wieliczkę, Bochnię dalej na wschód a także bliskość wapiennych wzgórz Krzemionek, opadających niemal do jego pobocza.
Pierwszy czynnik zapewniał sprawną komunikację z pobliskim gettem na Podgórzu, a nadto w kierunku zachodnim przez Kalwarię Zebrzydowską, Wadowice i Zator z obozem w Oświęcimiu; drugi - możność założenia w obrębie obozu kamieniołomu, wypróbowanego w praktyce esesowskiej środka wyniszczania więźniów przez pracę.

Topograficznie obszar zajęty pod obóz przedstawiał się jako kotlina łopatowego kształtu z nierównym dnem.
Położona była wśród wzgórz wschodniego zakola Krzemionek, kilkukilometrowym pasmem otaczających od południa Podgórze prawobrzeżną dzielnicę Krakowa. Przestrzeń wykorzystana na obóz przedstawia się jako rozległy, opadający szerokimi stromiznami stok, kamienisty, podmokły i malaryczny, z licznymi moczarami u podnóża. Od północy obóz osłonięty był wzniesieniem, mieszczącym u swego wschodniego krańca kamieniołomy miejskie i wapiennik, od wschodu graniczył na dużej przestrzeni z ulicą Wielicką.

Lokalizacja obozu w miejscu położonym na obszarze historycznego, znanego w świecie miasta i siedziby władz Generalnej Guberni, był rażącym wyjątkiem od praktyki stosowanej przez SS. Dotychczas zarówno w Niemczech jak i w krajach okupowanych, obozy zakładano zawsze w miejscowościach niczym niewyróżniających się, z dala od większych miast. Odstąpienie od tej zasady spowodowało niewątpliwie szczególnie korzystne położenie Płaszowa w perspektywie zadań, jakie obóz miał spełnić.

III. Rozbudowa obozu..

Budowę obozu podjęto w lipcu 1942 r., przebiegała ona w trzech etapach:
W pierwszym okresie, trwającym od lipca do końca października 1942 r. - obóz był planowany tylko jako obóz zbiorczy (Stammellager) dla ludności przeznaczonej do deportacji na wschód, stosownie do założeń planów omówionych na konferencji w Wannsee. W tym czasie wykonawcą budowy była spółka z o.o. o nazwie Deutsches Wohn und Siedlungsgesellschaft, kierowana przez inż. Lukasa.
Teka z dokumentacją obozu, przechowywana w siedzibie firmy w Krakowie przy ul. Pijarskiej, była zatytułowana "Barackenbau für Krakauer Juden (Baraki dla Żydów krakowskich), co mówiło wyraźnie jaki aktualnie cel przyświeca budowie obozu.
Projekt inż. Lukasa przewidywał budowę obozu dla 4 000 ludzi na przestrzeni około 15 ha. W miejscu na przedłużeniu ulicy Jerozolimskiej, powstało pierwszych 10 baraków mieszkalnych. Z czasem w szczytowym momencie rozwoju obozu, liczba baraków przeznaczonych tylko dla Żydów wzrosła do 60-ciu.
W czasie kiedy kierownictwo spoczywało w rękach inż. Lukasa rozbudowa obozu szła bardzo topornie. Notorycznie brakowało zarówno materiałów budowlanych jak i dostatecznej ilości siły roboczej.

Etap drugi - od listopada 1942 do likwidacji getta 13 i 14 marca 1943 r.
Na jesieni 1942 r., w rezultacie nowych planów wyzyskania żydowskiej siły roboczej, stan wolnego tempa rozbudowy radykalnie się zmienił. Inżynier Lukas został odsunięty a kierownictwo budowy przeszło w ręce SS-Oberscharführera Müllera, który był drugim z kolei komendantem Julagu I.
Celem przyspieszenia budowy zorganizowa- no w getcie, na rozkaz nowego kierownika obozu, placówkę o nazwie Barackenbau, która codziennie pod konwojem dochodziła do pracy w obozie.

13 lutego 1943 r. nastąpiła kolejna zmiana kierownictwa, kiedy to komendantem obozu został SS-Untersturmführer Amon Göth (zdjęcie obok).

Za kierownictwa Müllera tempo budowy obozu wzmogło się, było jednak umiarkowane. Göthe przyśpieszył je z miejsca, brutalnie pomijając względy na wytrzymałość ludzi zagnanych do pracy. W czasie surowej zimy skoszarował w niedokończonych barakach, bez światła, wody i urządzeń sanitarnych całą placówkę Barackenbau, która dotychczas do pracy dochodziła z getta. Nadto powiększył skład i liczbę kolumn roboczych zajętych przy budowie o więźniów Julagu I.
W rezultacie już po miesiącu od objęcia kierownictwa przez Goetha obóz, zdaniem władz, był już rozbudowany na tyle, że w dniach 13 i 14 marca przeprowadzono likwidację getta, łącznie z przesiedleniem części jego mieszkańców do Płaszowa.

