Oświadczenie J. Piłsudskiego
o nieprzyjęciu urzędu
Prezydenta RP



"Panie Marszałku! Dziękuję Zgromadzeniu Narodowemu za wybór. Po raz drugi w mym życiu mam w ten sposób zalegalizowanie moich czynności i prac historycznych, które, niestety dla mnie, spotykały się przedtem z oporem i niechęcią dosyć szeroką. Tym razem dziękuję wszystkim panom, że wybór mój nie był jednomyślny, tak jak to było w lutym 1919 r. (1) Mniej może w Polsce będzie zdrad i fałszu.

Niestety, przyjąć wyboru nie jestem w stanie. Nie mogłem wywalczyć w sobie zapomnienia, nie mogłem wydobyć z siebie aktu zaufania i do siebie w tej pracy, którą już raz czyniłem, ani też do tych, co mnie na urząd ten powołują.

Zbyt silnie w pamięci stoi mi tragiczna postać zamordowanego Prezydenta Narutowicza, którego nie zdołałem od okrutnego losu ochronić, zbyt silnie działa na mnie brutalna napaść na moje dzieci (2).

Nie mogę też nie stwierdzić raz jeszcze, że nie potrafię żyć bez pracy bezpośredniej, gdy istniejąca Konstytucja od Prezydenta taką właśnie pracę odsuwa i oddala.

Musiałbym zanadto się męczyć i łamać. Inny charakter do tego jest potrzebny.

Przepraszam za zawód, który czynię nie tylko tym, co za mną głosowali, lecz i tym, co poza salą Zgromadzenia żądają tego ode mnie.

Sumienie do którego się odwoływałem po tysiąc razy ostatnimi dniami, nie pozwala mi zadośćuczynić tym żądaniom.

Dziękuję raz jeszcze za wybór i proszę o natychmiastowy - daj Boże - szczęśliwy wybór Prezydenta Rzeczypospolitej."


Komentarz:
Jednym z następstw przewrotu majowego była dymisja prezydenta S. Wojciechowskiego. Konieczny stał się wybór nowej głowy państwa, który odbył się 31 maja 1926 r. Zgromadzenie narodowe liczbą 292 głosów wybrało marszałka J. Piłsudskiego (jego kontrkandydat, hr. A. Bniński, otrzymał 193 głosy). W przedstawionym wyżej tekście nowo wybrany Prezydent odmawia przyjęcia wyboru i objęcia funkcji. Przedstawia krótkie uzasadnienie tej decyzji.

Marszałek dziękuje osobom, które poparły jego kandydaturę, a także tym którzy tego nie zrobili. Nie jest to jednak czysta ironia, wbrew pozorom dość duże poparcie jakie uzyskał A. Bniński było dla samego Marszałka korzystne. Uwiarygodniało bowiem wynik wyborczy. Skoro można było głosować na jego przeciwnika i wiele osób skorzystało z tego prawa, to znaczy, że na przedstawicieli narodu nie wywierano presji. Taki wynik głosowania na pewno został lepiej przyjęty niż np.: 99,9 % głosów dla Piłsudskiego (tyle z reguły otrzymywał komunistyczny Front Jedności Narodu w powojennej Polsce), który na pewno budziłby wątpliwości co do uczciwości wyboru.

Piłsudski uzasadnia swoją odmowę pamięcią o losie prezydenta Narutowicza, który padł ofiarom najpierw prawicowej nagonki, a następnie zamachu na swoje życie. Twierdzi również, iż jego cechy charakteru nie pozwalają mu pełnić funkcji reprezentacyjnej, pozbawionej szerszych kompetencji decyzyjnych (chciał bowiem brać udział w efektywnym sprawowaniu władzy, tymczasem konstytucja marcowa nie przewidywała takiej roli prezydenta).

