Polska zdradzona przez Aliantów 7 marca 1936 - 12 września 1939.

Autor: Szymon Waraksa.

I. Początki zdrady.

7 marca 1936 roku niemiecki Wehrmacht wkroczył do Nadrenii, łamiąc jedno z postanowień Traktatu Wersalskiego. Reakcja rządów Francji i Wielkiej Brytanii okazała się być praktycznie żadna, bowiem ograniczyła się jedynie do słabych protestów dyplomatycznych.
W tych okolicznościach polski minister spraw zagranicznych Józef Beck, po porozumieniu się z prezydentem Ignacym Mościckim i gen. Edwardem Rydzem Śmigłym, postanowił wysondować wartość wszystkich układów polsko-francuskich, zapraszając do siebie amabasadora Francji. W trakcie rozmowy oświadczył francuskiemu dyplomacie, że demilitaryzacja Nadrenii może doprowadzić do konfliktu francusko-niemieckiego. W tym kontekście poprosił amabasadora, aby przekazał swojemu rządowi, że w przypadku wybuchu takiego konfliktu Polska wypełni swój obowiązek wobec sojusznika.
Szczerość Becka niemile zaskoczyła francuskiego ambasadora, bowiem Francja w tym czasie dążyła do rozluźnienia i unieważnienia sojuszu z Polską.
Równolegle deklarację polskiego rządu, poprzez mjr. Gustawa Łowczowskiego, przekazano sztabowi francuskiemu. W odpowiedzi 10 marca 1936 r., na posiedzeniu Rady Ministrów gen. Gamelin cynicznie zapytał: "Co zrobiła Polska, Czechosłowacja i Rosja by zatrzymać siły niemieckie na wschodzie ?".

Tymczasem w związku z demilitaryzacją Nadrenii zwołano do Londynu Radę Ligi Narodów. Józef Beck po przyjeździe do stolicy Wielkiej Brytanii, złożył wizytę francuskiemu ministrowi Flandinowi, chcąc ujednolicić stanowisko Polski i Francji. Podczas spotkania Flandin nie przedstawił żadnej, wiążącej deklaracji, a w trakcie rozmowy był nieuprzejmy i próbował Becka pouczać.
18 marca podczas sesji nadzwyczajnej Ligii Narodów polski minister oświadczył, że sojusz polsko-francuski pozostaje w mocy. Po powrocie do Warszawy polecił zapytać o to oficjalnie rząd francuski, który ostatecznie odpowiedział na piśmie, że uważa za szczęście możliwość potwierdzenia istniejących układów z Polską.
W związku z coraz poważniejszym zagrożeniem ze strony Niemiec Francja zdecydowałą się jednak ożywić nieco stosunki z Polską. W połowie lipca 1936 roku do Polski przyjechał gen. Gamelin. Podejmowany przez Generalnego Inspektora Sił Zbrojnych gen. Edwarda Rydza Śmigłego rozmawiał także z ministrem spraw wojskowych gen. Tadeuszem Kasprzyckim i szefem sztabu gen. Wacławem Stachiewiczem.
Wizyta ta miała charakter propagandowy, ponieważ Gamelinowi towarzyszyło tylko dwóch oficerów. Podczas rozmowy z Rydzem-Śmigłym francuski generał unikał sprecyzowania planów operacyjnych w przypadku wybuchu wojny polsko-niemieckiej. Złożył propozycję współdziałania z Czechosłowacją i Związkiem Radzieckim, która została odrzucona przez późniejszego polskiego marszałka. Spotkanie zakończyło się więc jedynie wymianą uprzejmych ogólników.

II. Układ w Rambouillet.

30 sierpnia 1936 r., gen. Rydz-Śmigły przyjechał do Francji, aby uzyskać pożyczkę na rozbudowę i modernizację armii. Podczas wizyty przeprowadził rozmowy z premierem Blumem i generałem Gamelinem.
Zgodnie z programem wizyty Rydz-Śmigły obejrzał także manewry w Szampanii oraz defiladę w Nancy pod pomnikiem króla Stanisława Leszczyńskiego. Prasa francuska obszernie pisała o wizycie polskiego generała. W Polsce wydarzenie to również widniało na pierwszych stronach gazet. Jak pisał wtedy poeta polski Jan Lechoń:

"Francja wita generała Śmigłego w pełnym poczuciu, kim on jest w Polsce, dla Polski i przez to dla Europy: wita go nie tylko jako Naczelnego Wodza Narodu Polskiego, widomy tego znak to wystawiane tylko dla powitania głów państwa oddziały gwardii republikańskiej, w galowych mundurach zaciągnięte przed dworcem, na samym peronie i stojące na baczność w ukwieconym, przystrojonym sztandarami szpalerze, między peronem i salonami przyjęcia"
.

6 września 1936 r. w Rambouillet, po długich negocjacjach podpisano umowę przyznającą Polsce 2 miliardy franków kredytu na cele wojenne, płatne w ciągu czterech lat. Polska mogła przeznaczyć te środki na zakup uzbrojenia i sprzętu we Francji, oraz wyprodukowanie wyposażenia wojskowego w Polsce i rozbudowę Centralnego Okręgu Przemysłowego z dokończeniem budowy głównej magistrali węglowej. Dokument podpisali E. Daladier, Y. Delbos, V. Auriol, L. Blum, Śmigły Rydz i ambasador J. Łukasiewicz.



Generalny Inspektor Sił Zbrojnych gen. Edward Śmigły-Rydz po podpisaniu porozumienia w podparyskim zamku Rambouillet.
6 września 1936 r. Źródło: domena publiczna.

Podpisanie układu w Rambouillet uznano w Polsce za wielki sukces, jednak przyszłość miała pokazać, że była to przedwczesna radość. Wkrótce po podpisaniu układu francuski amabasador w Polsce Leon Noël zaproponował, aby udzielenie pomocy Polsce uzależnić od zakupu przez stronę polską sprzętu wojskowego i materiałów we Francji oraz od odsunięcia od polityki zagranicznej ministra Becka. Była to brutalna ingerencja w sprawy wewnętrzne sojusznika.
W tym samym miesiącu Beck rozmawiał w Genewie z Delbosem oraz z premierem Blumem. Blum powiedział Beckowi, że polsko-niemiecki pakt o nieagresji nie stwarza trudności pomiędzy Polską a Francją oraz apelował o nawiązanie współpracy Polski z Małą Ententą, a zwłaszcza z Czechosłowacją.

W Listopadzie 1936 r., polski minister spraw zagranicznych został zaproszony przez ministra Anthonego Edena do Anglii. Podczas wizyty Beck przeprowadził rozmowy z premierem Baldwinem i królem angielskim Edwardem VIII. Zawarto porozumienie, w którym stwierdzano, że w razie zawarcia nowego układu zachodnio-europejskiego interesy Polski zostaną uwzględnione.
W grudniu 1936 r. parlament francuski ratyfikował układ w Rambouillet jednogłośnie. W tym samym czasie Polskę na krótko odwiedził francuski minister spraw zagranicznych Delbos. Wizyta ta nie przyniosła nic poza niewiele znaczącymi ogólnikami o sytuacji międzynarodowej oraz obietnicą Delbosa nie stawiania przez Francję przeszkód w emigracji Żydów z Polski na Madagaskar. W tym samym czasie lord Halifax dał w Berlinie do zrozumienia Hitlerowi, że Anglia nie będzie przeszkadzać mu w ekspansji w kierunku południowym, jeżeli będzie odbywać się bez dużego hałasu.

III. Niemcy zagrażają Polsce.

24 października 1938 roku niemiecki minister spraw zagranicznych Jojachim von Ribbentrop w rozmowie z polskim amabasadorem w Berlinie Józefem Lipskim, przedstawił kwestie sporne, które Polska powinna uporządkować:

"1. Wolne Miasto Gdańsk wraca do Rzeszy.
2. Poprzez Korytarz przeprowadzi się należącą do Niemiec autostradę eksterytorialną, jak też eksterytorialną, wielotorową linię kolejową.
3. Na terytorium gdańskim Polska otrzyma również eksterytorialną szosę lub autostradę i linię kolejową oraz port.
4. Polska uzyska gwarancję dalszej możności sprzedawania swych towarów na terytorium gdańskim.
5. Oba państwa uznają wzajemnie swe granice; w razie potrzeby można by podpisać gwarancje terytorialne.
6. Deklaracja niemiecko-polska zostanie przedłużona na 25 lat.
7. Oba państwa wprowadzą do deklaracji klauzulę konsultatywną.