Przesiedlenie części mieszkańców getta na Podgórzu do obozu zapoczątkowało trzeci okres rozbudowy obozu, trwający aż do końca istnienia obozu. Etap ten charakteryzował się systematyczną rozbudową obozu i poszerzaniem jego granic. Szczególny nacisk Göth położył na rozbudowę części obozu przeznaczonej dla komendantury i załogi czyli tzw. Wachblocku, dalej do rozbudowy części mieszkalnej i gospodarczej dla Żydów oraz do budowy obozu przemysłowego (Industrielager). Jednocześnie z tymi pracami podjęto w granicach obozu, przeznaczonego pierwotnie dla Żydów, budowę osobnego obozu dla Polaków.

IV. Obóz.

Po likwidacji getta na Podgórzu władze niemieckie podjęły decyzję o zmianie nazwy obozu na Zwangsareitslager Plaszow bei Krakau des SS und Polizeiführersim Distrikt Krakau, z pominięciem oznaczenia, że był to obóz przeznaczony dla Żydów.
Władzą nadrzędną dla obozu był Dowódca SS i Policji SS-Oberführer Julian Scherner.
Komendantem z dniem 13 lutego 1943 r., został Amon Göth.
Przez większość sprawowania swojej władzy nad obozem Göth miał tylko kilkunastu podkomendnych esesmanów.
Byli to m.in.:
SS-Untersturmführer Leo John - zastępca komendanta w obozie dla Żydów,
SS-Untersturmführer Neuschel - kierownik warsztatów,
SS-Untersturmführer Scheidt.
SS-Oberscharführerzy:
Abert Hujar, Edmund Zdrojewski oraz Lorenz Landstorfer - zastępca komendanta w obozie dla Polaków.

Załoga obozu składała się z Żydowskiej Służby Porządkowej (OD), skierowanej tutaj po likwidacji getta, oraz ze straży ukraińskiej pełniącej służbę wartowniczą, a określanej mianem "czarni" w nawiązaniu do koloru ich mundurów. W granicach obozu OD była faktycznie jedyną formacją wykonawczą komendanta, gdyż straż ukraińska nie miała wstępu do obozu.

Po lewej - grupa więźniarek. Na drugim planie obozowe baraki.

Komendant dysponował na miejscu więzieniem, które od nazwiska więźnia Kranza, pełniącego obowiązki klucznika, nazywano w gwarze obozowej "Kranzowką".

Wykonanie egzekucji należało do OD-manów; przez rozstrzelanie - stosownie według uznania komendanta, bądź do niego samego i esesmanów z jego sztabu, bądź przy ich udziale do straży ukraińskiej.
Szefem OD był Lagerälteste (starszy obozu) Willy Chilowicz, a jego zastępcą niejaki Finkelstein, drugi z rzędu najstarszy stopniem funkcjonariusz OD. Chilowicz był pierwszym pomocnikiem Götha w rządzeniu obozem, zwłaszcza w zakresie spraw gospodarczych i jego prawą ręką. Razem ze swą żoną, kilku krewniakami oraz bliskimi stanowili wpływową elitę obozową również po przekształceniu obozu na koncentracyjny.

Granice obozu wytyczało podwójne pasmo betonowych słupów trzymetrowej wysokości, z rozpiętą na każdym paśmie nieprzerwaną siecią drutu kolczastego. Linia zewnętrzna drutów, długości około czterech kilometrów naładowana była prądem elektrycznym.

Korytarz między zewnętrzną a wewnętrzną linią drutów, o szerokości pięciu metrów, przeznaczony był na pasaż dla warty. Wewnątrz tego pasa wznosiły się wieże strażnicze trojakiego typu:
   parterowe - o wysokości dwóch metrów,
   średnie - dziesięciometrowe
   najwyższe - dwudziestometrowe, górujące z południowo-zachodniego krańca nad całym obozem.
Na szczycie każdej wieży umieszczone były reflektory, a na linii zewnętrznego ogrodzenia nadto silne lampy reflektorowe, umocowane na wysokich słupach rozstawionych w odstępach co kilkadziesiąt metrów. Stożki tych lamp i reflektorów skierowane były na obóz, który od wieczora do białego rana tonął w powodzi jaskrawego światła, sięgającego daleko na przedpola obozu.

Po prawej - brama w ogrodzeniu oddzielającym od siebie mieszkalną część obozu od części dla strażników (Wachblock). W oddali widać stację kolejową w Płaszowie i zabudowania Płaszowa. Bliżej jedna z głównych dróg Krakowa w kierunku południowym, przechodząca obok obozu.