Można zastanowić się nad tym, czy przedstawione powyżej okoliczności to w istocie wszystkie czynniki, które wpłynęły na decyzję Marszałka. Po przeprowadzonym parę dni wcześniej zwycięskim zamachu stanu mógł on przecież objąć urząd prezydenta (istotnie pozbawiony realnej władzy) i jednocześnie sterować rządem, który przecież składał się z oddanych mu polityków (jak chociażby premier K. Bartel). Jakie zatem mogły być inne powody podjęcia takiej decyzji?

Z samego tekstu oświadczenia (jak i innych jego wypowiedzi (3)) wynika, iż Marszałek swoją odmową daje sygnał, że osoby zasiadające w ówczesnym parlamencie nie maja moralnego prawa do tego aby wybrać go na Prezydenta RP, powierzyć mu tą zaszczytną funkcję.

Bardzo prawdopodobne jest też, iż Marszałek w ten sposób decyduje się na rządy z "tylnego siedzenia". Wybór na prezydenta był mu potrzebny w celu legalizacji władz uformowanych po przewrocie majowym. 31 maja 1926 r. Zgromadzenie Narodowe, zgodnie z konstytucją marcową, organ uprawniony do wyboru głowy państwa polskiego, w sposób wolny (na jego członków nie wywierano żadnego bezpośredniego nacisku, presji itp. (4)) wybrało J. Piłsudskiego na Prezydenta. W ten sposób niedawny buntownik, stał się Prezydentem RP, i to jak najbardziej legalnie. Dysponując tym potwierdzeniem własnej władzy, Piłsudski mógł spokojnie odsunąć się w cień, mając pewność, że pokonane i upokorzone sejm i senat na pewno w kolejnym głosowaniu wybiorą wskazanego przez niego kandydata. Rezygnacja z tego stanowiska była posunięciem bardzo rozsądnym - Piłsudski nadal zachowywał pełnię realnej władzy (będąc teoretycznie tylko ministrem spraw wojskowych), nie sprawując jednocześnie funkcji, która nakładała na niego szereg obowiązków takich jak publiczne wystąpienia, kontakty z zagranicznymi gośćmi czy krajową opozycją, czy narażała go na odpowiedzialność konstytucyjną przed Trybunałem Stanu. Marszałek mógł podejmować decyzję, jednak krytyka za nie miała już spaść na kogoś innego. W razie zaś jakichkolwiek problemów (np.: z opozycją), mógł zawsze doprowadzić do dymisji posłusznego mu rządu i sam zostać premierem, sprawując tym samym nie tylko faktycznie ale i formalnie władzę (Piłsudski czynił tak dwukrotnie, w latach 1926-28 i 1930). Postępowanie Marszałka po 1926 r. może świadczyć o prawdziwości tej tezy.


Tekst oświadczenia podaję za "Józef Piłsudski. Pisma zbiorowe", tom IX, Warszawa 1937. Przy opracowywaniu "komentarza" korzystałem z książki A. Garlickiego, "Przewrót majowy 1926" (Warszawa 1987).


* * * * * * * * * *

Przypisy:
1. Chodzi tu o uchwałę sejmu ustawodawczego, która powierzyła J. Piłsudskiemu sprawowanie funkcji Naczelnika Państwa.

2. Zapewne chodzi tu o wydarzenie, które rzekomo miało miejsce 11 maja 1926 r., kiedy nieznani sprawcy mieli ostrzelać willę Piłsudskiego w Sulejówku.. Co do prawdziwości tego wydarzenia są bardzo poważne wątpliwości patrz np.: A. Garlicki "Przewrót majowy 1926", Warszawa 1987.

3. Wystarczy przypomnieć wcześniejsze o dwa dni przemówienie J. Piłsudskiego do przywódców głównych stronnictw sejmowych, gdzie w dosadnych słowach zrzuca na polityków odpowiedzialność za całe zło trawiące Polskę.

4. Można mówić tu co najwyżej o presji psychicznej, tzn. o ewentualnym lęku posłów i senatorów, że w razie nie wybrania Piłsudskiego, spotkają ich jakieś represje ze strony sprzyjających mu formacji.



powrót do spisu treści



© copyright 2008 - Adam Pązik
Design by Adam Pązik