Dzień później 25 października francuski ambasador w Polsce Noël sugerował w specjalnym piśmie francuskiemu ministrowi spraw zagranicznych Bonnetowi rozluźnienie sojuszu polsko-francuskiego i ograniczenie go do automatycznego wystąpienia polskiego w obronie Francji w przypadku agresji niemieckiej i długich deliberacji francuskich w przypadku ataku na Polskę. Pomysły Noëla spotkały się z wielkim uznaniem generałów Gamelina, Weyganda i samego Bonneta który stwierdził, że: "umowy te zawierają dostateczne luzy, aby w każdym wypadku uchronić nasz kraj od wojny".
Bonnet stwierdził również, że jest gotowy od razu wypowiedzieć wszystkie umowy polsko-francuskie. Ostatecznie ustalono, że sojusz zostanie pozbawiony automatyzmu. Ambasador Noël miał przeprowadzić z ministerm Beckiem odpowiednie rozmowy.

6 grudnia 1938 r. III Rzesza i Francja podpisała pakt reński, w którym Hitler zagwarantował nienaruszalność granicy z Francją, w ten sposób "rozmiękczając" jej stanowisko.
5 stycznia 1939 r. minister Józef Beck złożył wizytę Adolfowi Hitlerowi w Berchtesgaden. Podczas rozmowy Führer zażądał od szefa polskiej dyplomacji przyjęcia niemieckiego ultimatum w sprawie Gdańska, korytarza i przystąpienia Polski do paktu antykominternowskiego. Żądaniom tym Beck kategorycznie odmówił.
25 stycznia Hitler wysłał do Warszawy swojego ministra spraw zagranicznych Joachima von Ribbentropa, który powtórzył ultimatum. I tym razem strona polska odmówiła niemieckim roszczeniom.
Równocześnie rządy Francji i Wielkiej Brytanii obawiając się, że Polska przyparta do ściany przyjmie ostatecznie niemieckie ultimatum, uzależniając się tym samym od III Rzeszy, rozpoczęły działania, które miały temu zapobiec.


25 stycznia 1939 r. Minister spraw zagranicznych III Rzeszy Joachim von Ribbentrop i szef polskiej dyplomacji Józef Beck na dworcu w Warszawie. Źródło: domena publiczna.

26 stycznia w Paryżu minister spraw zagranicznych Francji Bonnet powiedział:

"Trzeba skończyć z legendą o porzuceniu przez nas zobowiązań zaciągniętych na wschodzie Europy, wobec Związku Radzieckiego i Polski. Zobowiązania te pozostają w mocy i powinny być wypełniane w takim duchu, w jakim zostały zawarte".

Na początku lutego 1939 r., polski ambasador we Francji Łukasiewicz meldował ministrowi Beckowi o zmianie stanowiska Francji wobec Polski. Ambasador sugerował także, że w przypadku zagrożenia ze strony Niemiec Francja może zażądać od Polski operacji odciążających. Poza tym podkreślił, że Polska staje się właściwym partnerem Francji. Pomimo tej deklaracji Łukasiewicz gorzko zauważył, że "sytuacja nasza wydaje się (...) stale pod znakiem zapytania, a nasze możliwości są bardzo wątpliwe".
17 marca 1939 r. premier Wielkiej Brytanii Neville Chamberlain powiedział na posiedzeniu rządu, że Polska "Prawdopodobnie stanowi klucz do sytuacji".
Zaproponowano także ogłoszenie zamiaru deklaracji o rozpoczęciu negocjacji, w których udział wzięłyby Wielka Brytania, Francja, ZSRR, Rumunia, Polska i Turcja, jeżeli Hitler zagroziłby kolejnemu krajowi.

Kiedy Polska odrzuciła tą propozycję Londyn postanowił prowadzić z ZSRR i Polską rozmowy na temat zawarcia sojuszu. 24 marca Francja i Wielka Brytania ogłosiły publicznie, że mogą powstrzymać dalszą ekspansję Hitlera wszelkimi środkami.
Następnie premier Chamberlain i minister spraw zagranicznych lord Halifax uzgodnili strategię działania. Najważniejsze było stworzenie koalicji, która zmusiłaby Hitlera do rozpoczęcia wojny na dwóch frontach. Na zachodzie miały być to siły francusko-brytyjskie, na wschodzie polsko-rumuńskie. Po rozmowach z wojskowymi premier Wielkiej Brytanii uznał, że Polska i Rumunia nie zatrzymają niemieckiej agresji. Mogły jedynie rozdzielić siły niemieckie, co dałoby im szansę stawiania III Rzeszy oporu przez kilka miesięcy.

W marcu rozpoczęły się także brytyjsko-francuskie rozmowy sztabowe. Stwierdzono na nich, że Polska nie może liczyć na bezpośrednią pomoc Francji i Wielkiej Brytanii. Obaj sojusznicy uznali, że możliwy jest jedynie dywersyjny atak na zachodzie i działania na morzu, ponieważ polski opór miał tylko wartość polityczną nie wojskową.
20 marca na posiedzeniu rządu brytyjskiego premier Chamberlain oświadczył ministrom, że w przypadku niemieckiej agresji na Gdańsk Anglia nie udzieli Polsce pomocy. Pomoc według Chamberlaina miała nastąpić w przypadku zagrożenia niepodległości i niezależności Polski, przy czym to Anglia miała ocenić co stanowi zagrożenie dla niepodległości tego kraju.
29 marca gen. Ronald Adam, zastępca szefa sztabu imperialnego otworzył pierwszą sesję francusko-brytyjskich rozmów sztabowych. Wygłosił krótkie oświadczenie, a potem opuścił salę. W trakcie dalszych rozmów ustalono, że wojna wybuchnie w 1939 r. a Francja i Wielka Brytania będzie walczyć z Niemcami i Włochami, a później być może z Japonią. Ustalono także, że Francja i Wielka Brytania skupi się na działaniach obronnych. Stwierdzono, że oba państwa nie będą mogły udzielić państwom w Europie Środkowej pomocy, w przypadku agresji Niemiec na któreś z nich.
Powtórzono przy tym, że Francja i Wlk. Brytania mogą co najwyżej prowadzić dywersję na zachodzie i akcję na morzu. Ostatecznym celem miało być pokonanie Niemiec. Polskę nie traktowano jeszcze jako potencjalnego sojusznika i dopiero miano się zastanowić, czy będzie się ona do tego nadawać.

31 marca 1939 r. premier Chamberlain ogłosił:

"...w wypadku jakiejkolwiek akcji, która wyraźnie zagrażałaby niepodległości Polski, a wobec której to akcji rząd polski uważałby za sprawę swej egzystencji stawić opór swoimi siłami zbrojnymi, rząd Jego Królewskiej Mości uważałby się zobowiązanym do udzielenia rządowi polskiemu pomocy wszystkimi swoimi środkami".

Najpopularniejsza brytyjska gazeta codzienna "The Times" oraz Agencja Reutera podała jednak, że nowe zobowiązania nie oznaczają, że Anglia będzie bronić wszystkich granic Polski. Amabasador Raczyński zaprotestował przeciwko takiemu przedstawianiu gwarancji dla Polski. W odpowiedzi na protest polskiego dyplomaty rząd Anglii wysłał do prasy specjalny komunikat, w którym dokładnie przedstawiono brytyjskie gwarancje.
2 kwietnia 1939 r., do Londynu przybył minister Beck. Przeprowadził na miejscu rozmowy z lordem Halifaxem, Chamberlainem i Edenem, które przebiegły gładko i bez problemów. 5 kwietnia pertraktacje zakończyły się i następnego dnia ogłoszono komunikat, w którym gwarancję brytyjską uzupełniono polską gwarancją dla Anglii.
Beck uznając, że sukces przeszedł największe jego oczekiwania zdecydował się ujawnić komunikat pomimo tego, że miał upoważnienie do zawarcia tylko układu tajnego. W ostatnim dniu pobytu w Anglii zwiedził bazę Royal Navy w Portsmouth i wrócił do Polski. Układ z Anglią rozgniewał Hitlera i doprowadził do wypowiedzenia przez niego układu o niestosowaniu przemocy podpisanego z Polską w 1934 roku.
Szef polskiej dyplomacji był pewien, że uratował Polskę przed katastrofą lecz w rzeczywistości wprowadził ją w pułapkę. Nie omówił z nowym sojusznikiem spraw z związanych z kredytami, dostawami broni i sprzętu. Odłożył te sprawy na później, ponieważ uznał, że będzie na to miał czas.