Główne wejście do obozu prowadziło przez ulicę Jerozolimską. Tuż przy bramie wejściowej stała strażnica, budynek komendantury, a naprzeciwko dom w którym przez pewien czas mieszkał Göth.
Po przeprowadzeniu się Götha do willi zainstalowano tu centralę telefoniczną, z której na cały obóz nadawano przez gigantofon wiadomości oraz muzykę puszczaną z płyt.

Budynki te łącznie ze szpitalem SS, położonym w kierunku północno-zachodnim od głównego wejścia, oraz zespołem obiektów rozmieszczonych szerokim pasmem wzdłuż ulicy Wielickiej, tworzyły rejon o nazwie Wachblock, czyli teren przeznaczony dla załogi obozowej.
Najobszerniejszym obiektem Wachblocku były koszary o nazwie Wachkaserne. W północno-wschodnim rogu tego budynku wznosiła się dwupiętrowa wieża, w której pełniąca służbę warta miała możność obserwowania zarówno bramy wejściowej, jak i dalekiego przedpola. Na zapleczy Wachkaserne stały koszary strażników ukraińskich, złożone z czterech baraków, z wydzielona częścią na kwatery dla konwojentów, którzy przybywali do obozu wraz z więźniami doprowadzanymi z terenu.

Celem usprawnienia komunikacji, zimą 1943/1944 r., doprowadzono do obozu linię kolejową , łączącą obóz z płaszowskim węzłem kolejowym. Biegła ona do obozu przez główne wejście i dalej wzdłuż frontu budynku komendantury aż do czoła zburzonej hali przedpogrzebowej naprzeciwko Wachkaserne.

W tym samym czasie przystąpiono na północ od komendantury do budowy dwóch dużych baraków, które miały pomieścić pralnię, magazyny towarów i odzieży oraz komory gazowe. Przez cały okres istnienia obozu starano się ukryć ich przeznaczenie.
Faktycznie jednak były to komory tego samego typu co w Oświęcimiu czy innych obozach zagłady, które i w Płaszowie miały służyć do gazowania ludzi. Do końca istnienia obozu Niemcy zdołali wykończyć dwie komory, jednocześnie realizując plany budowy krematorium. Na szczęście do uruchomienia komór gazowych nie doszło, bowiem szybkie postępy Armii Sowieckiej, narzuciły okupantom pilniejsze zadania.

Począwszy od bramy wejściowej, wzdłuż budynków komendantury i Wachkaserne biegła aż do południowego krańca obozu ulica o nazwie SS-Strasse. Jej ciąg tworzył oś wschodniej części obozu, przeznaczonej wyłącznie dla SS i załogi ukraińskiej, oddzielonej od części zachodniej ogrodzeniem z drutu kolczastego, które z północy na południe przecinało obóz na całej jego długości.
Od gmachu Wachkaserne na południe, między północnym odcinkiem SS-Strasse a ogrodzeniem od strony ulicy Wielickiej, mieściła się grupa budynków prawie wyłącznie gospodarczych.

Po lewej - ogrodzenie oddzielające dwie części obozu i więźniarki pchające wagoniki. W oddali widać druty otaczające obóz i na zewnątrz dwie wieże wartownicze.W prawym górnym rogu zabudowania Woli Duchackiej.

Z budynków, które stały na zajętym przez obóz terenie, pozostały tylko domy rozstawione luźno wzdłuż zachodniego pobocza SS-Strasse.
Po gruntownym remoncie zamieszkali w nim wyżsi oficerowie SS. Goeth zajął najokazalszą willę, wyposażoną szczególnie w luksusy.
Opodal niej mieściło się schronisko dla psów, których Göth był zawołanym hodowcą. Z jego też inicjatywy stały się one plagą i utrapieniem więźniów, jeszcze jednym środkiem terroru.

Kompleks budynków położony w południowo-wschodniej części obozu, stanowił odrębną, wydzieloną z otoczenia część obozu, przeznaczoną wyłącznie na użytek SS. Mieściły się tu stajnie dla koni i krów, chlewy, królikarnie, remiza, warsztaty samochodowe tudzież dwa baraki przeznaczone na laboratorium chemiczne. W rejonie tym, w barakach Nr 133 i 134 przechowywano również żydowskie księgi liturgiczne i świeckie oraz zbiór żydowskich przedmiotów liturgicznych i inne wartościowe rzeczy.

Aż do momentu przekształcenia Płaszowa w obóz koncentracyjny , czyli do stycznia 1944 r. obóz więźniów (Schutzhaftlager) składał się z trzech niezależnych od siebie części mieszkalnych: jednego dla Żydów, drugiego dla Polaków i wspólnego dla obu pierwszych części rejonu gospodarczo-administracyjnego.
Żydowski rejon mieszkalny składał się z części przeznaczonej dla mężczyzn oraz oddzielnej dla kobiet. Z obozu męskiego do kobiecego prowadziły dwie drogi, umieszczone w oddzielającym je ogrodzeniu. Przy bramach wartowali stale OD-mani. Mimo tych podziałów ograniczenia dotyczące wzajemnego kontaktowania się mężczyzn i kobiet miały charakter raczej formalny, gdyż zawsze było wiele sposobności do kontaktowania się.

