1939 - Bitwa o Pomorze



Dzień drugi.

Około północy z 1/2 września dowództwo Armii "Pomorze" zaczęło otrzymywać telefoniczne meldunki o pojawieniu się niemieckich czołgów w rejonie Świekatowa. Stawało się jasne, że nieprzyjacielska kolumna pancerna przecięła całe zachodnie ugrupowanie armii i znalazła się na jego tyłach. Gen. Bortnowski znów zmienił rozkazy dla 27 DP i polecił jej oczyszczenie tyłów 9 DP z pancernych oddziałów wroga.


Wyzwoliciel i wyzwoleni spod polskiej "okupacji".

Tymczasem OW "Wisła" odrzucając niemieckie patrole, posuwał się na południe. Z GO "Czersk", Pomorska BK po 50 kilometrowym marszu najpierw obsadziła pozycję opóźniania na południe od Cekcyna a potem odeszła na Błądzim. Tamteż dotarli śmiertelnie zmęczeni żołnierze z OW "Chojnice", a raczej to co z OW zostało. Utworzono z niego Grupę płka Majewskiego.

Tak, jak poprzedniego dnia, główny ciężar walk nadal ponosiła 9 DP. Płk Werobej nie miał żadnej łączności nie tylko ze sztabem armii, ale także z 27 DP. Nie mając żadnych informacji o sytuacji, nadal realizował plan ustalony z gen. Drapellą w dniu poprzednim. Dwie kolumny 35 pp odeszły za Brdę, a część pułku biła się w rejonie Tucholi. Udało się zniszczyć most na Brdzie pod miejscowością Piła - Młyn. Rozpoczęło się natarcie 35 pp trzema dywizjonami artylerii lekkiej i jednym ciężkiej. Do akcji miały włączyć się także dwa bataliony 34 pp. Z nieznanych płkowi Werobejowi powodów nie przybyły oddziały 27 DP. Udało się w końcu nawiązać łączność telefoniczną miedzy dywizjami, a ponadto do 27 DP wysłano oficera łącznikowego.


Niemieckie tabory gdzieś na Pomorzu.

Około godziny 13.00, dowództwu Armii "Pomorze" udało się nawiązać telefoniczną łączność z GO "Czersk". Tą drogą gen. Bortnowski przekazał gen. Drapelli rozkaz polecający zorganizowanie mu jednoczesnego natarcia 9 DP, 27 DP oraz GO "Czersk" na nieprzyjaciela, który wdarł się w rejon Świekatowa.

Uderzenie miało być wsparte przez jednostki z przedmościa bydgoskiego, a rozpocząć się miało w godzinach rannych 3 września. Plan gen. Drapelli przewidywał natarcie 9 DP w kierunku południowym z rejonu Bysławka wzdłuż wschodniego brzegu Brdy, 27 DP - z rejonu Błądzimia na południowy zachód, GO "Czersk" osłaniając lewe skrzydło nacierających sił, miała uderzać z rejonu Błądzimia i Bramki w kierunku kompleksów leśnych wokół Świekatowa. Płk Werobej polecił kierowanie natarciem swemu dowódcy artylerii dywizyjnej, a sam udał się do sztabu 27 DP celem uzgodnienia dalszych poczynań. Tymczasem uderzenie 35 pp utknęło z powodu braku gotowości artylerii. Podobnie było z 34 pp. I/34 pp bił się z przeważającymi siłami wroga, osłaniając pułk od północnego zachodu.
Na odcinku 22 pp było źle. I/22 pp, który miał wziąć udział w uderzeniu, został zatrzymany ogniem nieprzyjacielskiej artylerii. Pułk był odcięty od reszty dywizji przez pancerne podjazdy nieprzyjaciela, a ponadto powstrzymywał całą 32 DP wroga, która poszerzała wyłom i odparował niemieckie uderzenie 3 DP na kierunku Koronowa. Po południu obrona pękła. Pułk zaczął cofać się na Bydgoszcz. Naprzeciw całej niemieckiej 3 DP stanął batalion ON "Koronowo". Kiedy zabrakło amunicji do francuskich karabinów i pozostał bagnet, dowódca mjr Wrzesiński nie wydał rozkazu do wycofania się.

Jak już wspomniano, gen. Drapella prowadził oddzielne działania. Postanowił uderzyć całością sił na Świekatowo, aby otworzyć sobie drogę na Bydgoszcz, a także, aby zająć dogodniejsze pozycje wyjściowe do przewidywanego na dzień następny natarcia. Niestety, poszczególne pułki dywizji były zbyt rozciągnięte w terenie, aby można było uderzyć w jednym czasie. W rejonie wyjściowym był tylko 50 pp, 24 pp był oddalony o 12 km a 23 pp o 23 km.
27 DP weszła do walki poszczególnymi pułkami, rozwijającymi się do uderzenia z kolumn, wprost na przygotowaną do obrony zagrodę pancerną wroga, wzmocnioną piechotą i artylerią. 24 pp został zaskoczony przez Niemców w trakcie rozwijania się do natarcia, 50 pp uderzył całością sił. Po początkowym sukcesie oddziały polskie atakowane przez czołgi i silnie bombardowane z powietrza zaległy, ponosząc ciężkie straty.