Anglia tymczasem zaczęła robić wszystko, aby nie drażnić Hitlera. 23 kwietnia odwołany wcześniej ambasador angielski Henderson wrócił do Berlina. Miał wytłumaczyć Hitlerowi decyzję rządu brytyjskiego w sprawie Polski. Wyjaśnił także, że Anglicy będą uczyć się strzelania, ale nie po to, by strzelać, a kupcy by nie ponieść strat wstrzymali dopływ dewiz do Polski.
W tym samym czasie Anglicy nie zapłacili Polsce awansu w wysokości miliona funtów tłumacząc się, że muszą zaczekać do mowy Hitlera. Dodatkowo Francuzi i Brytyjczycy dopiero 26 kwietnia, na 12 sesji rozmów międzysztabowych omówili sojusz z Polską. Uznano, że przystąpienie Polski do wojny da duże korzyści jeżeli powstanie solidny i trwały front. Kiedy 28 kwietnia 1939 r. Adolf Hitler wypowiedział pakt o nieagresji z Polską wywołało to niemal natychmiastową reakcję obu sojuszniczych państw.

5 maja 1939 r. minister spraw zagranicznych Józef Beck w sejmie wygłosił exposé w którym padły znamienne słowa:

"Pokój jest rzeczą cenną i pożądaną. Nasza generacja skrwawioną w wojnach, na pewno na pokój zasługuje. Ale pokój, jak prawie wszystkie sprawy tego świata, ma swoją cenę: wysoką ale wymierną. My w Polsce nie znamy pojęcia pokoju za wszelką cenę. Jest tylko jedna rzecz w życiu ludzi, narodów i państw, tą rzeczą jest honor".


5 maja 1939 r. Minister spraw zagranicznych Józef Beck, podczas przemówienia w sejmie. Źródło: domena publiczna.

11 maja Chamberlain oświadczył, że każda próba użycia siły zagrażająca niepodległości Polski wywoła wojnę powszechną, w której brać udział będzie Anglia. Wypowiedź ta miała charakter wyłącznie propagandowy, ponieważ premier Wlk. Brytanii łudził się jeszcze, że Hitlera można zatrzymać. W tym samym czasie lord Halifax polecił angielskiemu ambasadorowi w Polsce wpłynąć na Becka, aby Polska w razie włączenia Gdańska do III Rzeszy odpowiedziała bronią ekonomiczną, przenosząc swój handel do Gdyni. Dzięki temu Anglia miałaby czas na zastanowienie.

W tym samym czasie premier Francji Eduard Daladier oświadczył:

"W wyniku pobytu polskiego ministra spraw zagranicznych w Londynie i zobowiązań wzajemnej gwarancji, zaciągniętych przez Wielką Brytanię i Polskę, podjęliśmy wspólnie z tym szlachetnym i dzielnym narodem środki konieczne dla natychmiastowego i bezpośredniego zastosowania naszego sojuszu" .

Daladier, podobnie jak Chamberlain mówił te słowa wyłącznie w celach propagandowych. Mało kto w tym czasie w nie wierzył, skoro wiadomym było, że minister spraw zagranicznych Francji Georges Bonnet nie podpisał deklaracji rady ministrów potwierdzającej utrzymanie francusko-polskich zobowiązań sojuszniczych, przez co dokument ten nie miał mocy prawnej. Po upadku Francji ten sam Bonnet chwalił się jak to uniemożliwił uściślenie francuskich gwarancji dla Polski.
14 maja do Paryża przyjechała polska delegacja z gen. Tadeuszem Kasprzyckim na czele, w celu podpisania kolejnej umowy sojuszniczej. Przez trzy dni gen. Gamelin unikał dawania jakichkolwiek gwarancji, przy czym dowódca lotnictwa gen. Vuillemin oświadczył, że francuskie lotnictwo odciąży polską armię w przypadku wybuchu wojny.

19 maja 1939 r. podpisano w końcu protokół końcowy w którym napisano:

"W wypadku niemieckiej agresji przeciw Polsce, albo w wypadku zagrożenia jej interesów żywotnych w Gdańsku, które wywołałoby akcję zbrojną ze strony Polski, armia francuska rozpocznie automatycznie działania swych różnych sił zbrojnych w sposób następujący:

1) Francja przystąpi natychmiast do działań lotniczych według planu ustalonego poprzednio.
2) Gdy tylko część sił francuskich będzie gotowa (około trzeciego dnia od chwili rozpoczęcia mobilizacji powszechnej) Francja rozwinie stopniowo działania zaczepne o celach ograniczonych.
3) Gdy tylko zaznaczy się główny wysiłek niemiecki przeciw Polsce, Francja rozwinie działania ofensywne przeciwko Niemcom swymi siłami głównymi, począwszy od 15 dnia (...). Dla zasilenia potencjału materiałowego armii polskiej oba Wysokie Dowództwa uznają, że we wspólnym interesie niezbędne jest udzielenie ze strony Francji Rządowi Polskiemu natychmiastowej pomocy materiałowej i finansowej".


Jednak już 20 maja minister Kasprzycki otrzymał od gen. Gamelina pismo w którym napisano, że protokół nabierze mocy umowy wojskowej dopiero po podpisaniu umowy politycznej. Poza tym Francuzi myśleli tylko o akcji dywersyjnej na korzyść Polski, a nie jak myślał rząd Polski o generalnej ofensywie.
Wiadomo także, że gen. Gamelin podpisał protokół z 19 maja z ogromną niechęcią i bardzo się ucieszył kiedy usłyszał, że po wyjeździe polskiej delegacji rząd francuski odmówił podpisania umowy politycznej. Francja udzieliła Polsce jedynie niewielkiej pożyczki w wysokości 430 milionów franków.

Pod koniec maja w Polsce przebywała także brytyjska delegacja wojskowa kierowana przez gen. Claytona. Brytyjczycy obiecali wsparcie swojego lotnictwa w przypadku wybuchu wojny. Chcąc wykorzystać tą retorykę Polacy rozpoczęli jeszcze w marcu 1939 r., rozmowy dotyczące zakupu samolotów we Francji i Wielkiej Brytanii. Dwa lata wcześniej, w październiku 1937 roku podjęto z Francuzami pertraktacje w kwestii przerzutu do Polski francuskich eskadr lotniczych.
W 1938 roku Polska otrzymała poglądowe egzemplarze bomb i środków łączności, natomiast w lutym 1939 przeprowadzono rozmowy, dotyczące działań francuskiego lotnictwa z polskich lotnisk. W maju wyłoniona została w Paryżu komisja, która miała opracować współpracę lotniczą. Granicę działania lotnictwa wyznaczono na linii Szczecin-Görlitz-Brno. W sytuacji wyjątkowej linia ta miała przebiegać przez Rostock- Rathenow-Chemnitz-Linz.
Francuzi obiecali, że po wybuchu wojny przerzucą do Polski pięć eskadr bombowców Amiot 143 M. Samoloty miały dotrzeć nad Wisłę w ciągu kilku dni przelatując nad III Rzeszą. Wrócić miały do Francji tą samą drogą. 17 maja podpisano umowę, którą 19 maja włączono do protokołu końcowego. Jednak Francuzi nie doprecyzowali swojej deklaracji uznając ją za wstępną.
Strona polska domagała się otrzymania jasnej deklaracji od Francuzów w czasie konferencji ekspertów lotnictwa w Paryżu, która odbyła się w dniach 25-26 maja 1939 r. Ustalono granicę działania lotnictwa francuskiego na linii Brema-Hanower-Erfrut-Norymberga-Augsburg. Polskie lotnictwo miało operować do linii Szczecin-Zgorzelec-Brno.
Ostatecznie wspólną granicę działania wyznaczono na linii Rostock-Rathenow-Chemnitz-Linz. Decyzję o wysłaniu samolotów do Polski mógł podjąć rząd francuski w zależności od sytuacji na innych teatrach wojennych.

W przypadku zmasowanego ataku niemieckiego na Polskę polski Sztab Główny miał prawo wystąpić z żądaniem wysłania do Polski samolotów. Wówczas francuskie eskadry miały bombardować lotniska, składy z zaopatrzeniem i zgrupowania wojsk pancernych przy granicy z Polską. Strona polska miała przygotować lotniska wysunięte: Tomaszów Mazowiecki-Piotrków (Jean), Gniezno-Września (Paul) i Inowrocław-Aleksandrów (René) oraz lotniska podstawowe w pobliżu Lublina i Radomia, gdzie planowano umieszczenie sztabu zgrupowania.
Strona polska miała zapewnić Francuzom łączność i informacje meteorologiczne. 8 sierpnia z Francji przyleciał przez Amsterdam i Kopenhagę, rozpoznający warunki przelotu francuski samolot Amiot. 31 sierpnia z Warszawy do Francji miało zostać wysłane opracowanie pt. "Cele dla lotnictwa bombowego", w którym zaproponowano obiekty mające być celami dla lotnictwa francuskiego.
Francuzi byli jednak gotowi rozpocząć bardziej zdecydowane działania dopiero w roku 1940, czyli po modernizacji swojego lotnictwa.

