Nr ISSN 2082-7431
Polska Podziemna
Likwidacja Nadwywiadu Londyńskiego.


Likwidacja Nadwywiadu Londyńskiego.

Autor: Mateusz Maroński.

W początkach 1941 roku, generał Sikorski, który utracił zaufanie do krajowych struktur Związku Walki Zbrojnej (ZWZ) wysłał do okupowanej Polski płk. Baczewskiego. Jego zadaniem było utworzenie komórki wywiadowczej sprawującej nadzór nad konspiracją w kraju.
W tym celu wyposażył Baczewskiego w specjalne pełnomocnictwa na podstawie których Baczewski zaczął rekrutować ludzi do swojej siatki. Taką przynajmniej wersję przedstawiał Baczewski tym, których werbował. W rzeczywistości płk Baczewski (który naprawdę nazywał się Józef Hammer) był agentem gestapo, zaś jego pełnomocnictwa były przygotowane przez Niemców.
Józef Hammer urodził się w 1890 roku w żydowskiej rodzinie na Śląsku. W czasie I Wojny Światowej pracował dla wywiadu niemieckiego. W okresie II RP, był podoficerem Wojska Polskiego. Po przegranej Wojnie Obronnej ponownie rozpoczął pracę dla Niemców, której być może nigdy tak naprawdę nie zaprzestał.
Tworzył kolejne organizacje podziemne do pracy w których wciągał ludzi ideowych, szczerze wierzących, że działają na rzecz odzyskania przez Polskę niepodległości. Następnie całe siatki były likwidowane przez Niemców, zaś Hammerowi udawało się odsuwać od siebie podejrzenia, po czym tworzył kolejną siatkę.

Działalność "Baczewskiego" została zauważona przez kontrwywiad zarówno ZWZ jak i organizacji Muszkieterzy, która w tym czasie rozpoczęła scalenie z ZWZ. Zdaniem kpt. Kazimierza Leskiego ps. "37" (szefa kontrwywiadu "Muszkieterów"), sygnałem ostrzegawczym był fakt, że informacje o działalności "płk. Baczewskiego" (inne używane pseudonimy: "Stryjcio", "Wujcio", "Lech", "Szweycer"), docierała do niego z wielu stron konspiracyjnej działalności.
Musiała być ona zatem znana także Niemcom, a Ci zdawali się nie podejmować żadnych działań w celu jej zlikwidowania. Z początkiem 1941 roku "Baczewski" postanowił uderzyć w komunikację między ZWZ a osadzonymi na Pawiaku więźniami.
Organizację łączności z osadzonymi w więzieniach (nie tylko na Pawiaku) podjęto już w październiku 1939 roku. W początkowym okresie okupacji było to o tyle łatwiejsze, że obsadę więzień stanowili Polacy - funkcjonariusze przedwojennej służby więziennej.
Utrzymywanie kontaktu z osadzonymi miało kluczowe znaczenie dla organizacji podziemnej. Dzięki grypsom, zatrzymani mogli ostrzec potencjalnych zagrożonych aresztowaniem. Z zewnątrz zaś tą samą drogą otrzymywali informacje o opróżnionych magazynach i lokalach konspiracyjnych, których adresy mogli teraz spokojnie podać przesłuchującym ich Niemcom bez obawy o zdradę. Ponadto takie grypsy przekazywane do/od rodzin dodawały uwięzionym otuchy i siły.



Na zdjęciu: Budynek więzienia gestapo, tzw. "Pawiaka".

W początkowym okresie konspiracji, komunikacja z osadzonymi leżała w zakresie Biura Informacji i Propagandy Komendy Okręgu Warszawskiego SZP/ZWZ kierowanego przez kpt. Zygmunta Hempla „Łukasza”. Na kierownika komórki więziennej „Łukasz” wyznaczył Halinę Starczewską-Chorążynę ps. „Karolek”.
Za pośrednictwem Marii Kann udało jej się wciągnąć do konspiracji podkomisarz Wandę Gawryłow ps. „Zbyszek”, komendantkę „Serbii” – kobiecego oddziału niesławnego więzienia „Pawiak”. Gawryłow, przedwojenna funkcjonariuszka służby penitencjarnej, postanowiła kontynuować swoją pracę w więziennictwie pod niemiecką okupacją, aby w miarę możliwości nieść pomoc osadzonym Polakom.
Na wiosnę 1940 roku, zagrożona denuncjacją „Karolek” przekazała kierowanie komórki więziennej por. Kazimierzowi Gorzkowskiemu ps. „AS”. To właśnie za kierownictwa „ASa", komórka więzienna została zinfiltrowana przez Józefa Hammera „płk. Baczewskiego”.