Ostatnim rejonem oddzielonym od innych części obozu był rewir szpitalny (Krankenrevier), usytuowany na zachodnim krańcu obozu, w pobliżu ulicy Swoszowickiej. Składał się on z trzech baraków szpitalnych, w ostatnim mieścił się oddział chirurgiczny.Zachodnią część rewiru, za osobnym ogrodzeniem mieścił się skład węglowy.

V. Konzentrationslager in Plaszow bei Krakau.

Przekształcenie Płaszowa na obóz koncentracyjny poprzedziło zlikwidowanie pierwotnego obozu pracy dla Żydów w Płaszowie, to jest Julagu I i jego podobozów w Prokocimiu i Bieżanowie (kolejno Julag II i Julag III). W następstwie owego przekształcenia uzyskał on nową strukturę organizacyjną, w ramach której pozostał do całkowitej likwidacji w pierwszych dniach 1945 r.
Zewnętrznym wyrazem nowej struktury była zmiana nazwy na Konzentrationslager Plaszow bei Krakau.
W pierwszym okresie swojego istnienia obóz płaszowski podlegał dowódcy SS i policji dystryktu krakowskiego. W drugim, podległość ta stała się udziałem Głównego Urzędu Gospodarczo-Administracyjnego SS - SS-WVHA z siedzibą w Oranienburgu, a dokładnie Wydziałowi D (Amtsgruppe D) tego urzędu.
Dodatkowo w pionie gospodarczym, obóz podlegał także, wraz z innymi obozami, specjalnej centrali z siedzibą w Krakowie, pod nazwą Deutsche Ausrüstungswerke (DAW).

Komendantem obozu pozostawał ciągle Göth, jednak fakt przejęcia kontroli nad obozem przez WVHA ograniczył jego zupełną samowolę. W okresie obozu pracy przymusowej, nadzór wykonywany przez Schernera, który z Goethem pozostawał w przyjacielskich stosunkach miał charakter czysto formalny i nie wpływał na tok i warunki życia więźniów. Nowy system kontroli spowodował pewne złagodzenie metod rządzenia, spowodowanego ukróceniem samowoli komendanta obozu. Najbardziej znaczącą zmianą był zakaz samowolnego zabijania więźniów, co położyło wreszcie kres morderstwom dokonywanym przez Götha i jego podwładnych. Göthe jednak i ten zakaz kilkakrotnie potrafił naruszyć.
W każdym z obiektów gospodarczych, w barakach i niemal w każdym warsztacie, gdzie kierownictwo i dozór należały dotychczas do OD-manów, władzę objęli SS-mani. Stosownie do organizacji w obozach koncentracyjnych utworzono stanowiska Rapportführerów, Blockführerów - blokowych, sztubowych, dozorców grup roboczych - Kapo, tudzież przodowników (Vorarbeiterów). Miejsce straży ukraińskiej zajęła formacja SS w sile sześciuset ludzi z odpowiednią liczbą oficerów i podoficerów.
Kolejnym następstwem tej przemiany zniesiono odrębność obozu dla Polaków, niemniej zarówno oni jak i Żydzi pozostali zajmowanych dotychczas przez siebie barakach.
Dalszym krokiem w kierunku ujednolicenia form organizacyjnych było wprowadzenie dla wszystkich więźniów ubrania w formie pasiaków oraz znakowania więźniów za pomocą kolorowych trójkątów, umieszczanych na ubraniu. Poza trójkątami wyróżniał więźnia numer, wytłoczony obok na tym samym skrawku płótna i naszyty na bluzie pasiaka.

VI. Warunki bytowe.


Budowa obozu w Płaszowie.

O ile warunki bytowania w obozie żydowskim były bardzo złe, o tyle sytuacja w obozie dla Polaków przedstawiała się pod tym względem tragicznie. Utrzymanie czystości osobistej w polskim obozie, uniemożliwiały ogólne, w najwyższym stopniu antysanitarne warunki. Łaźnia i prysznice znajdowały się wyłącznie w żydowskiej części obozu, a dla Polaków kąpiel wypadała przeciętnie raz na sześć tygodni. Grupy powracające z pracy miały bardzo niewiele czasu na opłukanie się pod kranami mieszczącymi się w obozie żydowskim. W czasie upałów nawet i tego rodzaju mycie się nie było dostępnie, gdyż obóz płaszowski był na ogół słabo zaopatrzony w wodę.
Początkowo, kiedy polska część obozu składała się z dwóch baraków, latryna mieściła się pośrodku, a ściana z desek zakrywała ją tylko od strony obozowej ulicy. Z latryna sąsiadowało blisko miejsce, gdzie wydawano więźniom posiłki. Latem roje much, ciągnąc wprost z dołu kloacznego, wpadały chmarami do kotłów z jedzeniem i wodą. Dopiero w nowym, ośmiobarakowym obozie postawiono latryny osobne w męskiej i osobne w żeńskiej części obozu.