W tej sytuacji strona polska postanowiła rozpocząć współpracę z RAF. W czasie brytyjsko-polskich rozmów sztabowych pod koniec maja 1939 roku, szef sztabu głównego gen. Wacław Stachiewicz zaproponował, aby brytyjczycy po wykonanych nalotach na terenie III Rzeszy do lądowania i dla pobrania zaopatrzenia korzystali z lotnisk w Polsce.
Zaproponowano im również udostępnienie polskich lotnisk eskadrom bombowców, które w razie wojny dokonywałyby nalotów na cele we wschodnich Niemczech. Przewodniczący delegacji brytyjskiej brygadier Emilius Clayton był bardzo sceptycznie nastawiony do polskiej propozycji. Zwrócił uwagę na długi czas przygotowań logistyczno-organizacyjnych oraz małą liczebność lotnictwa bombowego, dlatego zagadnienie uznano jedynie za godne przestudiowania.
Brytyjczycy w tym czasie prowadzili już podobne studia. Na liście celów znalazł się Magdeburg, Berlin, okoliczne fabryki samolotów, zbiorniki paliwa, rafinerie w Sczecinie oraz zakłady chemiczne w Lipsku. Lotniska w Polsce miały być wykorzystywane tylko do uzupełnienia paliwa i ponownego załadowania bomb. Ostatecznie zrezygnowano i z tego pomysłu. 16 maja Szef Bomber Command Edgard Ludlow-Hewitt stwierdził, że naloty na Madeburg, Berlin, Szczecin będą absolutnie wyjątkowe, bardzo rzadkie i będą miały charakter kaskaderskich wyczynów.

Na początku lipca stwierdzono, że można będzie wysłać do Polski dwa lub trzy dywizjony bombowców Wellington. W założeniach mogłyby one, korzystając z polskich lotnisk, zniszczyć całkowicie siedem niemieckich fabryk samolotów, trzy fabryki aluminium i dziewięć wytwórni paliwa.
3 sierpnia Anglicy zgłosili ofertę wysłania do Polski bomb i paliwa dla tych bombowców, ale chcieli utrzymać to w tajemnicy pod pozorem sprzedaży tych materiałów rządowi polskiemu. Strona polska miała zapewnić łączność, transport, części, wyposażenie lotnisk, wyżywienie, lekarzy, tłumaczy oraz niewykwalifikowanych robotników. Do Polski przybyła specjalna brytyjska misja wojskowa, która doszła do porozumienia i uzyskała od strony polskiej zapewnienie spełnienia wszystkich warunków.
26 sierpnia ustalono zasady współpracy z zastrzeżeniem, że bombowce brytyjskie będą atakować tylko obiekty militarne. Po jej wybuchu szybkie postępy niemieckiej armii w Polsce sprawiły, że Francja i Wlk. Brytania zrezygnowały z pomocy lotniczej dla Polski. Pomimo polskich apeli o pomoc brytyjskie i francuskie lotnictwo ograniczyło swoją działalność do zrzucania ulotek propagandowych nad III Rzeszą.
Tak więc na kilka miesięcy przed wybuchem wojny Francuzi i Brytyjczycy uznali, że nie mogą Polsce pomóc poprzez akcję na lądzie i morzu. Doszli do wniosku, że jedyną możliwą pomocą militarną na korzyść Polski jest przeprowadzanie nalotów na III Rzeszę.

W tym samym czasie kiedy Polska starała się zacieśnić swój sojusz z Francją, rozpoczęto starania o przyznanie brytyjskich kredytów na dozbrojenie polskiej armii. Polska dyplomacja ubiegała się o pożyczkę w Wlk. Brytanii, ponieważ sumy wynegocjowane w Rambouillet, z winy Francji udało się wykorzystać zaledwie w 13%.
13 czerwca delegacja kierowana przez płk. Adama Koca udała się do Londynu, aby negocjować otrzymanie kredytów na dozbrojenie. Kilka miesięcy wcześniej Beck po raz pierwszy zadał pytanie o wsparcie Polski sprzętem wojennym i kredytami angielskiego ambasadora w Polsce Kennarda.
30 kwietnia szef polskiej dyplomacji, poprzez swojego ambasadora przekazał ponaglenie do podjęcia rozmów kredytowych. Płk. Adam Koc, który miał kierować delegacją ekspertów finansowych nachodził Kennarda tłumacząc, że Polska pilnie potrzebuje kredytów oraz, że polska delegacja musi jak najszybciej wyjechać do Anglii.
Anglicy jednak nie spieszyli się. 12 maja ambasador Raczyński na polecenie Becka przypomniał w rozmowie z ministrem Halifaxem o potrzebie otrzymania od Anglii kredytu w wysokości 60 milionów funtów. Halifaxa zaskoczyła wysokość kredytu. Wówczas Raczyński powiedział, że Polskę zadowoli także 20 mln. funtów, a resztę Polska zgromadzi pożyczką narodową. Dopiero 20 maja, po silnych naciskach Anglicy zgodzili się przyznać Polsce tylko 5 mln. funtów kredytu, przeznaczonego na zakup sprzętu wojskowego w Anglii z tym, że Polacy musieli poczekać aż armia brytyjska zaspokoi swoje własne potrzeby. Warto wspomnieć w tym miejscu, że Anglicy w tym samym czasie bez wahania udzielali pożyczek Turcji, Rumunii i Chinom.

1 czerwca ambasada polska w Londynie wyraziła rozczarowanie wysokością oferty Anglików, natomiast 6 czerwca ambasador Raczyński zaapelował u premiera Chamberlaina o więcej zrozumienia dla polskich potrzeb. Premier Wielkiej Brytanii odpowiedział, że nie jest jeszcze pewne kto pierwszy stanie się obiektem ataku Hitlera.
Tak więc 13 czerwca 1939 r., polska delegacja kierowana przez płk. Adama Koca przybyła do Londynu. Rozpoczął się, trwający aż dwa tygodnie koszmar, w czasie którego próbowano wynegocjować cokolwiek z angielskimi urzędnikami niższego szczebla, którzy prowadzili rozmowy o zasadach kredytowania.
Ambasador Raczyński interweniował bezskutecznie u Halifaxa. Dopiero 1 lipca Anglicy przyznali Polakom 8 mln. funtów pożyczki pod warunkiem przeprowadzenia reformy finansowej, w tym dewaluacji złotówki. Wszystko wskazywało na to, że brytyjczycy dyktują warunki niemożliwe do spełnienia, tylko po to, aby pozbyć się Polaków. Nawet brytyjska ambasada w Warszawie negatywnie oceniła kształt tej umowy.
Pułkownik Koc przerwał rokowania i wyjechał do Warszawy. W tym samym czasie Anglicy zaproponowali udzielenie kredytu III Rzeszy. Hitler na spotkaniu z wojskowymi w Berghofie powiedział:

"Następująca okoliczność charakteryzuje Anglię doskonale: Polska chciała dostać pożyczkę na zbrojenia. Anglia jednak udzieliła jej kredytu z zastrzeżeniem, że Polska zakupi sprzęt w Anglii, którego nie jest w stanie dostarczyć. Oznacza to, że tak naprawdę Anglia nie zamierza poprzeć Polski".