W swoich wspomnieniach tak kpt. Leski opisywał Hammera:

„…był człowiekiem niesłychanie zdolnym, spostrzegawczym, przebiegłym, doskonałym organizatorem (…), mającym dużą zdolność przekonywania i wzbudzania zaufania, umiejącym utrzymać dyscyplinę i wymagać szacunku. Doskonale się charakteryzował. Był to naprawdę wysokiej klasy agent, bardzo niebezpieczny w roli prowokatora w przeładowanym robotą konspiracyjną terenie okupowanej Polski, zwłaszcza Warszawy.”

Zaś porównując Gorzkowskiego i Hammera, Leski pisze:

„W tym starciu, już od pierwszych chwil, zarysowywać się zaczęła wyraźna przewaga Hammera. Jego podejście do ludzi, umiejętność gry na psychice, wykorzystanie mitu tajemniczości kierowanego przez siebie „Nadwywiadu”, umiejętne szermowanie przy tym „rozkazem Naczelnego Wodza”, znakomita organizacja pracy, wszystko to korzystnie odbijało od nieco chaotycznej działalności „ASa".

Niewątpliwie największym sukcesem „Baczewskiego” było nakłonienie do współpracy Wandy Gawryłow. Mimo, że działała ze szczerych patriotycznych pobudek, to trudno nie zgodzić się z „37”, że złamała ona podstawową zasadę konspiracji: „jeśli ktoś do mnie podchodzi – natychmiast meldować przełożonemu”.
Hammer przekonał ją, że informacje wypływające z Pawiaka należy kontrolować. W tym celu zorganizowała ona na Pawiaku komórkę złożoną ze strażników, którzy przepisywali na miejscu grypsy, nim te zostały przekazane dalej.
Do współpracy wciągnęła Jadwigę Bobińską, Janinę Chlebowską, Irenę Jaszczyńską, Jadwigę Król, Ludwika Ratkiewicza, Władysława Ryszkowskiego i Ludwikę Uzarówną. System ich pracy był na tyle sprawny, że grypsy trafiały do adresatów z niewielkim, lub wręcz bez opóźnienia. Mimo to u schyłku 1941 roku kontrwywiad ZWZ zorientował się, że z komórki więziennej podległej "ASowi" następuje wyciek informacji. Ponieważ próby "uszczelnienia" komórki "ASa" nie przyniosły rezultatu, postanowiono stworzyć nową sieć. Z dniem 1 stycznia 1942 roku zadanie to powierzono Józefowi Garlińskiemu "Longowi".
Wartym odnotowania jest fakt, że w czasie kiedy Hammer infiltrował komórkę więzienną, podległą Kontrwywiadowi KG ZWZ, tenże kontrwywiad podjął próbę infiltracji organizacji "płk. Baczewskiego". "Baczewski" choć był agentem gestapo, starał się być od nich jak najbardziej niezależny. W tym celu postanowił stworzyć własną komórkę legalizacyjną, odpowiedzialną za tworzenie fałszywych dokumentów.
I to właśnie w tej komórce udało się Stefanowi Rysiowi "Józefowi" (zastępcy szefa kontrwywiadu KG ZWZ) umieścić swojego człowieka o nazwisku Wiśniewski. Co prawda nie miał on dostępu do samego Hammera, ale udało mu się zdobyć jego zdjęcie.



Od lewej: Bernard Zakrzewski "Oskar" - szef Kontrwywiadu Komendy Głównej ZWZ-AK, Stefan Ryś "Józef" jego zastępca i Kazimierz Leski "Bradl" - szef Kontrwywiadu "Muszkieterów". Źródło: Internet.