Kiedy nadchodziły jesienne chłody, więźniowie spali nadal na gołych deskach prycz i pod kocami tak jak w lecie. Przez pewien czas zabraniano ogrzewania baraków i używania światła elektrycznego pod pozorem niebezpieczeństwa pożaru.
Sytuacja więźniów obozu polskiego poprawiła się nieco w grudniu 1943 r., kiedy to władze obozowe zezwolenie na pomoc ze strony Rady Głównej Opiekuńczej, która dostarczyła kołdry, sienniki i słomę.
Warunki w obozie żydowskim były tu o tyle znośniejsze, że baraki tu były lepiej wyposażone dzięki samopomocy licznych fachowców żydowskich osadzonych w obozie. Stałą plagą obozu żydowskiego było natomiast przeludnienie ze wszystkimi wynikającymi stąd antysanitarnymi skutkami.

Druga plagą, w skali całego obozu, było ustawiczne przenoszenie baraków z miejsca na miejsce, łączenie ich lub na odwrót rozdzielanie, rozbieranie wykonanych z trudem ogrodzeń z drutu kolczastego i stawianie na nowo w innym miejscu.

Dogłębną nędzę obozowej wegetacji potęgowały celowe, obliczone na wyniszczenie niedostatki wyżywienia, połączone z nad wyraz ciężką, katorżniczą pracą.
Według wykazu ustalającego normy żywieniowe w obozie, na każdego więźnia przypadało 2200 do 2500 kalorii dziennie. Ponieważ równowaga organizmu ciężko pracującego robotnika wymaga więcej niż 4 800 kalorii, najwyższa przewidziana wykazem ilość 2 500 kalorii, była niemal o połowę niższa od wymaganej.
Trzeba tutaj zaznaczyć, że liczby, które tu padły, były liczbami czysto teoretycznymi. Rzeczywistość była inna, a racje żywnościowe były przez władze obozowe notorycznie zaniżane, chociaż respektowanie ich było nakazane urzędowo.

W praktyce wyżywienie więźniów łącznie z pacjentami szpitala obozowego składało się z następujących potraw:
   - rano - niesłodzona, czarna kawa.
   - w południe - bardzo cienka, wodnista zupa lub chochla tzw. Sago, a w rzeczywistości przetworu z krup, który nieskonsumowany od razu, zmieniał się w
     nienadającą się do jedzenia galaretę.
   - na wieczór - woda jarzynowa z gotowanymi burakami lub marchwią i chleb wagi 1,40 kg na tydzień.

Wedle obliczeń "wyżywienie" to, przeliczone na kalorie, wynosiło maksymalnie 700-800 do 900 kalorii dziennie.
Z dodatków dla ciężko pracujących, przewidzianych specjalnym okólnikiem wydanym przez władze centralne, korzystać mogli robotnicy pracujący tylko w zakładach zbrojeniowych. W rezultacie w obozie płaszowskim przysługiwały one wyłącznie załogom obozów filialnych.

Przydziałami żywności dla więźniów Goeth rozporządzał całkowicie, stosując praktykę, która od początku stała się regułą. Pewna część przydziałów w ogóle nie trafiała do obozu, już bowiem w mieście zausznicy Götha sprzedawali ją lub wymieniali na atrakcyjne towary.
W samym obozie kolejny haracz przypadał na rzecz oficerskiej i żołnierskiej kuchni SS ukraińskiej straży obozowej, niezależnie od przewidzianego z urzędu ich przydziału w zaopatrzeniu.

Tą trudną sytuację zasadniczo pogorszył zakaz Schernera z 2 września 1943 r., o zakazie pracy w zakładach poza obozem. Uniemożliwiło to możliwość zdobycia żywności, głównie dzięki robotnikom polskim, pracującym z więźniami w przedsiębiorstwach poza obozowych.
Niepomiernie gorsze wręcz katastrofalne były stosunki żywnościowe w obozie polskim.

Oto zeznania dr. Bibersteina, znanego lekarza krakowskiego, zatrudnionego podczas okupacji w jednym ze szpitali w getcie a następnie w szpitalu obozowym w Płaszowie:
"Obóz polski nie miał żadnego kontaktu ze światem zewnętrznym, kompletnie był odosobniony. Więźniowie polscy nie mogli dostać z zewnątrz żadnych produktów. Jeżeli dodamy do tego straszliwe wprost warunki sanitarne, brak słomy, gołe prycze, brak odzieży i bielizny, nie będzie dziwne, że więźniowie charłaczeli szybko i śmiertelność w polskim obozie była większa niż u nas".