Polski rząd zaskoczony tą sytuacją wysłał jeszcze raz do Anglii pułkownika Koca. 21 lipca wznowiono rozmowy, ale Anglicy stawiali kolejne przeszkody, odwlekając moment podpisania umowy. Beck w tej sytuacji kazał polskiemu ambasadorowi we Francji Łukasiewiczowi zabiegać o pomoc dla Polski u Francuzów.
I tu także Polacy musieli przejść przez koszmar rokowań, były one bowiem długie i wyczerpujące. Finalnie rząd francuski przyznał Polsce kredyt w wysokości 600 mln. franków z przeznaczeniem na zakup sprzętu wojskowego we Francji. Strona polska nie mogła jednak liczyć na szybki zakup i dostarczenie sprzętu, ponieważ Francuzi zaproponowali bardzo długie terminy realizacji zamówień.
Nie była to jednak sytuacja nowa. Polska próbowała przez dwa lata zamówić we Francji nowoczesne działa przeciwlotnicze, jednak Francuzi przez cały ten czas zwodzili Polaków jedynie obietnicami. Ostatecznie w roku 1938 Francja odmówiła sprzedaży dział i licencji na ich produkcję w Polsce. Jak napisał po latach gen. Wacław Stachiewicz było to wynikiem oporu firmy Scheinder wobec rządu francuskiego, po upaństwowieniu fabryki.
Francuzi odmówili także stronie polskiej prawa do asystowania przy próbach strzelania z nowych dział. Rząd francuski zgodził się jedynie na sprzedaż Polsce niewielkiej partii armat przeciwlotniczych 90 mm. z tym, że pierwsza dostawa miała dotrzeć do Polski pod koniec 1939 r. Następne dostawy do Polski miano zrealizować dopiero w latach 1940-1941. Jak nietrudno się domyślić polska armia nigdy nie otrzymała tych dział.

2 sierpnia 1939 roku podpisano wreszcie umowę o przyznanie Polsce kredytu w wysokości 8 mln. funtów na zakup sprzętu wojskowego w Anglii. Anglicy dobrze wiedzieli, że układ ten jest fikcją, ponieważ Polska mogła zakupić sprzęt dopiero, kiedy Anglia zaspokoi własne potrzeby, poza tym ze względu na czas potrzebny na realizację umowy Polska nie mogła wykorzystać tych pieniędzy przed wybuchem II wojny światowej.
Kompletnym fiaskiem zakończyły się także próby zakupienia przez Polskę czołgów francuskich Somua S-35, brytyjskich czołgów Matylda, myśliwców Boulton Defiant, bombowców Fariey Swordish i Breguet 690 oraz Potez 63, a także dwóch starych angielskich monitorów.
W praktyce Brytyjczycy i Francuzi niemal za każdym razem odmawiali sprzedaży pomimo tego, że na początku obiecywali Polakom możliwość zakupu. Polsce udało się kupić jedynie 160 myśliwców Morane Saulnier MS-406, 100 bombowców Fairey Battle (ponieważ brytyjczycy zmniejszyli ofertę ze 150 do 100 samolotów), 14 myśliwców Hawker Hurricane, 1 myśliwiec Spitfire, 100 czołgów Renault R-35.
Z całego tego sprzętu do Polski dotarło tylko 49 czołgów Renault R-35. W Śniatyniu, przy granicy z Rumunią czekali już Polscy piloci i mechanicy, którzy mieli przejąć zamówione samoloty. Pierwszy transport z myśliwcami Hurricane i bombowcami Battle ruszył do Gdyni na pokładzie SS "Lasell" 22 sierpnia. 23 sierpnia został zawrócony i z powodu zagrożenia na Bałkanach został skierowany do Konstancy gdzie miał dopłynąć 9 lub 10 września.

W lipcu 1939 r., angielska misja wojskowa kierowana gen. Edmunda Ironsidea odwiedziła Polskę. Gen. Ironside zapewniał rząd Polski, że Anglia udzieli Polsce natychmiastowej pomocy oraz obiecał przyspieszyć wysłanie do Polski misji lotniczej, która miała przygotować warunki współpracy. Wszystko to brzmiało bardzo pięknie, ale szefowi misji brytyjskiej nie towarzyszyli oficerowie sztabu, co nie dawało możliwości omówienia konkretów.
Ironside obiecywał także wsparcie lotnicze, dostarczenie 100 nowoczesnych bombowców oraz zapowiedział, że 60 brytyjskich batalionów w Egipcie, być może rozpocznie operacje w środkowej Europie. Stwierdził wówczas: "Być może przyjedziemy do was przez Morze Czarne".
Do wszystkich swoich obietnic brytyjski generał dodał jeszcze dwie. Mowa tu o wysłaniu do Polski lotniskowca z oddziałem gwardii oraz pomyślne rozwiązanie rokowań w sprawie kredytu. Minister Beck nie zrozumiał tylko, że na korzystny wynik rokowań może czekać w nieskończoność, a wysłanie przez brytyjczyków lotniskowca do Gdyni jest absurdem.


Lipiec 1939 r. Gen. Ironside i marsz. Rydz-Śmigły podczas rozmów w Warszawie. Źródło: domena publiczna.

15 sierpnia 1939 r., Sowieci zaproponowali Anglii i Francji zawarcie antynazistowskiego sojuszu. Sowiecka oferta - przygotowana przez ministra wojny ZSRR marszałka Klimenta Woroszyłowa oraz szefa sztabu generalnego Armii Czerwonej Borysa Szaposznikowa - zawierała propozycję umieszczenia 120 dywizji piechoty z 19 tys. żołnierzy w każdej, 16 dywizji kawalerii, 5 tys. ciężkiej artylerii, 9,5 tys. czołgów i przeszło 5,5 tys. myśliwców i bombowców na granicy niemieckiej na wypadek wojny, jaką III Rzesza mogła lada dzień wypowiedzieć Polsce. Jednak stojący na czele brytyjskiej delegacji admirał Reginald Drax w odpowiedzi na ofertę Rosjan stwierdził, że jego szefowie upoważnili go jedynie do rozmów, nie do zawierania wiążących umów. Kiedy Polska nie wyraziła zgody na wejście Armii Czerwonej na jej terytorium premier Francji Eduard Daladier stwierdził:

"Polacy powinni być szczęśliwi, że ktoś zechce im pomóc”. Ponadto i Francja i Wielka Brytania mogłyby wysłać do Polski pewien kontyngent własnych sił lądowych, tak aby w Polsce obecne były siły międzynarodowe, a nie wyłącznie sowieckie. Ale jeśli Polacy będą upierać się przy swoim zdaniu to nie wyślę nawet ani jednego chłopa, aby umierał w obronie Polski.

Wobec takiego obrotu sprawy Stalin postanowił zmienić front. 23 sierpnia 1939 roku w Moskwie podpisano pakt Ribentropp-Mołotow. Francja i Wielka Brytania wiedziała o jego tajnym protokole, w którym podzielono Polskę pomiędzy III Rzeszę i ZSRR. Rządy obu tych państw nie poinformowały jednak o tym Polski, ponieważ doszły do wniosku, że taka wiadomość sprawiłaby, że rząd polski mógłby upaść na duchu i w ostateczności nie stawić Hitlerowi żadnego oporu.
Minister spraw zagranicznych Francji Bonnet stwierdził nawet, że Francja powinna wycofać się z zobowiązań wobec Polski i kupić sobie w ten sposób jej kosztem kilka miesięcy spokoju, które przydadzą się dla przeprowadzenia przygotowań do wojny.
Anglicy uznali natomiast, że w zaistniałej sytuacji nie może powstać solidny front wschodni. 25 sierpnia 1939 roku podpisano układ polsko-brytyjski o wzajemnej pomocy, co zmusiło Adolfa Hitlera do przełożenia ataku na Polskę z 26 sierpnia na 1 września.

W ostatnich dniach przed wybuchem wojny Francja i Wielka Brytania wywierała na Polskę silne naciski, aby nie prowokować Hitlera.
Kiedy polscy saperzy zaminowali ważny most w Tczewie amabasador brytyjski w Polsce Howard Kennard poprosił Marszałka Rydza-Śmigłego o odwołanie rozkazu i jednocześnie zwrócił mu uwagę, że gdyby przez przypadek most ten wyleciał w powietrze, razem z nim wyleciałby w powietrze i pokój Europy. Zaraz potem saperzy otrzymali rozkaz rozminowania mostu.
Kiedy 29 sierpnia Polska ogłosiła mobilizację ambasadorzy Francji i Wielkiej Brytanii Kennard i Noel domagali się jej przełożenia tłumacząc, że Hitler tego samego dnia miał odpowiedzieć na notę brytyjską. Ogłoszenie przez Polskę mobilizacji sprawiłoby, że Hitler odpowiedziałby negatywnie na brytyjskie propozycje, co z kolei uniemożliwiłoby ratowanie pokoju.
Efektem było poważne osłabienie polskiej armii w chwili wybuchu wojny, ponieważ część zmobilizowanych dywizji była jeszcze w transportach kolejowych. Gdyby mobilizacja nie została odłożona stosunek sił dla polskiej armii byłby korzystniejszy.

