1939 - Bitwa o Pomorze



Próba bilansu.

Czwartego dnia wojny, bitwa Armii "Pomorze" którą stoczyła na wysuniętych pozycjach, przed zajęciem zasadniczej linii obrony, określonej w planie stoczenia bitwy granicznej, co w większości opracowań określane jest jako plan "Zachód" - została zakończona.

Resztki jednostek Wojska Polskiego, krwawiąc obficie przełamywały niemieckie linie za cenę dużych strat. Płk Maliszewski ze swym 35 pp przebijał się pod prąd wrogich jednostek pościgowych i rozbijając jednostki tyłowe, po stoczeniu bitwy pod Stronnem, zbierając po drodze niedobitki z 34 i 50 pp przedostał się na południowy brzeg Brdy.
Płk Werobej rozpoczął swą odyseję, którą miał zakończyć 11 września pod Kutnem, kiedy to dotarł do macierzystych oddziałów. Resztki 9 DP i spieszony 16 puł zakończyły walkę w rejonie Grupy pod Grudziądzem.
Nasze oddziały, na skutek miażdżącej przewagi wroga, ulegały w nierównej walce nierzadko broniąc się do ostatka jak 2/2 pszwol w Kosowie n/Wisłą. Inne - jak 3/34 pp ppor. Zielenkiewicza, walczyły w Borach Tucholskich do 3 października, kiedy to przy dowódcy zostało 12 żołnierzy.

GO "Wschód" na skutek wydarzeń na jej skrzydłach została zmuszona do odwrotu.

Przedmiotem niniejszego opracowania jest przede wszystkim przedstawienie przebiegu działań. Jednakże trudno nad klęską silnej, jak na warunki naszych Sił Zbrojnych Armii, przejść do porządku dziennego.

Oddajmy głos osobie chyba dość kompetentnej: dowódca 35 pp ppłk.dypl. Jan Maliszewski wspomina:
"Założyłem i nie będę poruszał zagadnień politycznych. Brak przekonywającego uzasadnienia czysto wojennego dla faktu skierowania 9 DP i Korpusu Interwencyjnego na Pomorze, na teren w razie wojny najbardziej eksponowany, zmusza mnie jednak do stwierdzenia, że, moim zdaniem, że działały tu wyłącznie i niepodzielnie przyczyny natury politycznej.
Obawa zamachu na nasz stan posiadania i stworzenia przez Niemców fait accompli na Pomorzu i w Gdańsku - oto przesłanka wyczerpująca zagadnienie.
W każdym razie z chwilą przełomu na rzecz wojny wszystkie te jednostki, tj. 9DP i Korpus Interwencyjny, powinny być wycofane z Pomorza. Skoro to przed wojną nie nastąpiło, a już w godzinach popołudniowych dnia 1 września zarysowało się wyraźne odcięcie trzech wielkich jednostek ( 9 i 27 DP i Pomorskiej Brygady Kawalerii) należało z miejsca wyznaczyć tam dowódcę całości sił. Pytanie, czy nie powinien dowódca Armii udać się w tym celu osobiście samolotem, aby zorganizować dowodzenie. Nie można było pozwolić poszczególnym dywizjom działać na własną rękę.
W rezultacie najbardziej zagrożona i związana z nieprzyjacielem 9 DP ( bez 22 pułku piechoty) została pozostawiona samej sobie i wystawiona na nieuchronne zniszczenie.
Źle dowodzona 27 DP, silna wielka jednostka, o 10 batalionach i 10 bateriach, została rozbita w pierwszym krótkim starciu. Pomorska Brygada Kawalerii, również silna czteropałkowa jednostka, uległa rozproszeniu prawie bez walki. Z Brygady tej walczył właściwie tylko w sposób zorganizowany 18 pułk ułanów, który zasłynął brawurową udaną szarżą pod Krojantami i umiejętną, zręcznie prowadzona walką opóźniającą.
Z 27 DP zdołały się przedrzeć na przedmoście Bydgoszczy tylko cztery słabe bataliony, a z Pomorskiej Brygady Kawalerii tylko jeden 8 pułk strzelców konnych.
Najtragiczniejszy był fakt, że straty zadane nieprzyjacielowi i zysk na czasie okazały się minimalne w zestawieniu z niemal połową rozgromionej Armii "Pomorze".
Zniszczenie przepraw w Tczewie i Grudziądzu, jedynie właściwie zadanie wojenne na Pomorzu, zostało wykonane baz najmniejszego udziału tych trzech wielkich jednostek, straconych bezużytecznie.
Na pogrom ten złożyły się błędy na wszystkich szczeblach, poczynając od naczelnego Wodza, który na czas nie zarządził wycofania tych jednostek, gdy tylko stało się pewne, że będzie wojna - aż do dowódców wielkich jednostek włącznie.
Rola nacierającego była łatwa: skupić decydująca przewagę na wybranym kierunku i konsekwentnie dążyć do zniszczenia przeciwnika.
Nierównie trudniejsza była rola obrońcy, zwłaszcza w ugrupowaniu wyjściowym, obliczonym na pucz (zamach graniczny), ale nie na wojnę. I w tych warunkach przy jednolitym działaniu, pod jednym racjonalnie postępującym dowódcą trzy wielkie jednostki wraz z licznymi batalionami Obrony Narodowej mogły działać o wiele efektywniej, w szczególności zadać nieprzyjacielowi większe straty i skuteczniej go opóźnić.
Przerzucenie przez Niemców sił głównych 4 Armii Pomorza przez Prusy Wschodnie do głębokiego oskrzydlenie polskiego oporu na Brześć n. Bugiem uchroniło Armię "Pomorze" od całkowitej katastrofy i oszczędziło Armię "Poznań" , pozwalając jej dojść do zwrotu zaczepnego pod Kutnem (bitwa nad Bzurą), co z kolei opóźniło upadek stolicy kraju, Warszawy, co najmniej o dwa tygodnie. Wszystko to stało się wiadome dopiero po wojnie".

Czy Armia "Pomorze" wykonała postawione przed nią zadania ?
Należy stwierdzić, że mimo niepowodzenia na prawym skrzydle i klęski lewego, za cenę wysokich strat - zadanie wykonała. Gdyby nie błędy niemieckich dowódców i respekt jaki odczuwali przed naszym żołnierzem już po pierwszych starciach, wydaje się być pewne, że nasze straty mogły być o wiele wyższe. Na wschodnim brzegu Wisły, głównie dzięki działaniom 9 DP udało się przez prawie cztery dni doprowadzić do rozdziału sił nieprzyjaciela po obu brzegach rzeki, co było głównym zadaniem armii w sytuacji, kiedy wszystkie siły niemieckie uderzyły na północ od linii Noteci.

Żołnierz nie zawiódł i bił się ofiarnie,nierzadko zwyciężając w starciach mimo przygniatającej przewagi wroga na lądzie i w powietrzu. Doskonale, jak na warunki pola walki dowodzili wspomniany już ppłk Jan Maliszewski - dowódca 35 pp, czy ppłk Janik - dowódca 1 bs, kpt. Szymański - dowódca batalionu ON "Czersk" i wielu, wielu innych oficerów, podoficerów i żołnierzy Wojska Polskiego.


powrót do strony głównej


© copyright 2006, Mariusz Miśkiewicz
Design by Scypion