"Sprawa Baczewskiego" zaczęła nabierać tempa w marcu 1942 roku. W tym mniej więcej czasie za pośrednictwem Władysława Ryszkowskiego, zdrajca zaaranżował spotkanie z "ASem". Ryszkowski był zaufanym człowiekiem zarówno "ASa" jak i Hammera. Dla obu pracował ze szczerych intencji, nie zdając sobie sprawy z agenturalnej działalności tego drugiego.
Na spotkaniu (do którego doszło w mieszkaniu łączniczki Gorzkowskiego) Hammer podał się za szefa wywiadu komunistów polskich i poprosił o pomoc w zorganizowaniu kontaktu z Komendą Główną. Chociaż "As" udał się na to spotkanie bez wiedzy swoich przełożonych, to zdał z niego szczegółowy raport. "Józef" podjął decyzję o natychmiastowym wycofaniu "ASa" i jego łączniczki z Warszawy jako spalonych.
Po tym wydarzeniu "Long" natychmiast przystąpił do sprawdzania siatki "ASa". Sprawdzano, kto z jego ludzi pracował jednocześnie dla Hammera. Zidentyfikowanych współpracowników próbowano przekonać do porzucenia pracy dla "Baczewskiego" ujawniając jego pracę dla Gestapo.
ZWZ-AK nie chciała się pozbywać tych cennych i ideowych współpracowników. Niestety "Long" natrafił na duży opór. Ludziom szczerze oddanym służbie (jak myśleli) na rzecz Polski, ciężko było przyjąć do wiadomości, że tak naprawdę pracują dla Niemców. Chcąc usprawiedliwić siebie, wybielali "Baczewskiego" i zarzucali ZWZ (przemianowanemu w lutym 1942 roku na AK), że próbują się pozbyć "wysłannika" gen. Sikorskiego.

Jakby tego było mało, Niemcy rozpoczęli falę aresztowań wśród polskiego personelu we wszystkich warszawskich więzieniach. Jak ustalił kontrwywiad, za typowaniem ludzi do aresztowania stał właśnie Hammer. Zadenuncjował on wszystkich ludzi "ASa", którzy odmówili pracy dla niego, a także tych o których wiedział, że sprzyjają osadzonym. Z polskiej załogi zostali tylko ludzie pracujący dla Hammera, albo Ci o których Hammer nic nie wiedział (w większości zwerbowani już przez "Longa"). Polaków zastąpiono Niemcami i Ukraińcami. Z tych ostatnich tylko nieliczni zachowywali się poprawnie w stosunku do osadzonych Polaków.
W celu ostatecznego zamknięcia sprawy Hammera, "Long" i "Józef" postanowili pozyskać do współpracy kogoś z jego współpracowników mających bezpośredni dostęp do szefa. Wybór padł na Władysława Ryszkowskiego, strażnika z Pawiaka.
O Ryszkowskim wiedziano, że był człowiekiem ideowym, wykonującym swoją pracę dla "Baczewskiego", ze szczerych pobudek. Jak wspomniano wcześniej był zaufanym człowiekiem tak dla "ASa" jak i "Baczewskiego". Aby wzbudzić u niego zaufanie, spotkanie zaaranżowano w mieszkaniu jego przyjaciela, wspomnianego wcześniej Wiśniewskiego, który był jednocześnie wtyką "Longa" w komórce legalizacyjnej "Baczewskiego".
Jedynym sposobem na przekonanie strażnika, było przedstawienie mu wszystkich posiadanych dowodów na agenturalną działalność "płk. Baczewskiego". Wiązało się to jednak z ryzykiem. Gdyby Ryszkowski nie dał się przekonać, to z pewnością zameldowałby o tym Hammerowi, co mogło zniweczyć jego rozpracowanie. Dlatego na spotkanie "Long" i "Józef" przybyli z obstawą.
Gdyby Ryszkowski pozostał nieprzejednany, musiałby zostać zlikwidowany. Trudno sobie wyobrazić jakie myśli musiały kołatać się w głowie strażnika, kiedy przedstawiono mu dowody zdrady Hammera. Na szczęście dał się przekonać i jako "Babinicz" rozpoczął pracę dla kontrwywiadu AK.