W nocy z 31 sierpnia na 1 września Halifax wysłał depeszę do angielskiego ambasadora w Polsce w której napisał:

"Nie pojmuję dlaczego rząd Polski miałby widzieć trudność w upoważnieniu swego ambasadora do przyjęcia dokumentu od rządu niemieckiego i mam poważną nadzieję, że w Warszawie zmienią swą instrukcję dla ambasadora w tej sprawie".

Halifax nie rozumiał wtedy, lub nie chciał rozumieć, że celem Hitlera jest zniszczenie Polski, a jakiekolwiek rokowania są z jego strony jednym wielkim oszustwem.

IV. Wybuch II wojny światowej.

1 września 1939 roku o godzinie 9.00 brytyjski minister spraw zagranicznych Halifax dowiedział się o przyłączeniu Gdańska do Rzeszy i przekroczeniu polskiej granicy przez Niemców. Nie zwlekając poprosił na Downing Street 10 niemieckiego chargé d´ affaires i polskiego ambasadora. Zostali umówieni na tę samą godzinę. Wzburzony ambasador Raczyński powiedzial Halifaxowi:

- To wojna, oczywisty przypadek przewidywany przez traktat.
Halifax odpowiedział na to:
- Nie mam wątpliwości, że jeżeli fakty są takie, jak utrzymuje wasza ekscelencja, rząd brytyjski przyjmie ten sam punkt widzenia.
Wówczas Raczyński zapytał:
- Zadeklaruje pan wojnę?.
Halifax odpowiedział:
- Najpierw musimy ocenić fakty.

Halifax jako przeciwnik wojny z Niemcami nie chciał podejmować żadnych zobowiązań. Pożegnał się szybko wymawiając się, że czeka niego niemiecki chargé d´affaires Leo Kordt. Po tych wydarzeniach Chamberlain powiedział w Izbie Gmin:

"Odpowiedzialność za tę straszną katastrofę spoczywa na barkach jednego człowieka, kanclerza Niemiec, który nie zawahał się wciągnąć świat w nieszczęście służące jego bezsensownym ambicjom".

Pomimo tak jednoznacznych słów szefa brytyjskiego rządu pewne koła angielskie chciały rozpocząć negocjacje z Hitlerem. Angielski przemysłowiec Spencer chciał rozpocząć z Niemcami rokowania, jeżeli ci ograniczyliby ofensywę przeciwko Polsce. Stanowisko takie wystosowało także kilku członków angielskiego rządu, którzy byli orędownikami dojścia z Hitlerem do porozumienia.
W tym samym czasie minister spraw zagranicznych Francji Gorges Bonnet starał się o zwołanie konferencji międzynarodowej, podobnej w swoim charakterze do Monachium, która miała zaspokoić żądania Hitlera kosztem Polski.
Chory i załamany Beck został przez francuskiego ambasadora Noëla powiadomiony, że Włochy proponują konferencję, która rozwiąże problemy Polski i Niemiec bez udziału samej Polski. Zamiary te zmierzały do powtórzenia scenariusza z konferencji w Monachium, podczas której oddano III Rzeszy część Czechosłowacji. Noël powiedział, że Francja koniecznie chce, aby się przyłączyła do tego Polska oraz zapewniał, że nie będzie drugiego Monachium.

Odpowiedź szefa polskiej dyplomacji była jednoznaczna:

"Jesteśmy w środku wojny, będącej rezultatem niesprowokowanej agresji. To już nie jest sprawa konferencji, ale raczej wspólnej akcji, którą powinni podjąć nasi sojusznicy w celu odparcia agresji. Wszyscy pytają mnie, dlaczego Francja i Wielka Brytania nie zadeklarowały wojny ?! Wszyscy chcą się dowiedzieć nie o konferencji, lecz jak szybko sojusz zacznie funkcjonować".

Noël nie odpowiedział i nawet nie przyznał się do tego, że to nie Włochy wystąpiły z propozycją konferencji pokojowej, lecz minister spraw zagranicznych Francji Bonnet, który chciał zaspokoić żądania Hitlera kosztem Polski.
Po południu brytyjski attaché wojskowy w Polsce ppłk. Edward Roland Sword przekazał do Londynu informację o przekroczeniu przez Niemców granicy i nalotach bombowych na polskie miasta. Oficerowie brytyjskiej misji w Warszawie podkreślali, że zaatakowana Polska potrzebuje pomocy zwłaszcza dostaw sprzętu wojskowego. Mowa była przede wszystkim o dostawie 5 mln. pocisków do dział przeciwlotniczych, 4 tys. karabinów maszynowych Vickers, 8 tys. karabinów maszynowych Bren i Lewis, kilka milionów masek przeciwgazowych i 1 000 ciężarówek o nośności 1,5 t.
W Londynie stwierdzono, że tak duże dostawy poważnie naruszyłyby brytyjskie programy zbrojeniowe oraz, że są niemożliwe do dostarczenia ze względu na trudności transportowe. Ostatecznie Polska mogła liczyć tylko na dostawę 5 tys. przestarzałych karabinów maszynowych Hotchkiss, do których nie było amunicji oraz 500 tys. masek przeciwgazowych. Jakby tego było mało Brytyjczycy uzależnili tempo dostaw od tego, czy Francja wypełni swoje zobowiązania dotyczące dostaw sprzętu wojskowego do Polski.
W kwestii obiecanego wielokrotnie wsparcia brytyjskiego lotnictwa Anglicy stwierdzili, że: "Los Polski zależy od ostatecznego wyniku wojny (...), nie od naszej zdolności osłabienia presji na Polskę w jej początkowej fazie".

Tymczasem szef dyplomacji francuskiej Bonnet liczył nadal na to, że uda się doprowadzić do pokojowego rozwiązania. Zwodził polskiego ambasadora we Francji Łukasiewicza mówiąc mu o wypełnieniu zobowiązań sojuszniczych wobec Polski, a jednocześnie nie informując o rozmowach, które miały doprowadzić do pokojowego rozwiązania.
Ostatecznie Francja i Anglia wystosowały wobec Niemiec ultimatum, w którym zażądano wycofania wojsk niemieckich z Polski i wstrzymania działań bojowych. Inaczej oba kraje miały wypełnić swoje zobowiązania wobec Polski.
2 września szef sztabu lotnictwa marszałek Cyril Newall odmówił francuskiej prośbie przeprowadzenia rozpoznania lotniczego części terytorium III Rzeszy tłumacząc się koniecznością zachowania Wysuniętych Powietrznych Sił Uderzeniowych (AASF) w nienaruszonym stanie. Także propozycje gen. Gamelina dotyczące wejścia do akcji sił powietrznych obu sojuszników zostały odrzucone. W pierwszych godzinach wojny Chamberlain i Bonnet usiłowali uniknąć wywiązania się z umów sojusznicych wobec Polski i odwlec termin wystosowania ulitmatum dla Berlina. Bonnet liczył jeszcze, że uda się doprowadzić do nowego Monachium i starał się przekonać rząd Francji i Anglii do przyjęcia propozycji Mussoliniego. Halifax zauważył na posiedzeniu rządu w południe 2 września:

- Problem polega na tym, że Francuzi nie chcą wystąpić z ultimatum do jutrzejszego południa i chcą dopiero wtedy dać Niemcom czterdziestoośmiogodzinny limit.
Minister wojny Isac Leslie Hore-Belisha odpowiedział:
- Jedyne co dzięki temu osiągniemy, to pozwolimy Niemcom zająć więcej terytorium i zabić więcej Polaków. A tak w ogóle jakie znaczenie ma, co zrobią Francuzi? To Brytania ma wypełnić swoje zobowiązania".

Słuchający go członkowie gabinetu wiedzieli, że minister wojny ma rację i że tak myśli większość Anglików. W prasie angielskiej już poprzedniego dnia ukazały się artykuły z opisami niemieckich zbrodni w Polsce z tytułami "Na co jeszcze czekamy ?".
Na pytanie ministra wojny Chamberlain odpowiedział tylko: "To byłoby niefortunne", kończąc posiedzenie rządu. Stanowisko Chamberalina spotkało się z ostrą krytyką opozycji. Jeden z Torysów Robert Bootbhy krzyknął w czasie obrad: "Mów za Anglię". Z kolei przywódca opozycji Artur Greenwood pytał Chamberlaina: "Co oznacza ta zwłoka ? Co z naszymi zobowiązaniami wobec Polski ? Wahacie się od dwudziestu czterech godzin!. Co to oznacza ?".
Chamberlain tłumaczył powody zwłoki mówiąc: "Paryż to cudowne miasto, zostanie zbombardowany". Hore-Belisha odpowiedział na to: "Warszawa już jest bombardowana". Chamberlain potrafił stwierdzić tylko jedno: "Panowie to oznacza wojnę".