Niemiecki regiment pancerny w Borach Tucholskich.

Gen. Drapella rozkazał nocne oderwanie się od nieprzyjaciela i wycofanie się wolnymi jeszcze drogami w kierunku Bydgoszczy. 24 pp, zgodnie z rozkazem odszedł na Świecie, natomiast do 50 pp rozkaz nie dotarł, a gen. Drapella jeszcze za dnia dotarł do północnych skrajów przedmościa Bydgoszcz.

Płk Werobej postanowił maszerować śladem 27 DP sądząc, że wspólnymi siłami będzie łatwiej się przebić. Nie zdołał odnaleźć gen. Drapelli, ani też nawiązać z nim łączności. W nocy 9 DP zaczęła formować kolumnę marszową.

Na odcinku GO "Wschód" decyzja wycofania 16 DP za Osę skomplikowała sytuację. Rysująca się możliwość przełamania polskiej obrony groziła zamknięciem drogi odwrotu siłom okrążanym w Borach Tucholskich.

Zmęczone pododdziały zajmowały w nocy nowe pozycje obronne z trudem okopując się w morenowym gruncie. W wyniku huraganowego ognia niemieckiej artylerii, prowadzonego od wczesnych godzin rannych, ponosiły straty. Najsilniejszy nacisk Niemców zaznaczył się na osi Gruta - Stacja Kolejowa Mełno. 16 DP tocząc uporczywe walki, powoli się cofała. Propozycja dowódcy 14 pp z 4 DP, aby wspólnymi siłami uderzyć na flankę nieprzyjaciela nacierającego na Stację Kolejową Mełno, nie znalazła uznania u dowódcy 16 DP. Według decyzji gen. Bołtucia 4 DP miała zluzować 16 DP i przy wsparciu artylerii obu dywizji uderzyć na Niemców i wyrzucić ich za Osę. Tymczasem po południu 16 DP i 14 pp zaczęły się wycofywać na Radzyń bez styczności z nieprzyjacielem. Odporność psychiczna płka Świtalskiego zawiodła, co skutkowało odwołaniem go ze stanowiska dowódcy dywizji. Obowiązki przejął płk Bohusz - Szyszko.

Ignacy Bukowski, ze sztabu GO "Wschód" wspomina:
Wydarzyło się coś nieprzewidzianego, coś, co omal nie doprowadziło do katastrofy. W pewnym momencie niektóre oddziały 16 dywizji zaczęły w popłochu się cofać. Zemściło się cackanie dowódcy armii z dowódcą tej dywizji, który jak nie potrafił sprawnie dowodzić w boju, tak teraz nie umiał opanować ogarniającej jego wojsko paniki. Sytuacja była niezmiernie groźna. Cofające się bowiem bezładnie oddziały 16 dywizji piechoty mogły pociągnąć za sobą znajdujące się za nią jednostko 4 dywizji. Ze tak się nie stało, zawdzięczać należy okoliczności, iż akurat w tym czasie na miejscu znajdował się gen Bołtuć, który sytuację opanował".

Prawdopodobnie dla podniesienia morale cofających się i częściowo zdezorganizowanych oddziałów polskich, polecono 141 Eskadrze Myśliwskiej wykonanie ataku szturmowego na wojska niemieckie w rejonie Mełna. Początkowo nieprzyjaciel został zaskoczony. Niestety, spośród 9 samolotów 3 zostały zestrzelone a czwarty nie nadawał się do użytku. Zginęło 4 pilotów, w tym dowódca III/4 Dywizjonu Myśliwskiego kpt. Pil. Florian Laskowski.


Myśliwiec PZL P-11c kpt. Laskowskiego zestrzelony w miejscowości Gruta.

16 DP cofała się nadal, pozbawiając maszerująca w jej kierunku 4 DP podstaw wyjściowych do planowanego natarcia. Utracono linię kolejową Jabłonowo - Grudziądz. Mimo tego 4 DP uderzyła, ale bez wsparcia artylerii, która nie zdołała się rozwinąć.
Ignacy Bukowski wspomina:
"...dowódca 4 dywizji piechoty, pułkownik dyplomowany Tadeusz Niezabitowski, systemem alarmowym podrywał pułki, a często i pojedyncze bataliony, podając im tylko kierunek i cel natarcia. Pułkownik Niezabitowski tego dnia dał przykład energicznego, operatywnego dowodzenia - wydawał krótkie i celowe rozkazy, przenosił się szybko z jednego punktu obserwacyjnego do następnego i postawą swą wpływał na ducha podległych mu wojsk. Za jego przykładem dowódcy pułków i batalionów działali podobnie".
Zaskoczeni Niemcy wycofali się do miejscowości Orle i Słup. Niestety, pozycji nad Osą nie udało się odzyskać.


2 września przed wieczorem .


Dzień pierwszy
Dzień trzeci
Próba bilansu
powrót do strony głównej


© copyright 2006, Mariusz Miśkiewicz
Design by Scypion.