Dzięki pomocy "Babinicza" szybko zebrano dowody dla Wojskowego Sądu Specjalnego (WSS), który orzekł dla Hammera wyrok śmierci. Poza nim, na śmierć skazano również jego najbliższych współpracowników: Julię Król "Łazęgę" a także Kazimierza i Stanisława Maciejewskich.
Co ciekawe niezależnie od działań Kontrwywiadu KG AK, próby likwidacji Hammera podjął również Kontrwywiad Okręgu Warszawskiego AK, który posiadał swoją komórkę więzienną i również trafił na trop zdrajcy. Mimo kilku zainspirowanych spotkań z Hammerem, kontrwywiad okręgu nie dokonał jednak likwidacji.
Tymczasem po wydaniu wyroku przez WSS, rozkaz likwidacji trafił do por. Leszka Kowalewskiego "Twardego", dowódcy "Wapiennika" - oddziału 993/W (wykonawczego) Kontrwywiadu Komendy Głównej AK. 1 sierpnia 1942 roku (w źródłach pojawiają się także daty 30 czerwca i 30 sierpnia) "Babinicz", razem z innym wtajemniczonym w akcję strażnikiem Ludwikiem Ratkiewiczem o godzinie 16.00 spotkali się na pl. Krasińskich z jednym z braci Maciejewskich, który miał ich zaprowadzić na comiesięczną odprawę do Hammera.
Maciejewski nie wiedział, że plac obstawiony był przez ludzi "Twardego", którzy udali się za nim i prowadzonymi strażnikami do kwatery "płk. Baczewskiego" przy ul. Tamka 45 B. Plan zakładał, że pierwszy odprawę opuści Ratkiewicz, dając czapką znak, że za chwilę na ulicę wyjdzie Hammer. Gdyby mieli wychodzić wszyscy razem, Ryszkowski miał się trzymać blisko Hammera i wskazać go wykonawcom wyroku.

Skład i rozmieszczenie uczestników akcji przedstawiał się następująco:

- Leszek Kowalewski "Twardy" - dowódca i pierwszy wykonawca, oczekuje na przeciwko kamienicy w której odbywa się odprawa;
- Jerzy Orlicki "Jurek" - drugi wykonawca, oczekuje razem z "Twardym";
- Roman Rozmiłowski "Srebrny" - ubezpieczenie od strony ul. Kopernika;
- Leonard Zbyszyński "Lalek" - ubezpieczenie od strony ul. Dobrej;
- Edmund Ślużyński "Marynarz" - ubezpieczenie od strony schodów przy pałacu Ostrogskich.
- Stefan Ryś "Józef" jako dodatkowy uczestnik akcji (podkreślający jej wagę).

O 17:30 z budynku wyszedł Ratkiewicz i kapeluszem dał znać, że za chwilę w drzwiach pojawi się Hammer. Tak też się stało. Z bliskiej odległości śmiertelny strzał oddał do niego "Twardy". Niestety "Jurkowi", który miał zlikwidować Kazimierza Maciejewskiego, lufa pistoletu zaplątała się w dziurę w kieszeni płaszcza i ostatecznie nie udało mu się wyciągnąć broni.
Tą chwilę wykorzystał Maciejewski, który zaczął uciekać. Widząc to "Twardy" strzelił do niego, ale niestety zdrajca został tylko ranny i uciekł. Wszyscy uczestnicy akcji wycofali się bez strat. Niemiecki oficer, który przypadkowo znalazł się w pobliżu udał, że niczego nie widzi, dzięki czemu ocalił życie.
Śmierć Hammera nie zakończyła jednak działalności "Nadwywiadu". Niemcy nie chcieli tak łatwo rezygnować z tego cennego źródła informacji. Wkrótce "Babinicz" zameldował, że dowództwo siatką po Hammerze, przejął członek jego sztabu, Edward Zajączkowski (posługujący się swoim prawdziwym nazwiskiem). Ponieważ Ryszkowski znajdował się poza podejrzeniem, meldował "Longowi" o poczynaniach Zajączkowskiego. Jak się wkrótce okazało, Zajączkowski, który umiejętnościami nie dorównywał swojemu poprzednikowi, traktowany był przez Niemców jako szef tymczasowy. Właściwym nowym szefem "Nadwywiadu" miał zostać oddelegowany z Abwehrstelle Breslau dr Richard Wagner.



Leszek Kowalewski "Twardy" - pierwszy wykonawca akcji na szefa "Nadwywiadu Londyńskiego" Źródło: Internet.