3 września brytyjski ambasador Henderson wręczył tłumaczowi Paulowi Schmidtowi z niemieckiego ministerstwa spraw zagranicznych ultimatum z żądaniem przerwania agresji na Polskę i wycofania niemieckich oddziałów do godziny 11.00 czasu brytyjskiego, inaczej Wielka Brytanią i Francja wypowiedzą Niemcom wojnę. Nieco później Chamberlain powiedział w audycji BBC: "To jest smutny dzień dla nas wszystkich, ale dla nikogo nie jest tak smutny jak dla mnie". Od tego momentu Francja i Wielka Brytania znalazły się w stanie wojny z III Rzeszą.
Wiadomość o wypowiedzeniu wojny Niemcom przez sojuszników wywołała w Polsce falę radości. 100 tysięcy Polaków wiwatowało przed ambasadą Wielkiej Brytanii w Warszawie. Ambasador sir Howard Kennard przemówił do tłumu: "Niech żyje Polska !. Będziemy walczyć ramię w ramię przeciw agresji i niesprawiedliwości".
Francuski ambasador oraz ataché wojskowy spotkali się z licznymi przejawami radości Polaków. W sztabie armii "Modlin" gen. Emil Krukowicz Przedrzymirski i oficerowie sztabu po otrzymaniu wiadomości o wybuchu wojny odśpiewali razem hymn narodowy. Nikt wtedy nie wiedział, że Polska nie otrzyma żadnej pomocy.
Tymczasem sojusznicy starali się ukryć przed opinią publiczną informację o niemieckich zbrodniach w Polsce, a działalność ich lotnictwa została ograniczona do zrzucania ulotek propagandowych nad Niemcami.
4 września zawarto wreszcie polsko-francuską umowę polityczną, czego efektem tego było przyznanie Polsce wcześniej negocjowanych kredytów. Anglia przyznała Polsce 5,5 mln funtów, natomiast Francja 3,5 mln z oprocentowaniem 5% i spłatą w ciągu 16 lat. Hugh Dalton rzecznik finansowy laburzystów nazwał te dwie pożyczki "sumą śmieszną" oraz stwierdził, że decyzja w sprawie kredytu jest "jak najbardziej małostkowa, w argumentacji bzdurna wobec sytuacji, jaka panuje obecnie na świecie".
Na liście krajów, które potrzebowały pomocy, sporządzonej przez brytyjskich szefów sztabów Polska zajęła miejsce dziewiąte. Musiała ona sprzedawać działa przeciwpancerne i przeciwlotnicze własnej produkcji do Angli, aby otrzymać kredyty na dozbrojenie armii.

W tym samym czasie miały miejsce wydarzenia, które poważnie wpłynęły na losy Wojny Obronnej i przypieczętowały w dużej mierze klęskę Polski. 4 września w Vincennes francuscy i brytyjscy wyżsi oficerowie ustalili, że Polska zostanie usunięta ze strategii Francji i Wielkiej Brytanii. Gamelin uznał, że należy oszczędzać własne siły i ignorować głosy oburzenia.
Gen. Ironside poparł swojego francuskiego kolegę dodając, że nie przypuszcza, aby Polska o tym wiedziała. 5 września ambasador Raczyński zwrócił się z apelem o natychmiastowe naloty brytyjskie na niemieckie lotniska i fabryki. Apel ten zbyto nic nie znaczącymi ogólnikami.
Polski ambasador nie wiedział, że sojusznicy uznali już pomoc lotniczą za niewykonalną. 8 września do Londynu przybyła polska misja wojskowa, kierowana przez gen. Mieczysława Norwida Neugebauera. W skład misji wszedł także angielski kapitan F. T. Davies, wysłannik szefa brytyjskiej misji wojskowej Polsce gen. Adriana Carton de Wiatra z poleceniem przekonania rządu Anglii do udzieleniu Polsce natychmiastowej pomocy.
9 września gen. Norwid Negebauer poprosił gen. Ironside`a o jak najszybsze zbombardowanie przez RAF niemieckich obiektów wojskowych i rozwinięcie akcji na linii Zygfryda. Brytyjczyk zasłonił się koniecznością uzyskania na te działania zgody gabinetu wojennego, nie chcąc dać żadnej wiążącej odpowiedzi. Podobnie wyglądała rozmowa z marsz. Newallem, który usprawiedliwiając się dużą ilością obowiązków, odmówił polskiemu wysłannikowi dłuższej rozmowy.

Na posiedzeniu Komitetu Szefów Sztabów kpt. Davies przedstawił sytuację w Polsce, która została określona jako "ekstremalnie poważna". Według instrukcji gen. Wiatra apelował on o użycie lotnictwa myśliwskiego do zwalczania niemieckich nalotów oraz o wysłanie do Polski karabinów maszynowych i amunicji.
Szefowie sztabów stwierdzili, że dostawy sprzętu do Polski być może nie osiągną swojego celu i nie dadzą materialnego efektu, ale będą miały efekt moralny. Ostatecznie doszli do wniosku, że: "jedyną pewną i szybką drogą ulżenia Polsce jest dla nich (Polaków) zakup broni w Rosji".
Uznano, że najważniejsze jest rozwianie polskich obaw zanim III Rzesza wystąpi z propozycją pokojową, jednocześnie przekonując Polaków, że zostali przez swoich sojuszników porzuceni. Chamberalin powiedział później: "Zawsze było spodziewane, że Polska zostanie w większości opanowana zanim stanie się możliwa nasza efektywna interwencja".
Zaraz po tym przemówieniu ogłoszono trzyletni plan działań wojennych rezygnując z szybkiego rozegrania wojny. W tym samym czasie oszukiwano członków polskiej misji wojskowej, obiecując realizację dostaw sprzętu wojskowego do Polski i deklarując współpracę oraz pomoc. 10 września szef misji domagał się od Anglików natychmiastowego dostarczenia 100 myśliwców Hawker Hurricane deklarując, że strona polska dostarczy pilotów, którzy doprowadzą maszyny do Polski.
Marszałek Nevall odpowiedział jedynie, że zwolnienie samolotów myśliwskich jest zupełnie niemożliwe. Pomimo odmowy Polacy nie ustawali w swoich staraniach, finalnie jednak wszelkie próby zakończyły się całkowitą porażką.

Jednocześnie niepowodzeniem zakończyła się niemrawa akcja Francji na zachodniej granicy Niemiec, szumnie nazwana ofensywą. Tuż po wypowiedzeniu wojny, o północy 4 września dowódca 2 armii francuskiej gen André Gaston Prételat wydał rozkaz rozpoczęcia operacji wstępnych, wyznaczając ich rozpoczęcie na 7 lub 8 września. Dwa dni później dowódca Północno-Wschodniego Teatru Operacyjnego gen. Alphonse Georges rozkazał podległym sobie siłom rozpoczęcie tylko ograniczonych działań ofensywnych. Francuskie patrole w nocy z 6 na 7 września przekroczyły granicę niemiecką nie napotykając poważnego oporu. Tak rozpoczęła się operacja "Saar", w której 10 dywizji francuskich uderzyło na oddziały niemieckie pomiędzy Renem i Mozą.


Zasięg terytorialny Operacji "Saar". Źródło: domena publiczna.

Charakter francuskiej operacji został opisany przez szefa angielskiej misji wojskowej we Francji gen. Richarda-Howard-Vyse`a, który raportował do Londynu:

"Gdy chodzi o operacje z najbliższej przyszłości przeciw samej linii Zygfryda jestem pewien, że nie zamierza on (gen. Gamelin) podejmować niczego więcej niż tylko eksperymenty materiałowe, być może posyłając naprzód nieco piechoty, by przetestować ich rezultaty (...) Na Polskę patrzy jako skończoną (...) Dwukrotnie stwierdził, że więcej niż spełnił zobowiązania względem Śmigłego-Rydza. Cokolwiek stało się z Polakami sami to spowodowali".