Zeznanie mistrza budowlanego Józefa Nieckarskiego:
"Ludzie się wyczerpywali i z głodu puchli wszyscy, nogi puchły poza kolana, oczy, łokcie, ręce, dużo ludzi tam umarło z głodu".

Zeznanie Władysława Kopysteckiego więźnia polskiej części obozu płaszowskiego:
"Codziennie padało od siedmiu do dziesięciu osób. W nocy poszedł czasem ktoś do latryny, to zastał trupa, jak leżał pod nogami. Więźniowie dostawali czerwonki i padali, bo co bądź jedli. Jak raz wody zabrakło, dali nam zgniłej kapusty na obiad, kolację i śniadanie".

Ogółem warunki bytowe w polskim obozie przedstawiały się tak, że każdy więzień, który nie miał pomocy z zewnątrz, a tych była przygniatająca większość, skazany był na głód. W pierwszym rzędzie dotyczyło to więźniów politycznych, którzy z uwagi na ścisłą izolację i rodzaj wykonywanej pracy pozbawieni byli całkowicie możliwości nawiązania koniecznych kontaktów.
W sposób istotny warunki żywnościowe poprawiły się w obozie polskim dopiero w październiku 1943 r. dzięki pomocy zorganizowanej przez Radę Główną Opiekuńczą.

VII. Wyniszczenie przez pracę.

Podział między częścią polską a żydowską obozu wyrażał się nie tylko w zakwaterowaniu czy w przydziałach żywności. Podobnie rzecz miała się z zatrudnieniem. Zadaniem polskich więźniów była praca przy rozbudowie obozu, aktualna przez cały okres jego istnienia.
Natomiast zadaniem więźniów żydowskich była praca w zakładach przemysłowych obozu na potrzeby gospodarki wojennej. Ta linia podziału została zachowana do końca, niezależnie od zmian organizacyjnych, które nastąpiły po przekształceniu obozu na koncentracyjny.


Praca ponad siły była jeszcze jednym narzędziem w eksterminacyjnych planach Niemców.

Dzień roboczy, oficjalnie liczył 12 godzin. Rozpoczynał się wcześnie rano a kończył w godzinach wieczornych. W warsztatach przemysłowych i na placówkach specjalnych pracowano na dwie zmiany, dzienną i nocną. Latem i jesienią 1943 r. w okresie intensywnej rozbudowy obozu, więźniów żydowskich obojga płci, pracujących na placówkach poza obozem, kierowano po powrocie z pracy jeszcze do noszenia belek, kamieni, cegieł oraz innych materiałów budowlanych. Po dniu ciężkiej pracy było to dodatkowym, wyczerpującym obciążeniem, wydłużającym obowiązkowy czas pracy.
Do najcięższych prac obozowych należały prace przy pogłębianiu stawów znajdujących się w obozie, a także praca przy wyrąbywaniu w skale piwnicy na ziemniaki - osławionej "Kartoffelkeller". Grupa pracująca przy stawach liczyła około 100 osób. Pracowali późną jesienią i zimą, nędznie odziani, w deszcz, wiatr i przejmujący chłód pierwszych przymrozków, brodząc po kolana w błocie i lodowatej wodzie.

Praca przy "Kartoffelkeller" wykonywana była tylko przez Polaków i była najcięższym rodzajem robót wykonywanych w obozie.
Więźniowie zatrudnieni tutaj podzieleni byli na trzy grupy:
pierwsza pracowała kilofami, druga łopatami, trzecia wywoziła urobek taczkami. Więźniowie tej ostatniej grupy po opróżnieniu taczek musieli drogę powrotną pokonywać biegiem.
W okresie obozu pracy przymusowej placówkę tą dozorował esesman o nazwisku Michalski, nałogowy alkoholik i sadysta, który miał do pomocy grupę ukraińskich strażników. Chwilową choćby przerwę w pracy Michalski karał doraźnie uderzeniami bykowca, z którym nigdy się nie rozstawał.
Budowa tego typu piwnicy na ziemniaki, gdy istniały nieograniczone wprost możliwości zbudowania stosownego obiektu kosztem nieporównywalnie mniejszego wysiłku więźniów, była oczywiście tylko pretekstem. Prawdziwy cel przedsięwzięcia polegał, bowiem na realizowaniu ustalonego z góry programu niszczenia przez pracę.

Równie ciężkie były losy więźniów pracujących w kamieniołomach. Tu załoga składała się z Polaków uznanych za politycznie podejrzanych oraz zagarniętych w masowych obławach w podkrakowskich wsiach pod zarzutem "współpracy z partyzantami". Pracowali od godziny szóstej do dwunastej i od czternastej do dwudziestej pierwszej, natomiast druga zmiana pracowała nocą.
Więźniowie Ci byli tak wygłodniali, że przechodząc obok kuchni rzucali się na odpadki kuchenne, leżące w jej pobliżu.