Dr Richard Wagner tak naprawdę nazywał się Władysław Boczoń i był kapitanem WP. Przed wojną był oficerem polskiego kontrwywiadu w Dowództwie Okręgu Korpusu w Poznaniu i z Armią Poznań ruszył na wojnę. 6 września 1939 roku próbując nawiązać drogą lotniczą kontakt z Armią Łódź, jego samolot został zestrzelony, a on ranny trafił do niemieckiej niewoli.
Chcąc ratować życie, podjął współpracę niemiecką Abwherą i jako pracownik Abwherestelle Breslau pod nazwiskiem dr Richard Wagner (jedno z jego fałszywych nazwisk jakim posługiwał się przed wojną), został skierowany do Krakowa aby badać nastroje Polaków pod okupacją.
Szybko nawiązał kontakt z organizacją podziemną Komenda Obrońców Polski (KOP), gdzie od razu przyznał się do współpracy z Abwherą i zaoferował swoje usługi jako podwójny agent wewnątrz niemieckiego wywiadu. Jego propozycja została przyjęta i jako "Pantera" rozpoczął tworzenie siatki wywiadowczej KOP, jednocześnie pozostając w kontakcie z Abwherą. Po scaleniu KOP z ZWZ/AK, Boczoń przeszedł ze swoją siatką do organizacji dowodzonej przez gen. Stefana Roweckiego "Grota".
Nie wiadomo kiedy sprawę Nadwywiadu po stronie niemieckiej przejął Hauptsturmführer dr Alfred Spielker. Wiadomo natomiast, że kiedy "Wapiennik" zlikwidował Hammera, to właśnie Spielker zwrócił się do Abwhery po kandydata na jego miejsce.
Spielker był od początku 1942 roku szefem Sonderkommando IV AS, specjalnej komórki przeznaczonej do zwalczania organizacji konspiracyjnych. Był on także jednym z najzdolniejszych i najprzebieglejszych oficerów gestapo. O jego pozycji i talencie może świadczyć fakt, że choć razem ze swoim biurem urzędował w Warszawie, to nie podlegał rozkazom Dowódcy Policji Bezpieczeństwa i SD na dystrykt warszawski, lecz faktycznie odpowiadał tylko przed Głównym Urzędem Bezpieczeństwa Rzeszy (RSHA) w Berlinie.

Dlatego kiedy Spielker zwrócił się do Abwerhstelle Breslau w celu oddelegowania agenta, Abwhera bez wahania wskazała Wagnera, jako swojego sprawdzonego człowieka, doskonale znającego język polski i niemiecki a także polską mentalność. Spielker nie mógł przypuszczać, że na kierownika siatki mającej rozpracować podziemie wybiera człowieka, który tak naprawdę dla AK rozpracowuje skutecznie od dłuższego czasu niemiecki wywiad.
18 sierpnia 1942 roku w Krakowie doszło do spotkania Boczonia z Hauptsturmführerem Alfredem Spielkerem i Obersturmführerem Alfredem Otto. Na spotkaniu Spielker przedstawił wstępne informacje o siatce zorganizowanej przez Hammera, którą Boczoń miałby teraz kierować. Temat był już mu wcześniej wstępnie znany i jeszcze przed spotkaniem uzgodnił z przełożonymi z KOP i AK, że przyjmie propozycję Spielkera.
23 sierpnia Boczoń vel Wagner dotarł do Warszawy. Jeszcze tego samego dnia spotkał się ze Spielkerem, któremu towarzyszyli bracia Gustaw i Otto Schulz i Roman Zasławski. Po spotkaniu odwieziono go do mieszkania, przy ulicy Hożej 34, skąd miał kierować Nadwywiadem.
Następne dni minęły Wagnerowi głównie na studiowaniu dokumentów na temat polskiego podziemia dostarczanych mu przez gestapo. Ilość informacji jaką dysponowali Niemcy poraziła go. W tych dniach spotkał się on również z Edwardem Zajączkowskim, którego poinformował, że będzie jego zwierzchnikiem i łącznikiem ze Spielkerem.
Boczoniowi udało się namówić gestapo, aby pozwolili mu ściągnąć do pomocy do Warszawy jego zaufanego człowieka Arnolda Krügera, z którym pracował na Śląsku. Krüger faktycznie był zaufanym człowiekiem Wagnera, choć nie tak jakby sobie tego życzyli Niemcy. W rzeczywistości nazywał się Stanisław Szczepański ps. "Robak" i przed wojną w stopniu porucznika był oficerem wywiadu w Sztabie Generalnym Wojska Polskiego.