Francuzi nie przygotowali się do przełamywania bunkrów Wału Zachodniego (Westfall). Początkowo posiadali tylko działa kalibru 155 mm., których pociski nie mogły zniszczyć niemieckich umocnień. Dopiero 10 września postanowiono dosłać działa kalibru 280 mm., do których zabrakło jednak pocisków. Głównie z tego powodu Francuzi wdarli się jedynie na 12 kilometrów w głąb niemieckiego terytorium, tracąc 1 750 żołnierzy i 98 oficerów.
Do zasadniczej ofensywy, która miała się rozpocząć 17 września nigdy nie doszło. Wysokość strat przeraziła Gamelina i Premiera Daladiera, a Chamberlain obawiał się niemieckich nalotów na angielskie miasta.
Brak efektów sojuszniczych działań spowodował reakcję polskich wojskowych i przedstawicieli rządu za granicą. Podjęli oni po raz kolejny działania, mające na celu przekonanie Francji i Wielkiej Brytanii do udzielenia Polsce pomocy. Ambasador Raczyński bezskutecznie odwiedzał Foreign Office, w którym apelował o pomoc dla Polski. Anglicy uznali, że ze względu na opanowanie przez Niemców znacznej części Polski pomoc lotniczna nie zmieni sytuacji polskiej armii.
Ostatecznie amabasador Raczyński dowiedział się o rezygnacji brytyjczyków z planu pomocy lotniczej dla Polski oraz, że Anglia przygotowuje się do wojny trzyletniej. Brytyjczycy na zarzuty niedotrzymania umów sojuszniczych odpowiadali, że dotyczy to złożonej wojennej strategii Francji i Wielkiej Brytanii i odpowiedź może być udzielona tylko na najwyższym szczeblu.
Zbrodnie niemieckiego lotnictwa, dokonywane na cywilach w Polsce, Brytyjczycy uznali za wynikające z pomyłek niemieckich pilotów. Naloty niemieckie, w których ginęli polscy cywile określono cynicznie: "To jest stwierdzenie ogólne, uczynione zanim zadeklarowaliśmy wojnę".

W kwestii dostaw sprzętu brytyjczycy podkreślali chęć zachowania zasobów do pokonania III Rzeszy. 9 września Edward Raczyński wygłosił po angielsku przemówienie w BBC, w którym apelował o pomoc stwierdzając, że Polska walczy osamotniona z jedną najlepszych armii świata. Także ataché wojskowy ppłk. Wojciech Fyda regularnie składał wizyty w francuskim ministerstwie wojny i prosił o pomoc dla Polski. Robił to tak długo aż w końcu przestał być przyjmowany.
Ostatecznie 11 września było już po wszystkim, bowiem francuska "ofensywa" zamierała. 12 września na spotkaniu Najwyższej Rady w Abbeville Chamberlain i Daladier postanowili, że Polska nie otrzyma żadnej pomocy ze strony sojuszników, ponieważ Niemcy wdarli się już tak głęboko w terytorium Polski, że jakakolwiek pomoc byłaby w tej sytuacji całkowicie nieskuteczna.
Podjęto decyzję o wstrzymaniu będących już w drodze transportów ze sprzętem dla Polski oraz o zatrzymaniu francuskiej ofensywy, aby nie przerodziła się ona w wojnę francusko-niemiecką. Uznano dalsze dostawy sprzętu do Polski za bezcelowe, ponieważ polska armia mogła nie utrzymać pasa terytorium przy granicy z Rumunią.
Na spotkaniu nie było brytyjskich szefów sztabów poszczególnych rodzajów wojsk, ponieważ Chamberlain nie chciał rozmawiać o akcjach zbrojnych. Natomiast sam Gamelin stwierdził, że armia francuska uczyniła dla Polski wszystko co było konieczne i możliwe. Chamberalin stwierdził po tym oświadczeniu, że nie można było zapobiec klęsce Polski, a czas pracuje na korzyść aliantów. Oficjalny komunikat konferencji w Abbevile podkreślił wolę sojuszników "udzielenia wszelkiej możliwej pomocy polskiemu sojusznikowi, który tak walecznie opiera się bezwzględnej inwazji na swe terytorium".

Kiedy 17 września 1939 r., Związek Radziecki uderzył na Polskę Halifax stwierdził, że polsko-brytyjska umowa sojusznicza nie obejmuje udzielenia pomocy w razie agresji sowieckiej. Brytyjczycy postanowili przekazać pozostały sprzęt Turcji, a wraz z upływem czasu Polska ostatecznie zeszła na dalszy plan w brytyjskich kalkulacjach.
Gen. Ironside zapisał w diariuszu pod datą 29 września: "Ale straciliśmy strategiczną przewagę nad Niemcami zaangażowanymi na wschodzie (...) Straciliśmy wielką okazję". Gamelin podsumował atak Związku Radzieckiego na Polskę słowami: Polska jest skończona". Z kolei Daiwd Loyd George napisał 24 września w artykule w "The Sunday Express", że Józef Stalin wyzwala narody ruskie spod polskiej supremacji.
Edward Raczyński zaprotestował i wysłał trzy tysiące kopi listu protestacyjnego, który oczywiście nie mógł zmienić już sytuacji Polski. Daladier także wyraził swoje, pełne cynizmu zdanie: "Mówiono mi, że Polska jest koniem, gdy ja byłem pewien, że jest osłem, ale ostatecznie dosiedliśmy ropuchy"..

26 września Prezydent Warszawy Stefan Starzyński w ostatnim swoim przemówieniu radiowym apelował:

"Po raz ostatni odwołuję się do naszych sojuszników. Już nie proszę o pomoc. Na to już nie czas. Żądam pomsty. Za spalone kościoły, za zniszczone zabytki, za łzy i krew niewinnie mordowanych, za mękę rozrywanych (...) Niech wszystkie stacje radiowe, a zwłaszcza stacje francuskie, które nas słyszą powtórzą światu: Warszawa broni się, Warszawa walczy. Jeszcze Polska nie zginęła".

Francja i Wielka Brytania mogły zatrzymać Adolfa Hitlera i uratować Polskę oraz świat przed wybuchem II wojny światowej. Jednak tego nie zrobiły, czyniąc z Polski kozła ofiarnego, który wziął na siebie impet niemieckiego uderzenia. Dzięki temu oba kraje zyskały trochę czasu, który i tak nie został właściwie wykorzystany. Dzięki polityce Francji i Wielkiej Brytanii Polska poniosła w II wojnie światowej całkowitą klęskę tracąc 6 mln zabitych, cenne zabytki i dobra kultury oraz elitę intelektualną, naukową, polityczną i społeczną.
Innymi, dalekosiężnymi skutkami nieudzielenia pomocy Polsce były klęska Francji w 1940 roku, dominacja Związku Radzieckiego w Europie Wschodniej po II wojnie światowej, utrata przez Francję i Anglię kolonii oraz rozpad Imperium Brytyjskiego. Minister spraw zagranicznych Józef Beck i marszałek Edward Rydz-Śmigły w godzinie próby zawiedli, dając się zwodzić obietnicami bez pokrycia. Zamiast uratować Polskę sprowadzili na nią największą klęskę w historii.

Koniec.



Bibliografia:

Batowski H ., Agonia pokoju i początek wojny sierpień-wrzesień 1939, Poznań 1984.
Beck J., Ostatni raport, Warszawa 1987.
Guz E., Zagadki i tajemnice kampanii wrześniowej, Warszawa 2009.
Jurga T., Obrona Polski 1939, Warszawa 1990.
Leżeński C., Kwatera 139, Opowieść i marszałku Rydzu-Śmigłym, Lublin 1989.
Mazur W., ,, Zdrajcy z Londynu. Armia brytyjska a koncepcje wojskowej pomocy dla Polski we wrześniu 1939 r, Przegląd Historyczno-Wojskowy 13. 2012.
Mazur W., Offensive pour Pologne? Wojskowe aspekty Polityki mocarstw Zachodnich wobec Polski. A Konferencja w Abbeville (wiosna-lato 1939 roku), Kwartalnik historyczny rocznik CXXIV, 2017, 4.
Mazur W., II Rzeczypospolita w planach koalicyjnych działań lotnicznych przeciw Niemcom ( 1921-1939), Przegląd Wojskowy-Historyczny nr 2-3. Warszawa 2016.
Moczulski L., Wojna Polska 1939", Warszawa 2009.
Raczyński E., ,, Od Narcyza Kulikowskiego do Wistona Churchilla", Warszawa 1989.
Śledziński K ., Potop 1939 Szlak bojowy wrześniowych obrońców, Kraków 2019.
Terlecki O ., Pułkownik Beck, Kraków 1985.
Zgórniak M., Europa w przededniu wojny, sytuacja militarna w latach 1938-1939, Kraków 1993.




powrót do strony głównej

© copyright 2006, Szymon Waraksa, Radosław "Butryk" Butryński.
Design by Scypion.