Po prawej i wyżej: więźniarki ciągną wagoniki wypełnione kamieniami, używanymi do budowy dróg na terenie obozu.

Do pracy w kamieniołomach zaprzęgano również Polki, zorganizowane w grupę o nazwie Mannschaftszug.
Zadaniem tej grupy było przewożenie na szynach kamienia pod budowę drogi wytyczonej w najwyższej części obozu, na długich odcinkach mającej znaczną różnicę poziomów.

Praca na tej placówce trwała cały dzień i noc, na dwie zmiany:
"W czasie dwunastu godzin musiały te kobiety, młode i starsze, wychudzone, źle odziane, zziębnięte, wykonać dwanaście do piętnastu tur. Krew krzepła w żyłach na widok tych pracujących kobiet, które prężąc ciała do przodu, trzymały mocno w skurczonych rękach zlodowaciałe powrozy i ciągnęły wózki codziennie, nawet w święta".

Praca w kamieniołomach przez dłuższy czas równała się skazaniu na karę śmierci, zwłaszcza, kiedy po przekształceniu obozu na koncentracyjny placówkę tą objęła kompania karna (Strafkommando). Robotami kierował tu funkcjonariusz niemiecki Lehrem, który podlegał bezpośrednio Goethowi.

VIII. Eksterminacja.

W obozie płaszowskim stałą formą biologicznego niszczenia więźniów były selekcje. Ofiarą padali pierwotnie ludzie zakwalifikowani do pracy, gdyż tylko tę kategorię mieszkańców skierowano z getta do obozu, oraz grupy Żydów aresztowanych za przebywanie poza skupiskami żydowskimi i przekazanych do Płaszowa.. Tutaj ludzie Ci w następstwie przeprowadzanych doraźnie selekcji bądź ginęli, bądź kierowani byli do pracy w obozie. Każda selekcja obejmowała kilkanaście lub kilkadziesiąt osób, a podstawą oceny była wyłącznie przydatność do pracy, toteż na stracenie szli przede wszystkim ludzie starzy, schorowani lub słabi.
W pierwszym okresie istnienia obozu, selekcje odbywały się przy udziale lekarza obozu, dr Leona Grossa, narodowości żydowskiej, gdyż w tym czasie lekarzy Niemców w obozie nie było. Termin selekcji każdorazowo wyznaczał Göth i czuwał osobiście nad jej przebiegiem, co nie pozostawało bez wpływu na wyniki.
Niezależnie od ofiar selekcji oraz Żydów kierowanych do Płaszowa przez Gestapo celem eksterminacji z rąk Götha i jego podkomendnych ginęli pojedynczy więźniowie tudzież grupy liczące kilkanaście czy nawet kilkadziesiąt osób.

Obóz płaszowski był ponadto miejscem egzekucji ludzi skazanych wyrokami policyjnych sądów doraźnych. Podstawą w tym zakresie stał się rozkazy pochodzące z okresu mobilizacji i przygotowań do agresji na Polskę, nakazujący wszystkie egzekucje zarządzone przez organy SS, wykonywać w najbliżej położonym obozie koncentracyjnym.
Dla dystryktu krakowskiego takim obozem był właśnie Płaszów i to zarówno w pierwszym jak i w drugim okresie swojego istnienia. Ofiarami byli głównie Polacy ujęci w toku obław pod zarzutem współdziałania z ruchem oporu i partyzantami.

Na miejsce egzekucji ofiary selekcji doprowadzano z obozowego więzienia, natomiast skazańców z miasta przywożono samochodami ciężarowymi. Eksterminacji dokonywano przez rozstrzeliwanie w przygotowanym rowie, do którego ofiary musiały zejść. Wykonawcami byli esesmani wyznaczani przez Götha bądź przybyli w charakterze eskorty skazanych. Po każdej egzekucji na miejsce stracenia przychodził wyznaczony więzień dentysta i wyrywał z ust zamordowanych złote zęby, które przekazywane były następnie placówce "Effektkammer".

Według ustaleń Najwyższego Trybunały Narodowego ofiarą selekcji przeprowadzonych w Płaszowie z rozkazu Götha padło ponad tysiąc osób, a doraźnych zabójstw, których dokonali Göth i jego podkomendni około pięciuset. Poza Göthem szczególna aktywnością wyróżniali się esesmani John, Hujar i Zdrojewski.