W czasie okupacji współpracował z Boczoniem na Śląsku, ale zagrożony denuncjacją musiał się ukrywać pod fałszywym nazwiskiem. Sprowadzając go do Warszawy Boczoń zyskiwał zaufanego człowieka do pomocy, a także wycofywał go z zagrożonego terenu. Po przybyciu do Warszawy "Robak" przejął łączność z Zajączkowskim.
3 września doszło do spotkania Boczonia (w tym czasie posługującym się pseudonimem "Luiza") z Bernardem Zakrzewskim ps. "Oskar", szefem kontrwywiadu KG AK. Na spotkaniu "Luiza" przekazał wstępny raport sporządzony na podstawie materiałów które dostarczyli mu Niemcy. Do kolejnego spotkania doszło 16 września. Podczas tego spotkania "Luiza" przekazał "Oskarowi" listę zidentyfikowanych konfidentów gestapo. Część tych nazwisk była już "Oskarowi" znana z własnych źródeł. Przekazał on również szefowi kontrwywiadu, że Zajączkowski codziennie przebywa w mieszkaniu przy Marszałkowskiej 81, gdzie spotyka się ze swoimi agentami.
13 listopada na godzinę 19.00 do lokalu przy Marszałkowskiej 81, na odprawę do Zajączkowskiego został wezwany Ryszkowski. Jak został zawczasu poinformowany, na odprawie miał zostać mu przedstawiony ktoś ważny. "Babinicz" zameldował o tym swoim przełożonym z AK.

Ok. godziny 19:15 otworzył on likwidatorom z "Wapiennika" drzwi do lokalu w którym odbywała się odprawa. W progu stanęli por. "Twardy" i ppor. "Witka" (NN), zaś w środku poza Ryszkowskim i Ratkiewiczem znajdować się mieli Zajączkowski i nowy szef "Nadwywiadu".
Obaj zostali zlikwidowani. Następnego dnia okazało się, że drugim zabitym był w rzeczywistości Arnold Krüger, czyli por. Stanisław Szczepański "Robak". W ten sposób przypadkowo zabity został ofiarny konspirator, za swoją służbę pośmiertnie odznaczony Krzyżem Walecznych. Jak doszło do takiej pomyłki nie sposób dziś ustalić.
Prawdopodobnie ze względów konspiracyjnych "Oskar" nie przekazał por. "Twardemu" informacji, że Wagner i Krüger to ludzie podziemia. Możliwe również, że por. "Twardy" mając rozkaz zlikwidowania Zajączkowskiego, nie przekazał "Oskarowi", że podczas planowanej likwidacji spodziewają się w lokalu jeszcze kogoś, zakładając że jest to kolejny konfident. Wszystko to pozostaje to w sferze dywagacji.

Tego samego dnia, w którym zlikwidowano Zajączkowskiego, w mieszkaniu na Żoliborzu wykonano wyrok na Julii Król ps. "Łazęga". Wyrok prawdopodobnie również wykonał oddział 993/W. Te, a także inne likwidacje ludzi z listy jaką Boczoń przekazał "Oskarowi", spowodowały, że "Luiza" zaczął obawiać się dekonspiracji ze strony Spielkera.
Ponadto po przypadkowej śmierci "Robaka", obawiał się, że i on sam może zostać zabity z rąk swoich. Z powyższych powodów Boczoń postanowił wycofać się z Warszawy. Przy pomocy podziemia zorganizował fałszywy zamach na swoje życie, po czym oznajmił Spielkerowi, że w obawie o swoje życie musi porzucić zadanie szefa Nadwywiadu, jednocześnie zarzucając Spielkerowi, że wcześniej nie poinformował go o losie jaki spotkał jego poprzednika Hammera.
Śmierć Zajączkowskiego i "Łazęgi", a także wycofanie się Boczonia, ostatecznie położyły kres niemieckiej grze znanej jako "Nadwywiad rządu Londyńskiego".

Koniec.


Bibliografia:

Robert Bielecki, Juliusz Kulesza: Przeciw konfidentom i czołgom, Warszawa 1996.
Tomasz Strzembosz: Akcje zbrojne podziemnej Warszawy 1939-1944, Warszawa 1983.
Wojciech Kӧnigsberg: AK 75 Brawurowe Akcje Armii Krajowej, Kraków 2017.
Kazimierz Leski: Życie Niewłaściwie Urozmaicone, Gdańsk 2009.
Tomasz Strzembosz: Odbijanie Więźniów w Warszawie 1939-1944, Warszawa 1972.
Alfons Filar: Nasz człowiek w Abwherze, Kraków 2000.
Forum Penitencjarne NR 05 (168), Maj 2012.






powrót.


copyright 2020, Mateusz Maroński
Design by Butryk