IX. Likwidacja obozu.

Pod koniec 1943 roku, jak również w 1944, szczególnie po zmianie statusu obozu na koncentracyjny, znacznie zwiększyła się migracja jego mieszkańców. Zaczęły przychodzić transporty z likwidowanych gett i mniejszych obozów. Wiele transportów odchodziło do innych obozów, szczególnie na terenie Niemiec.
Pierwsza masowa selekcja w obozie miała miejsce w 7 maja 1944 r. Amon Göth wyraził zgodę na przyjęcie transportu około 10.000 Żydów węgierskich, przeznaczonych do pracy w zakładach zbrojeniowych. Aby zrobić dla nich miejsce, skierował do Oświęcimia część dotychczasowych więźniów. 14 maja wywieziono z Płaszowa, prosto do komór gazowych, 1.400 osób, w tym 286 dzieci z tzw. Kinderheimu - dziecięcego baraku. To właśnie tę akcję niektóre dzieci przetrwały, ukrywając się w dołach kloacznych obozowych latryn. Od tego czasu, czyli od połowy 1944 r. prawie codziennie odchodziły z Płaszowa transporty więźniów do Auschwitz, Gross-Rosen, Mauthausen, Flossenbürga i innych kacetów.
We wrześniu 1943 r., przywieziono transport, składający się głównie z kobiet, po likwidacji getta w Tarnowie. W późniejszym czasie te kobiety wywieziono do Stuthoffu.
W styczniu 1944 r. przywieziono kilkuset Polaków oraz około 100 Żydów ze zlikwidowanego obozu w Szebni koło Jasła. W tym obozie przebywali Polacy i Żydzi głównie z okolic Tarnowa. W tym samym czasie przybyła grupa Żydów ze zlikwidowanego getta w Bochni. W kwietniu 1944 r. przywieziono kilkadziesiąt rodzin z Borysławia, Drohobycza i Majdanka. Wkrótce ten transport trafił do Oświęcimia.
W maju 1944 r. przywieziono Żydów słowackich - wywieziono ich później w nieznanym kierunku.
W lipcu przyszły transporty Żydów ze Stalowej Woli, z Rzeszowa, Pustkowa i z Mielca.
W sierpniu zlikwidowano podobozy w Wieliczce (Saliny), w Fabryce Kabli oraz w Fabryce Naczyń Emaliowanych Schindlera.
W tym czasie odesłano również około 4.000 osób do Flossenbürga.

Dalsze transporty przybywały głównie z terenów Małopolski Wschodniej i były kierowane na zachód, do dalszych obozów.
6 sierpnia 1944 r., wysłano transport 6.000 węgierskich Żydówek do Oświęcimia, a 13 i 14 sierpnia wywieziono 5.000 osób do Mauthausen.
10 października około 600 osób wyjechało do Flossenbürga, a 15 października 4.500 więźniów-mężczyzn do Gross-Rosen. Wśród nich było 700 mężczyzn z listy Schindlera, mających skierowanie do jego fabryki w Brünnlitz.
21 października wyjechał transport około 1000 kobiet do Oświęcimia, wśród nich 300 skierowanych do Brünnlitz.

We wrześniu 1944 r., liczba więźniów przebywających w obozie wynosiła 5 000 Żydów, a już jesienią pozostała jedynie grupa likwidacyjna licząca około 600 osób. Jej zadanie polegało na zacieraniu śladów po istnieniu obozu: grupa rozbierała baraki i urządzenia obozowe, kontynuowała wydobywanie i palenie ciał z masowych grobów.
Ostatnia grupa więźniów została wyprowadzona z obozu pieszo w dniu 15 stycznia 1945 r., na 3 dni przed wkroczeniem do Krakowa wojsk radzieckich.

X. Dalsze losy Amona Götha.

Komendant obozu Amon Göth, został aresztowany przez władze niemieckie 13 września 1944 r.
Göth nie hamując swoich skłonności do rabowania odebranego zamordowanym Żydom, tępił nieubłaganie podobne ciągoty u swoich podwładnych. W efekcie doprowadziło to do zasądzenia kilku z nich na wysokie kary. W odwecie grupa kilku zorientowanych w jego praktykach esesmanów, złożyła na Goetha doniesienie. Treść jego, poparł dowód rzeczowy, w postaci zarekwirowanego w Opawie wagonu, w którym Goethe próbował przemycić do Rzeszy część swoich cennych łupów.
Oskarżono go o korupcję, handel na czarnym rynku oraz łamanie regulaminu obozowego, nie oskarżono jednak o morderstwa czy znęcanie się nad więźniami.
Zwolniony z więzienia w styczniu 1945 r., z powodu cukrzycy, przebywał w sanatorium w Bad Tölz, gdzie tuż po zakończeniu wojny aresztowały go wojska amerykańskie. Uznany za zbrodniarza wojennego, został przekazany władzom polskim.

Oskarżony o ludobójstwo i zbrodnie przeciwko ludzkości, stanął przed Najwyższym Trybunałem Narodowym w Krakowie. Został skazany na śmierć przez powieszenie. Wyrok wykonano 13 września 1946 r. na terenie obozu, którego Göth był komendantem.


Powrót do spisu treści.



© copyright 2005 - 2012, Radosław "Butryk" Butryński
Design by Scypion